Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki
139
BLOG

Skosztować Pennaca (maj 2007) [EtnoDziennik pisany po niewczasie

Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki Kultura Obserwuj notkę 1

Książka może być słodka, gorzka, kwaśna, cierpka. Mdła - tak też się zdarza. Naszprycowana stabilizatorami, czy emulgatorami. Książka może zaspokoić, albo pozostawić z uczuciem niedosytu. Może być wreszcie smaczna albo niestrawna, czy wręcz - uchowaj Boże! - trująca.

Może stać się pełnym ambiwalencji Jabłkiem Poznania Dobrego i Złego, ale i Zatrutym Jabłkiem Królewny Śnieżki. Esej Daniela Pennaca jest zaś (mniam, mniam) sma-ko-wi-ty! Palce lizać i przewracać stronę za stroną! Znakomicie przyrządzony, doprawiony, a rozkosz obcowania z soczystym językiem jest porównywalna do uczty, ha, nawet do uczty Babett (tu chapeau bas przed tłumaczką, która dzielnie wspierała autora wspaniałą polszczyzną). Bo Pennacowa "Jak powieść" traktuje o smakowaniu słowa. I o dzieleniu się tą radością z innymi, o zachęcaniu innych do korzystania z przebogatej spiżarni literackiej.

Pennac jest zarówno kuchmistrzem, ale i apostołem literatury. Ale jak zachęcić kogoś do czytania, zaintrygować? I czy w ogóle należy zachęcać? Czy jest potrzeba udowadniania komuś, że lektura jest konieczna? że warto spędzić - ba! - zmarnotrawić cenny czas nad książką? no i - równie ważne pytanie - warto czy trzeba? Zachęcić i wprowadzić w świat fabuły, narracji, ale przede wszystkim w język. Ukazać, że jest on zupełnie, ale to zupełnie inny niż ten znany z ulicy, czy z telewizji. Że jest plastyczny, że potrafi oddać wrażenia, które zdawałoby się, są dostępne jedynie dla zmysłów. Że wywołuje rozczulenie, uśmiech, łzy. Że może rozpalić, a może i zgasić.
 
Jak zachęcić, jak się podzielić? Szczególnie, że ten "ktoś", ten "inny" to współczesny młody człowiek, któremu geronci permanentnie starają się zaszczepić bakcyla czytania. Jednak w większości wypadków to zaszczepianie zdaje się ograniczać jedynie do imperatywu: "czytaj!" A przecież - na co ciekawie zwraca uwagę Pennac już w pierwszym akapicie - czasownik "czytać" nie znosi trybu rozkazującego, podobnie zresztą jak słowo "kochać". "Bo czas na książkę tak jak i na miłość, jest czasem wykradzionym". Trzeba o niego walczyć, wykrawać z dnia, zdobywać. Samemu. Dlatego pierwszym ze sporządzonych przez Pennaca kardynalnych praw czytelnika jest "prawo do nie czytania". Jak ktoś nie chce czytać, jak ktoś nie chce kochać, jak ktoś nie chce spożywać…

Ale przed czytaniem jest słuchanie. Słuchanie bajek na dobranoc, słuchanie w klasie. Słowem - słuchanie głośnego czytania. Czytamy książki dzieciom ale i sami lubimy posłuchać. Ot radiową powieść w odcinkach. Z dzieciństwa pamiętam jak w "Radio dzieciom" Grażyna Barszczewska czytała o perypetiach rodu Pożyczalskich Mary Norton i nie mogliśmy się z bratem doczekać kolejnego rozdziału. A w "Lecie z radiem" Piotr Fronczewski czytał "Trylogię", a Mieczysław Czechowicz… no właśnie, co też to czytał Czechowicz… czy aby nie "Profesora Wilczura" Dołęgi-Mostowicza?… Zaś "Lesia" Chmielewskiej czytał… no już nie pamiętam. Ale pragnienie pozostało, pragnienie słuchania. Co też wydarzy się dalej…
- Na następny odcinek zapraszamy jutro o tej samej porze - mówił spiker. Nie! Nie chcę czekać! Regał z książkami jest bliżej. Bo choć wszystko o czym pisze Pennac, to rzeczy powszechnie znane, odczuwalne przez każdego czytelnika, ale jakby po raz pierwszy zebrane, upichcone i wykwintnie podane. A przede wszystkim - powtórzę - sma-ko-wi-te.

Składanie liter w słowa, tych w zdania… "Czytanie, tego uczą w szkole. Miłość czytania natomiast…" No właśnie… I Pennac przemyca mimochodem swoje ukochane książki, do których chciałby, by sięgnął jego czytelnik. Bo książka często skrywa za sobą kogoś, tego, który ją podał, zachęcił do lektury. Gdyż "nasze najpiękniejsze lektury zawdzięczamy najczęściej bliskiej osobie". To takie banalne… Ale ilekroć sięgam, czy choćby rzucę okiem na regał i z grzbietów książek uśmiechną się nazwiska Williama Faulknera czy Flannery O’Connor to przed oczami staje mi zawsze pewna dziewczyna, która kiedyś, przed laty sięgnęła i zerwała je dla mnie z półki.

A może dla kogoś za którąś smakowitą książką skrywam się ja? albo Ty? Weź proszę - i skosztuj…

- - -
Daniel Pennac, "Jak powieść", tłum. z franc. Katarzyna Bieńkowska; WWL Muza SA, Warszawa 2007, ss. 172
__________

Niniejszy tekst stanowi kontynuację cyklu "Etnodziennik pisany po niewczasie", który ukazywał się w miesięczniku "op.cit." w latach 2002-04.
 

Wtrynia swe trzy grosze od 26 maja 2009 r. "Hospicjum Zaolzie" - rzecz o umieraniu polskości na zachodnim brzegu Olzy Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2014 Teksty rozproszone (w sieci) Kogo mierzi Księstwo Cieszyńskie. W poszukiwaniu istoty bycia "stela" (Dziennik Zachodni) Mocne uderzenie (obrazki z Wileńszczyzny) (zw.lt) Wraca sprawa Zaolzia (Rzeczpospolita) Cień Czarnej Julki (gazetacodzienna.pl)   Lubczasopismo   Sympatie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura