Wizualizacja nowego placu Teatralnego, fot. UM Warszawa, mat. pras.
Wizualizacja nowego placu Teatralnego, fot. UM Warszawa, mat. pras.

"Zieleń i zabytki nie stoją w sprzeczności. Betonoza czasem zabija też przestrzeń"

Redakcja Redakcja Zabytki Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Betonoza może, jak w przypadku Kielc nioszczyć zabytkową przestrzeń miasta. Walka z nią i zazielenianie ma sens, ale może naruszać, ale powinna uzupełniać zabytkowy charakter konkretnych obiektów. Niestety, wizualizacja nowego placu Teatralnego przeraża. Realizacja projektu zniszczyłaby kulturowe dziedzictwo tego miejsca – mówi Salonowi 24 Janusz Sujecki, varsavianista, stowarzyszenie Obrońcy Zabytków Warszawy.

Pojawiły się wizualizacje pełnego zieleni placu Teatralnego. Jak ocenia Pan to, jak wyglądać ma ten jeden z najpiękniejszych stołecznych placów?

Janusz Sujecki: W moim przekonaniu ta wizualizacja jest powodem świadomego niszczenia krajobrazu kulturowego Warszawy. Mówię świadomego, bo nie robią tego przecież dyletanci, ale ludzie mający pojęcie o architekturze, którzy muszą sobie zdawać sprawę, co oznaczałaby realizacja takiego projektu. Doszłoby do zasłonienia całej architektury placu Teatralnego, łącznie z jednym z najwybitniejszych zabytków klasy nie krajowej, ale europejskiej i światowej – Teatru Wielkiego. Widzimy tam wręcz las, jakąś sadzawkę, zza drzew gdzieś się wyłania Teatr Wielki i ratusz. Powiedzmy sobie wprost, jest to niszczenie krajobrazu kulturowego stolicy. Plac Teatralny wpisany jest jednak do rejestru zabytków, i nasze stowarzyszenie złoży protest do konserwatora.


Dlaczego jednak przeszkadza Wam zieleń, skoro w obecnych czasach, przy betonozie, jej obecność i odtworzenie stają się kluczowe?

Nikt nie protestuje przeciwko zieleni, ale przeciwko niszczeniu krajobrazu historycznych miejsc. Przed wojną na placu Teatralnym była zieleń, on nie był zupełnie goły i jak najbardziej można tę zieleń przywrócić. Na nowo utworzyć takie rozplanowanie zieleni, jak było to przed wojną. Już pod koniec XIX wieku pojawiły się duże klomby, ze sporą ilością zieleni, ogrodzone przepięknymi, artystycznymi barierkami. Natomiast jeśli chodzi o drzewa, to one nie powinny przekraczać pięciu, maksymalnie sześciu metrów wysokości. Nie mogą przesłaniać zabytków. Pałac Jabłonowskich nie został odbudowany po to, żeby go dziś zasłaniać, ale by go podziwiać. I większość warszawiaków i turystów tym budynkiem się zachwyca, a nawet nie ma świadomości, że to jest odbudowane.

Widzieliśmy jednak wstrząsające obrazki z Gniezna, gdzie miasto wygląda jak w krajobrazie po powodzi tysiąclecia. Wiele osób mówi, że to efekt betonozy. W Warszawie krytykowaliście Państwo sposób, w jaki rozbetonowuje się miasto, że sadzone drzewa przesłaniają najcenniejsze zabytki, jednak patrząc, do czego prowadzi betonoza, gdzie większy deszcz sprawia, że miasto jest zalane, a w upale nie da się oddychać, chyba jednak taką politykę uzasadnia?

Po pierwsze, jako stowarzyszenie Obrońcy Zabytków Warszawy nigdy nie krytykowaliśmy zieleni jako takiej, przeciwnie – uważamy, że w mieście jest jej zdecydowanie za mało. Krytykowaliśmy jedynie sadzenie niepasujących do zabytkowej przestrzeni drzew, które docelowo przesłonią zabytki. Takim przykładem jest tu oczywiście plac Pięciu Rogów, czy szpalery drzew, jakie mają pojawić się na ulicy Chmielnej. Drzewa tam nigdy w historii nie rosły, a teraz mają sięgać aż 9 metrów. Przesłonić zabytkową architekturę.

Uważamy, że w przypadku miejsc o wysokich walorach estetycznych, gdzie mamy architekturę niezwykle cenną, należy wybierać gatunki drzew po pierwsze takie, jakie rosły w tych miejscach na przykład w okresie międzywojennym i są wręcz podkreśleniem historycznych walorów danego miejsca. Po drugie gatunki drzew nie powinny przekraczać 6 metrów, by właśnie nie zasłaniać zabytków. Poza tym polityka władz polskich miast w sferze zieleni jest niekonsekwentna. W samej Warszawie przy okazji likwidacji bazaru Banacha wycięto szereg starych, przepięknych drzew. Skandalem był sposób renowacji Ogrodu Krasińskich oraz likwidacja terenów zielonych w mieście, np. zaakceptowanie likwidacji Skweru Wisłockiego między ulicą Smolną i Al. Jerozolimskimi.

Krytycznie oceniam dogęszczenie zabudowy na osiedlach, które następuje kosztem zieleni. Czy wycinanie starych drzew, z czym w mieście mamy od dawna do czynienia. Dlatego nie wierzę w to, że nagłe sadzenie zieleni tam, gdzie ma ona przesłonić zabytkowy układ urbanistyczny, przy jednoczesnym usuwaniu jej w wielu innych miejscach, wynikało z troski o nasze środowisko. Powtarzam, że nie sprzeciwiam się rozbetonowywaniu i zazielenianiu, ale musi to iść zgodnie z jakimś planem, i na pewno nie kosztem zabytkowej przestrzeni miejskiej.


Łatwo powiedzieć, ale to trochę jak łączenie ognia z wodą?

Nie do końca. W stolicy często podaję przykłady z Pragi-Północ. Chodzi o dwie zabytkowe ulice Środkową i Stalową. Na tej pierwszej władze chciały urządzić woonerf, który byłby całkowitym zaprzeczeniem historycznej architektury, zniszczeniem klimatu ulicy. I wtedy były ostre protesty. Na szczęście projekt wstrzymano. Z kolei pobliska ulica Stalowa to modelowy przykład pozytywnych działań. Usunięto zbędny beton, posadzono krzewy i drzewa – uwaga – dokładnie takie, jak rosły w tym miejscu przed wojną.

Nie tylko mamy do czynienia z zachowaniem historycznego charakteru ulicy, ale wręcz z jego wzmocnieniem. Projektom odnowienia placu Teatralnego z zielenią taką, jak w okresie międzywojennym można przyklasnąć. Budowanie jakiegoś lasu z sadzawką i zasłonięciu Teatru Narodowego – absolutnie nie! Bardzo krytycznie oceniam też przebudowę placu Pięciu Rogów i fakt, że rosnące tam drzewa mogą przesłonić zabytkowy dom Braci Jabłkowskich.

Wspomniana betonoza w polskich miastach doprowadziła jednak do sytuacji takiej jak w Gnieźnie. W Kielcach Rynek, który przez lata tonął w zieleni, kilkanaście lat temu przeszedł gruntowny remont, dziś jest gorącą, kamienną pustynią. Ludzie w takich miastach mogą powiedzieć – co nas obchodzi architektura, czy jest ładnie, ważniejsze jest, by było czym oddychać?

Kielce są bardzo dobrym przykładem – znam to miasto i pamiętam rynek z lat 80. Tam mieściło się coś na kształt wewnętrznego parku. I przez dekady ten układ wrósł w klimat miasta. Remont zakończony w 2011 roku oceniam fatalnie. Tu betonoza nie tylko usunęła zieleń, ale też zniszczyła tradycyjną przestrzeń architektoniczną tej części miasta. Architektura i zieleń nie muszą stać w sprzeczności.

Jeśli jednak sadzi się drzewa w miejscu zabytkowym, nie powinny one przesłaniać architektury, ale ją uzupełniać. Na nowoczesnych osiedlach tej zieleni powinno być więcej. Są też takie miejsca, jak Pasaż Wiecha w Warszawie, gdzie beton, szkło w upale są nie do wytrzymania. A architektura jest tak szpetna, że wysoka zieleń może być pożądana, jako element maskujący.

Źródło zdjęcia: Wizualizacja nowego placu Teatralnego, fot. UM Warszawa, mat. pras.

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura