Piotr Smolanski Piotr Smolanski
68
BLOG

Kadry z Polski

Piotr Smolanski Piotr Smolanski Kultura Obserwuj notkę 0
Fascynacja fotografią miewa pewne skutki uboczne. Czasem człowiek patrzy na świat "przez obiektyw", nakładając na wszystko wokół linie kadrowania, minimalne ISO i tak dalej. Czasem człowiek zapamiętuje pewne wydarzenia jako zamrożone kadry, z doczepionym do nich krótkim opisem w formie emocji i pamięci o przedziale czasu otaczającego ów kadr. Po ostatniej (ledwie kilka dni temu) wizycie w Polsce mam takie kadry i krótkie klipy w głowie.

Agnieszka prowadzi samochód, gdzieś po prawej jedzie rowerzysta. Agnieszka: "Nie lubię rowerzystów". Jestem w stanie to zrozumieć. Jestem rowerzystą, nie lubię kierowców.

Dwóch młodych mężczyzn idzie przed siebie. Zamyśleni, wpatrzeni w przestrzeń. Cisza na długości tych 10m które pokonujemy idąc w z grubsza tym samym kierunku. Jeden obraca głowę do drugiego i mówi "Kręgosłup moralny narodu uległ jednak wykrzywieniu". Zatyka mnie. Czy to Bareja jest tworem Polaków, czy to Polacy są tworem Barei?

Piękne dziewczyny. Wszędzie. Przez tydzień ani jednego potwora z tych, które widuję regularnie w Anglii (tłuste zwały mięsa, kolebiące się kaczym chodem na swojej codziennej trasie dom-KFC). Polska jest błogosławionym krajem jeśli chodzi o urodę kobiecą. Niemcy mają i mieli dobry powód, żeby napadać na wszystko i wszystkich wokół. Jeśli taki Szwab ma do wyboru pójść pod huragan ognia z broni maszynowej albo wrócić do domu, do Frau, to nagle wojna wydaje się niemal rajem.

Idę chodnikiem. Muszę przycisnąć się niemal do parkujących na nim samochodów, żeby przepuścić jakąś blondynkę, która również upatrzyła sobie ten chodnik. Jedzie na nim rowerem. Prowadzi go jedną ręką, druga jest niezbędna do rozmawiania przez komórkę. Rower kolebie się, jedzie zbyt wolno, żeby mogła dobrze nad nim panować. Nie lubię rowerzystów.

Przez pomyłkę dałem kanarowi zły bilet. Jesteśmy już na przystanku, pod koniec spisywania, kiedy znajduję właściwy. Kanar długo sprawdza. Mieli myśli w głowie, zastanawia się co by tu jednak zrobić, żeby ten mandat wystawić. Dyszy czystą nienawiścią. Nie znajduje pretekstu, puszcza. Łapię jeszcze jego słowa do kolegi-kanara "i nagle chuj pierdolony bilet kurwa znajduje".

W witrynie sklepu z alkoholami reklama jakiejś wódki. Slogan "najdroższa wódka na świecie". Czy to jednak nie mówi więcej o zmianie sytuacji w Polsce niż całe tabele GUSu? Że takie hasło może teraz być reklamą?

Dworzec Centralny. Likwidowana kioskoksięgarnia zmieniana jest na sklep z koksem dla karków. Pozostał szyld "Księgarnia". Pod tym szyldem półki uginają się od wiader z chemią do niszczenia serc i metabolizmów. Idealnie i precyzyjnie pod tym szyldem napęczniała gęba jakiegoś karka. Księgarnia z koksem.

Muszę pojechać na dzień do Kielc. Pociąg którym mam jechać jest w rozkładzie w sieci, ale nie ma go na rozkładach rozwieszonych na dworcu. Na tych rozkładach z kolei jest pociąg, który naprawę nie istnieje. Łapię w końcu swój pociąg (ten nieobecny w rozkładzie). Rozmawiam z jakąś kobietą. Informacja podała jej czas odjazdu tego właśnie. W kasach powiedzieli jej, że takiego pociągu nie ma. Zawsze kiedy słyszę o strajku PKP wyobrażam sobie szarże policji konnej z metrowymi pałami.

Słońce bije z nieba jak młot. Kocham to. Idę chodnikiem układając sobie w głowie tę notkę. Myślenie o pisaniu o myśleniu o pisaniu. Przypomina mi się ten tekst z Konwickiego o ludziach, co to listy do praczki stylizują z myślą o pośmiertnym wydaniu. Winny.

Kolejka do bramek, już na Luton. Tłusta baba (tłusta po polsku, nie po angielsku, czyli koło 90kg, nie 200kg) stara się przede mnie wepchnąć. Niby niepostrzeżenie, przy każdym ruchu kolejki przesuwa się o tiptop dalej. Rozmawia przez komórkę, patrzy w inną stronę. Wpycha się z żelazną konsekwencją, zaraz zacznie zachodzić przede mnie. Tyle wysiłku o jeden metr. Ech, Warszawiacy. Robię zdecydowany krok do przodu. Gapi się na mnie z nienawiścią, dokładnie tą samą bezinteresowną polską nienawiścią, którą widziałem u kanara. Dopiero przechodząc przez bramki i zostawiając za sobą dyszące babsko i kilkanaście stojących w kolejce pięknych dziewczyn czuję że wróciłem do Anglii. Wita mnie szarość. Wszystko jest szare, bure, nijakie. Coraz trudniej jest bronić się przed zewem powrotu.


Jestem Quellistą, wierzącym w słowo Adama Smitha i chronienie najsłabszych przed skutkami owego słowa. To chyba czyni mnie centrystą. Niech i tak będzie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura