W braku dobra, mniejsze zło

Wielka tragedia polski to głosowanie adrenaliną, testosteronem i estrogenem, z całkowitym pominięciem mózgu. Wyborcy (przynajmniej ci aktywni w sieci) to dwie olbrzymie fale lemmingów, wrzeszczące na siebie nawzajem w wyścigu która pierwsza runie z klifu. Mało jest głosowania z głową. Z głową, czyli biorąc pod uwagę jakie korzyści może przynieść lub jakie szkody wywołać kandydat.

 

Afery, przewały, brzydki zapach z ust, wysypka na wierzchu dłoni, lapsus i klapsus, niski/wysoki wzrost - to jest wszystko nieistotne. Serio, nieistotne są nawet afery. Ilość pieniędzy które budżet traci przez wielkie afery jest w porównaniu z jego całością pomijalna. Osobiście jestem gotów dać się świni nażreć, jeśli przy tym ta świnia przyniesie mi korzyści.

 

Tu dochodzimy do problemu - żaden z kandydatów nie daje korzyści. Zanim lemmingi zaczną wyć i gryźć tarcze, proszę o uwagę: 

Ostatnim reformatorskim rządem jaki miała Polska był rząd AWS. Potwornie skłócony wewnętrznie, niemal synonimiczny dla ciągłej awantury, z wrogim prezydentem w Belwederze, przeprowadził cztery wielkie reformy strukturalne. No - trzy, jedną Prezio zawetował. Można to sobie porównać z dwoma latami rządów PiS w czasie których zrobiono nic albo z rządami Platformy w czasie których zrobiono nic. Oczywiście można wymieniać pomniejsze zasługi. Stworzono CBA, nabudowano Orlików. Nie natrząsam się z tymi Orlikami, choć wiem że to modne - to jeden z lepszych "małych" pomysłów w historii polskiej polityki, a kto nie wierzy niech się przyjrzy nastolatkom na ulicach Londynu. Albo pójdzie do zoo, do wybiegu z hipopotamami, na jedno wyjdzie.

 

CBA, Orliki, symboliczne obniżki podatków, przekształcenia armii i tak dalej - to wszystko nazywa się nic. To byłby naprawdę fajny drobiazg w dodatku do wielkich reform których Polska potrzebuje, ale samo w sobie jest naprawdę niczym. PiS rządził z przychylnym prezydentem i z mniejszym skłóceniem wewnętrznym niż AWS. PO rządziła z wrogim, ale słabym prezydentem, politycznie zbyt zależnym od brata. Obie strony konfliktu wykazały się głównie nieudolnością. Tusk jest jeśli o to chodzi zupełnym zerem, poza umiejętnością wbijania kolegom sztyletów w plecy nie ma właściwie nic, jego gabinet oprócz kręcenia lodów de facto nie działa. Aktywność rządu PiS ograniczała się właściwie wyłącznie do PRu (zabawne że to jest teraz głównym zarzutem PiS wobec PO) i ogłaszania "już za sekundkę, już za chwileczkę" stanie się coś wielkiego. Nieszczęścia takie jak Fotyga to coś, co zwolennicy PiS zapominają zbyt łatwo.

 

Wybór jest między dwiema nieudolnymi opcjami, dwiema opcjami nie rokującymi żadnych szans na poważne reformy, na przewodzenie narodowi, na wzięcie się za te olbrzymie trudy które nas czekają niedługo. Co pozostaje? W sumie spojrzenie na liczby.

 

Rząd PiS był jednym z niewielu który systematycznie, co roku, zadłużał się mniej. To nie jest wielki sukces - wciąż zadłużał nas bardziej niż potrafimy to udźwignąć, ale jakoś się ograniczał. Rząd PO charakteryzuje taki amok zadłużania nas, że poprzednim tak dobrym gospodarzem był Gierek. W tym roku Tusk zadłużył każdego Polaka na 2100zł. Łączny dług każdego z nas to obecnie 19tys złotych.

 

To jest tak naprawdę wszystko czego potrzeba. Bez wycia, bez gryzienia tarczy, bez drapania się po twarzy, bez przypominania kto kogo kiedy okłamał. Mowa o politykach. Politycy to kanalie bez sumienia, najgorsze co naród ma do zaoferowania. Rozstrząsanie który kiedy brzydko się zachował, który zmienił poglądy o 179 stopni a który o 180 stopni jest jak roztrząsanie osobistej moralności seryjnego gwałciciela. To jest zwyczajnie bez sensu. Nie mając świni która da pożytek, można przynajmniej wybrać świnię która mniej zaszkodzi. A do tego wystarczy porównać liczby. Strona GUS, czy money.pl jest szeroko i swobodnie dostępna. Polecam.