Kultura Liberalna Kultura Liberalna
670
BLOG

SZAHAJ: Jaka modernizacja w Polsce?

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 5

 Szanowni Państwo, od kołyski słyszymy kolorowe bajki o modernizacji. „Sytuacja w ojczyźnie musi się poprawić”, „nie może nie być lepiej”, „liczmy na siebie”, „żądajmy od państwa”…Slogany, pod którymi kryją się nasze sny o unowocześnieniu, dotyczą najróżniejszych obszarów naszego życia. Czego jednak oczekujemy? Czy tylko„ciepłej wody w kranach” – jak w swoim głośnym tekście napisał kiedyś Robert Krasowski? Apetyt przecież rośnie w miarę mycia… A przecież często do uszu obywateli dociera zjadliwy zarzut „braku wizji”! Nowe ruchy polityczne powstają pod znanymi od dawna hasłami…Tak czy inaczej, model innowacji, znany z początku lat 90., a polegający na imitowaniu gotowych rozwiązań niewątpliwie dostał zadyszki. Pytamy, jak więc wygląda mapa naszych poważnych marzeń w 2010 roku? Czy nadal chodzi tylko o przebudowę instytucji politycznych, zmianę mentalności, kopiowanie wzorców zachodnich, czy o szukanie własnej drogi wpisania się w zglobalizowany świat? Jak w takich warunkach można stworzyć spójną i możliwą do zrealizowania wizję rozwoju dla Polski? Innymi słowy – jak i co modernizować?

Andrzej Szahaj

Jaka modernizacja?

Zacznijmy od stwierdzenia, że dyskurs dotyczący modernizacji jest wyraźnie nacechowany aksjologicznie. Chęć modernizacji to bowiem chęć zmiany na lepsze. Czym jest jednak owo „lepsze”, zależy od wcześniejszych rozstrzygnięć co do tego czym jest Dobre Życie i Dobre Społeczeństwo.

Ten krotki wstęp był mi potrzebny do tego, aby pokazać, że dyskurs modernizacji jest dyskursem, w którym nie uda się uciec od wyborów o charakterze światopoglądowym i politycznym. Często o tym zapominamy, uważając, że modernizacja jest wartością oczywistą i zżymamy się na reakcję niektórych grup w łonie społeczeństwa, które podchodzą do zmian modernizacyjnych nieufnie czy wręcz wrogo. Nieufność ta czy wrogość może wyglądać z punktu widzenia modernizacyjnej większości jak coś irracjonalnego, wręcz głupiego. Przestrzegam przed takim podejściem, choćby dlatego, że rachunek modernizacyjny jest rachunkiem, w którym – z punktu widzenia określonych grup czy klas społecznych – mamy nie tylko zyski, ale i straty.

Także polska modernizacja po 1989 roku nie dla wszystkich grup czy klas społecznych była korzystna. Zmierzam do tego, aby powiedzieć, że także dalsza modernizacja nie dla wszystkich okaże się po równi korzystna, warto zatem zawsze pamiętać o interesach poszczególnych grup społecznych wtedy, gdy zastanawiamy się nad modelem modernizacji i jej pożądanym celem. Zauważmy przy tym, że przez modernizację rozumiemy najczęściej procesy, które wcześniej zaszły na Zachodzie, a które obecnie powinny zajść także u nas. Jest to milczące założenie całego polskiego (i nie tylko polskiego) dyskursu modernizacyjnego. Ponownie, nic tu nie jest oczywiste ani jednoznaczne. Można bowiem np. poddać w wątpliwość cały model modernizacji Zachodu, albo przynajmniej jakieś jego elementy. Często się to zresztą czyni.

Pytając zatem o modernizację Polski musimy przede wszystkim zapytać, o jaką nam modernizację chodzi? Czy o czysto imitacyjną, naśladującą procesy, które miały miejsce wcześniej gdzie indziej? Czy o modernizację „uniwersalną w kształcie, ale narodową z ducha”? W czyim interesie dokonywać się będzie owa modernizacja, kto w jej wyniku wygra a kto przegra? Jaki jest jej wyobrażony punkt docelowy? Powyżej postawione pytania zakładają już jednak, że procesami modernizacyjnymi da się w ogóle sterować. Jest to założenie dyskusyjne. Gdy popatrzymy na historię świata, to zobaczymy, że w niektórych miejscach modernizacja dokonywała się żywiołowo, jako skutek działania rynku kapitalistycznego, nieomal nie ograniczanego przez ingerencję państwa (Wielka Brytania w XIX wieku), gdy tymczasem winnych w innych była sterowana i nadzorowana przez państwo (Korea Południowa).

Modernizacja, jaka niewątpliwie dokonała się w Polsce przez ostatnie 20 lat, miała charakter bardziej żywiołowy niż sterowany. Dziś pora na zbiorowy namysł i wzięcie pewnych procesów zmian pod kontrolę. Nade wszystko pora, abyśmy się zastanowili, do jakiego punktu dojścia powinniśmy zmierzać, jaki model ustroju ekonomicznego i społecznego chcielibyśmy uznać za wzór, jaka kultura kapitalizmu powinna nam być bliska. Po 1989 roku zdarzyło nam się – w wyniku pewnego zbiegu okoliczności personalnych i historycznych – wzorować na anglosaskim modelu kapitalizmu, poszliśmy libertarianistyczną ścieżką wytyczoną przez Miltona Friedmana, przez co zaczęliśmy niezdarnie upodabniać się w wielu aspektach do amerykańskiego modelu społeczeństwa manifestacyjnej konsumpcji wspartej na skrajnie indywidualistycznym wyobrażeniu życia i sukcesu.

Nasze polskie dziwne pomieszanie skłonności do atomistycznego indywidualizmu, wręcz anarchii, doświadczanej przez lata i skutecznie demoralizującej niesprawiedliwości (zarówno z okresu starego systemu, jak i z okresu transfromacji) z neofickim umiłowaniem własności prywatnej i całkowicie powierzchownym, jedynie rytualnym traktowaniem przekazu religijnego katolicyzmu, doprowadziło do powstania prymitywnej wersji kapitalizmu typu południowoamarykańskiego oraz społeczeństwa wrogo do siebie nastawionych jednostek, które każdego, kto nie jest członkiem własnej rodziny, traktują jako potencjalnego wroga. Idea dobra wspólnego została całkowicie zdyskredytowana, czego znakomitym przykładem jest nasz stosunek do wspólnej przestrzeni urbanistycznej, czy ochrony środowiska.

Państwo polskie zgodnie z przekonaniem naszych rodzimych neoliberałów, że im go mniej w życiu ekonoimczymy i społecznym tym lepiej, wyrzekło się jakichkolwiek funkcji projektująco-planistycznych i zamieniło się w kiepskiego administratora własnej masy upadłościowej. Prymitywnie pojmowana ideologia liberalna przyczyniła się do tego, że uznano państwo za gracza, który z definicji niejako jest „psują”.

W moim przekonaniu najwyższa pora, aby przeorientować polski proces modernizacyjny z procesu żywiołowo-anarchistycznego, w proces planowany i dokonać świadomego wyboru modelu kapitalizmu, której sobie Polsce życzymy. Osobiście opowiadam się za odejściem od modelu anglosaskiego i wyborem modelu skandynawskiego, w moim przekonaniu stanowi on bowiem najlepszą wersję kapitalizmu oraz demokracji liberalnej, jaką udało się stworzyć w kręgu cywilizacji zachodniej (co nie znaczy, że jest wolny od wad).

Aby do modelu tego dojść, trzeba by dokonać istotnego zwrotu lewicowego w naszym podejściu do zagadnień gospodarczych oraz społecznych. Dotychczasowy model łączenia ultraliberalizmu w „bazie” i ultrakonserwatyzmu w „nadbudowie” (używając terminologii Marksa), należałoby zastąpić modelem socjaldemokratycznym w „bazie” i liberalnym w „nadbudowie”. Zwrot taki nie powinien być skądinąd niemiły tym liberałom, którzy miast wznosić modły do Miltona Friedmana czy Friedricha Augusta von Hayeka darzą szacunkiem i uznaniem J. S. Milla czy ruch tzw. Nowego Liberalizmu, który na XIX i XXw. doprowadził w Wielkiej Brytanii do narodzin idei oraz prawodawstwa państwa opiekuńczego.

Polska modernizacja winna wzorem Nowego Liberalizmu i modelu skandynawskiego zmierzać do tego, aby zwalczać niesprawiedliwość społeczną (po dokładnym zdefiniowaniu czym ona obecnie jest), zmniejszać nierówności społeczne (dziś w Polsce największe w Europie), likwidować bariery w dostępie do edukacji (dzisiejszy system edukacyjny w Polsce jest społecznie niesprawiedliwy), a także informacji (wykluczenie informacyjne jest jednym z najdotkliwszych w dobie społeczeństwa informacyjnego), uczynić z państwa aktywnego uczestnika gry społecznej, świadomie określającego cele społecznego rozwoju i nieunikającego planowania oraz prognozowania, odważnie ingerującego w sferę własności prywatnej czy samorządowej tam, gdzie efekty jej istnienia mogą być niekorzystne dla dobra wspólnego (środowisko kulturowe i przyrodnicze), wzmacniającego pożądane wzory aksjologiczne poprzez stwarzanie warunków dla rozkwitu kultury wysokiej, a przez to wspierającego kształtowanie się innowacyjnych środowisk społecznych, angażującego się aktywnie w rozwój nauki i szkolnictwa wyższego – najefektywniejszych narzędzi modernizacji ponowoczesnej.

* Andrzej Szahaj, profesor filozofii.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka