Byłem tylko czytelnikiem Jego felietonów i nic ponadto. Raz tyko przez przypadek znaleźliśmy się przy wspólnym stole - kwiecień 2007, pierwsza rocznica powstania „Dziennika”.
Poczułem się niezmiernie zaszczycony, że dosiadł się do mnie samotnego (nikogo nie znałem na sali) sam Mistrz Felietonu, a z drugiej strony przeżyłem szok, że wybrał miejsce gdzieś z boku, przez nikogo niezauważany.
Jeszcze raz dziękuję Panu za tamto spotkanie. R. I. P.
Inne tematy w dziale Rozmaitości