Przykre jest przyznawanie orderów po śmierci. Choć czasem wcześniej się nie da. Kiedy w wypadku samochodowym zginął mój znajomy, 30-latek raptem, który w swoim fachu bardzo dużo dla Rzplitej uczynił, ówczesny Pan Prezydent odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Zasługi. Dla Matki Sobka było to niezwykłe, że najwyższe władze doceniły jej Syna. Pewnie kiedyś i tak by otrzymał to odznaczenie, ale był przecież dopiero na początku swej zawodowej kariery i - nie boję się użyć tego słowa - swojej służby dla Polski.
Inaczej jest jednak, kiedy pośmiertnie odznacza się osoby, od dawna znajdująces się w Narodowym Panteonie, a którym - mówiąc brutalnie - bliżej jest niż dalej. Czyżby nie było wcześniej czasu? Czyż Krzyż Polonia Restituta nie należał się aby ży-we-mu Zbigniewowi Zapasiewiczowi, a nie Jego doczesnym szczątkom? Minister Bogdan Zdrojewski tłumaczył się, że czekał do urodzin Mistrza. No tak, no tak...
Czemu się nagle czepiam takiej abstrakcyjnej sprawy jak order - mógłby zapytać Czytelnik. Zdaję sobie sprawę, że order jest tylko symbolem, ale też i aż symbolem. To forma w jakiej państwo dziękuje swojemu obywatelowi, za jego pracę, za jego osiągnięcia, za sukcesy i za przyczynienie się w rozwój Rzplitej..
Są jeszcze wśród nas - i oby jak najdłużej! - Franciszek Pieczka, czy Andrzej Łapicki. Czy władzom Najjaśniejszej nie przypomni się nagle w dniu, gdy już ich zabraknie, że należy ich uhonorować?
Inne tematy w dziale Rozmaitości