W wieku 54 lat Mirosław Drzewiecki przejrzał na oczy: "jestem od 20 lat w parlamencie i nigdy nie myślałem, że polityka jest takim okrutnym zwierzakiem, który potrafi zjadać ludzi". Jest to odkrycie na miarę bywalca zamtuza - Boże! toż tu uprawia się nierząd!
Pan minister nigdy nie należał do grona moich ulubieńców, ale wczorajszą wypowiedzią dla TVN pogrążył się jeszcze bardziej. Jak można mieć bowiem szacunek do obrażalskiego paniczyka: "gardzę polityką, nie chcę być jej zakładnikiem". Ach tak, to wołami do polityki ciągnęli? I pewnie rządzą nami ludzie z łapanki? Obawiam się, że takich Drzewieckich, kierujących się moralnością Kalego mamy sporo wśród luminarzy naszego życia politycznego. Wystarczy, że podwinie się im noga, że obsmarują media, odwrócą się koledzy, a już obwiniają o wszystko "system", który wcześniej albo im nie przeszkadzał, albo go nie zauważali.
I przyznaję, że w tym kontekście nabrałem szacunku do tych polityków (również nie z mojej bajki) którzy dostawali bęcki, gnojono ich aż miło, a jednak podnieśli się, otrząsnęli i co najważniejsze - nie obrażali się na cały świat.
Inne tematy w dziale Polityka