Kultura Liberalna Kultura Liberalna
123
BLOG

KUISZ: Musimy nauczyć się śmiać z "Solidarności"

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 0

Szanowni Państwo,

dobrze wiemy, jak pesymistycznie wypowiadają się o „Solidarności” rodacy. Ale czy wiemy, co mówią o niej cudzoziemcy, a szczególnie Niemcy, którzy – o czym zarówno Polacy, jak i Niemcy często zapominają – na skalę masową popierali „Solidarność” w okresie 1980 – 198?

Jarosław Kuisz

Solidarność. Poszukiwanie

Poszukiwanie fenomenu pierwszej „Solidarności” przypomina znaną z dzieciństwa wyprawę w poszukiwaniu skarbów na wyobrażonej wyspie. Rzeczywistość Polski Ludowej jest nieobecnym lądem. Unikalność NSZZ „Solidarność” zaś klejnotem, po który nie można ot tak sobie sięgnąć. Przeciwnie. Wymaga to pewnego wysiłku. Do skrzyni ze złotem „Solidarności” na ogół docierają jedynie historycy. Są nim bowiem dokumenty dnia codziennego: ówczesne gazety, odezwy, ulotki, artykuły. Od każdego świadectwa tamtego czasu bije niebywały entuzjazm, ale i niepokój. Euforia odkrywanej wolności połączona z prawdziwym strachem wyrażanym pytaniem: „Wejdą, nie wejdą?”. Wyprawa po owe szesnaście miesięcy, zanurzenie się w dokumentach tamtego czasu, to czysta radość, przede wszystkim radość niezmącona późniejszymi analizami, wydarzeniami politycznymi czy innym, grubym filtrem.

Od razu widać, że drogocenny mit złożony jest nie tylko z nadziei, lecz również ze strachu przed interwencją i – o czym nie można zapominać – także z elementarnej biedy. Często zwraca się uwagę tylko na wyrwane z kontekstu porozumienia sierpniowe, na ówczesne oczekiwania i późniejszy stopień ich realizacji. Niewielki z tego pożytek na dziś, bo przecież innych obszarów musi dotyczyć nadzieja osób sytych w III RP. Inne problemy nas dotykają. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, by mit „Solidarności” nam towarzyszył.

Biorąc pod uwagę to, iż o procesie rozczarowania pierwszą „Solidarnością” aż do 2010 roku zapewne powstaną osobne, obszerne studia, z okazji 30. rocznicy Sierpnia, warto zaproponować coś radykalnie innego.

Po pierwsze, Polacy muszą nauczyć się śmiać z Sierpnia tak, jak Brytyjczycy ze swojej królowej. Mit pierwszej „Solidarności” jest – jak Elżbieta II – potrzebny i anachroniczny zarazem. Łączy wyobrażenia o idealnej wspólnocie i prozaiczne próby jej realizacji w czasie 16 miesięcy „Solidarności”. Dlaczego, opowiadając o okresie 1980-1981, nie podążać śladami np. Janusza Głowackiego, który w takim duchu napisał jeszcze na początku lat 80. powieść „Moc truchleje”?

Po drugie, trzeba „Solidarność” odebrać aktorom ówczesnych wydarzeń czynnym w polityce. Oni, tak jak młodzi ludzie (którzy nie mieli szczęścia usłyszeć o schyłku PRL na lekcjach historii czy w opowieściach rodzinnych), bujają w mętnych wyobrażeniach, które jak klej łączy jedno: szczere lekceważenie tamtej „Solidarności”. Niepamięć, przeinaczenia, zamęt to nie powody do frustracji. Należy nauczyć się cieszyć pierwszą „Solidarnością” tak prywatnie, jak i zadbać o nowoczesną edukację. „Solidarność” bezzwłocznie zasługuje na odpowiednik Muzeum Powstania Warszawskiego. Naprawdę można dać każdemu szansę, by mógł być dumny z historii najnowszej. Póki co 31 sierpnia 1980 roku o wiele bardziej się do tego nadaje niż 4 czerwca 1989 roku, albowiem budzi jednak mniej kontrowersji. Można z tego dobrodziejstwa skorzystać. Ciekawe, że książkę, która funduje mit, już mamy. To naprawdę nieistotne, iż została napisana przez cudzoziemca. „Polska rewolucja” Timothy’ego Gartona Asha pozostaje pozycją niezastąpioną, gdyby ktoś chciał – starym tonem – zapytać, czym się tu zachwycać. Jeśli tnie się listę lektur, to może po to, by tak ważna książka mogła na nią trafić. Do rozmiarów farsy urasta fakt, iż politycy zajadle spierają się o wydarzenia, a tymczasem rosną kolejne pokolenia i przeciętny maturzysta niemal nic nie wie o 1980 roku.

Wreszcie, czy ostatnie 21 lat nie powinno zostać potraktowane jak jedno wielkie porozumienie sierpniowe? Chwilowe złudzenie jedności zrodziło się z podziału, konfliktu, dwuznacznego stosunku do przeszłości. Zachłyśnięto się wolnością, lecz nie przyszła potem przecież żadna sielanka. Wciąż zastanawiano się, ile jeszcze jest do zrobienia. „Rzeczywiście dogadaliśmy się tak jak Polak z Polakiem. Bez użycia siły” – powiedział na zakończenie strajku Lech Wałęsa. Póki co, sztuka, która udała się w tamtą pogodną niedzielę, udaje się i dziś.

* Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”. Niedawno opublikował książkę o Porozumieniach Sierpniowych.

** Artykuł ukazał sie w Temacie Tygodnia w „Kulturze Liberalnej” nr 86 (36/2010) z 31 sierpnia 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka