Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki
595
BLOG

Okupanci z orzełkiem na czapkach

Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 r. okazało się, że jakakolwiek próba reform ustrojowych w Czechosłowacji i budowanie „socjalizmu z ludzką twarzą” bez akceptacji Moskwy jest niemożliwe. „Socjalizm” miał mieć tylko jedną twarz – Leonida Breżniewa, który zadekretował, że państwa „socjalistyczne” mogą się cieszyć jedynie ograniczoną suwerennością; innymi słowy, że w każdej chwili można wkroczyć zbrojnie na ich terytorium, wykorzystując przy tym jednostki wojskowe innego państwa o ograniczonej suwerenności, na przykład takiej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

Specjalnie dla żołnierzy i oficerów z orzełkami na czapkach 23 sierpnia ukazało się wydanie nadzwyczajne polskojęzycznego organu Komunistycznej Partii Czechosłowacji w Ostrawie – jednej gazety dla zaolziańskich Polaków – „Głos Ludu”, kolportowane następnie przez dziennikarkę Ładę [Władysławę] Krumniklową na tych terenach Czech, które zajęła 2 Armia Wojska Polskiego. Nad nagłówkiem umieszczono artykuł wstępny zatytułowany „Polacy do Polaków”:

„Żołnierze-Polacy okupujący Czechosłowację! Jak Was przekonać o tym, że socjalizm jest dla nas pojęciem świętym, że chcemy w tym kraju żyć godnie, po ludzku?! Żołnierze-Polacy okupujący Czechosłowację! My, Polacy w Czechosłowacji, odarci przez historię z ojczyzny, zawsze marzyliśmy o Polsce jako o naszej Macierzy, jako o naszej kolebce. Ale oto nowa Czechosłowacja okazała się dla nas nie macochą, ale domem rodzinnym. Na długo jesteśmy zmuszeni uważać Polskę za matkę, która zdradziła. Dlaczego, żołnierze-okupanci, poszliście na nowe San Domingo?”

image

Ale w artykule na drugiej stronie, podpisanym inicjałami W. K. (najprawdopodobniej autorstwa Krumniklowej) wyrażono na swój sposób zrozumienie, dlaczego ci chłopcy zbrojnie przekroczyli granicę. „To są Polacy, żołnierze, którzy musieli usłuchać rozkazu dowództwa. Chcąc czy nie chcąc, musieli pójść”. A stanęli dopiero „w okolicach Ołomuńca, Szumperka, w Czechach koło Jaromierza, Trutnowa, Pardubic, w Opawie i innych miejscowościach” (…) „Szkoda, że jednostki polskich wojsk nie stacjonują na Śląsku Cieszyńskim [tj. na Zaolziu – przyp. jot]. Spotkaliby się ze swoimi rodakami, którzy tutaj żyją i pracują, którzy się tutaj urodzili i którzy tutaj znajdują wieczny odpoczynek”. Ale zaraz padała dość trzeźwa uwaga: „Dobrze, że polskie jednostki wojska tutaj nie stacjonują, bo Czesi z pewnością przypominaliby i wypominali nam, żyjącym tu Polakom, rok 1938 – tragiczne w swych skutkach Monachium. A jednak chętnie byśmy porozmawiali. Łatwo byśmy się porozumieli, bo przecież mówimy tym samym językiem”.

„Okupacja. Ani teraz nie można inaczej tego nazwać. To jest nieprawa, straszna okupacja suwerennego kraju, który jest i naszym krajem. Ludzie mają rację, patrząc na polskich żołnierzy jak na okupantów, którzy w ramach Układu Warszawskiego są na terenie Czechosłowacji. Zrozumcie nas, nas 70 000 Polaków. Zrozumcie nas, polscy żołnierze i oficerowie, zrozumcie nas – w Komitecie Centralnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, w rządzie PRL, ambasadzie i konsulacie. Tak. Jesteśmy cząstką wielkiego narodu polskiego, z którego chlubnych kart historii jesteśmy dumni. Ale w żadnym wypadku nie możemy być dumni z tego, co się w tych dniach stało, jest nam tak bardzo przykro, że nie sposób tego wyrazić”.

„Mieliśmy w przeszłości do narodu czeskiego i słowackiego nieraz zastrzeżenia za niewłaściwie rozwiązywaną politykę narodowościową. Teraz jednak te sprawy stoją na uboczu. Teraz jesteśmy nieszczęśliwi razem z nimi”. I dlatego zaraz pojawiał się apel: „Prosimy Was, drodzy żołnierze Polskiego Wojska Ludowego, którego historia walk jest tak chlubna, w razie jakiegoś tragicznego splotu okoliczności nie strzelajcie do ludzi! Może strzelalibyście do nas, do Waszych rodaków. Strzelalibyście do naszych rodziców, dzieci, sióstr i braci”.

Niestety doszło jednak do tragedii dwa tygodnie później, na początku września w Jiczynie. Pijany polski szeregowy, niejaki Stefan Dorna zabił na ulicy dwie osoby a kilka ranił…

„Jesteśmy przekonani, że zrozumiecie tych wszystkich ludzi, którzy z Wami dyskutują, którzy Wam mówią przykre słowa, Wy byście inaczej nie postępowali…”, pisała dalej W. K. „Wspomnijcie momenty w Waszym kraju – Październik. Gdyby tak wtedy stało się w Polsce, jak teraz u nas w Czechosłowacji? Co byście zrobili? Czy z całkowitą rezygnacją przyjęlibyście okupację?” A w październiku 1956 było przecież w Polsce gorąco i naprawdę mogła się strumieniami polać krew. Ale czy wiedzieli o tym żołnierze, którzy mieli wtedy po sześć-siedem lat?

„Pokazano we wtorkowym Dzienniku TV dwa zdjęcia: przedstawiają Plac Wacława w Pradze z czołgami radzieckimi, wokół których jest pełno ludzi. Komentator tak mniej więcej powiedział: …ludność Pragi serdecznie witała wojska… To nieprawda! Czyż tak Was witano?”

Interwencyjne wojska „witano” napisami przeciwko okupacji. W Łąkach, położonych między Karwiną a Czeskim Cieszynem dzieci na drodze pisały hasła, co bardzo zgrabnie opisał reporter „Głosu Ludu”: „Pada deszcz. Drobny kapuśniak zacina nieznośnie. Dzieci mają włosy przyklejone do czół, obok stoi wiadro z wapnem, leżą rowery. Dzieci machają do przejeżdżających samochodów. Są szczęśliwe, robią to, co dyktuje im serce”. Również w Czeskim Cieszynie pojawiły się napisy, także po polsku, ku pokrzepieniu, wyrażające solidarność z premierem Alexandrem Dubčekiem i prezydentem Ludvíkiem Svobodą. „Obok haseł: JESTEŚMY Z DUBČEKIEM! SVOBODA NAM SIŁY DODA! JEDNOŚĆ I ZGODA, Z NAMI SVOBODA! – można spotkać i takie hasło: KAŻDY »POSERA« [czes. zasraniec – przyp. jot] WSPIERA KOLDERA!

A z Drahomírem Kolderem, który należał do grona czechosłowackich aparatczyków „zapraszających do udzielenia bratniej pomocy” rozliczano się w Hawierzowie. „W rozgłośni miejskiej wyrażono zdecydowany protest przeciw kolaborantom i samozwańcom, m. in. przeciw D. Koldrowi, który, jako poseł za obwód Hawierzowa, stracił definitywnie zaufanie. Na wezwanie obywateli Gottwaldowa [obecnie Zlin – przyp. jot], którzy usiłują zdjąć kolaboranta [Aloisa] Indrę, zebrano przed południem ponad 20 tys. głosów przeciw D. Koldrowi. Tym samym D. Kolder nie może reprezentować obywateli Hawierzowa. najwyżej samego siebie”.

Ale widać, że poza Indrą, Kolderem i innymi towarzyszami już działała w regionie piąta kolumna, posługująca się plotką, którą obecnie nazywamy z angielska „fake newsem”. „Wymysłem okazały się (…) głosy, które rozniosły się podczas mityngu przed ratuszem w Ostrawie, iż polscy obywatele w Cz. Cieszynie plądrują mieszkania Czechów. Czs. Radio wczoraj słusznie potępiło te nieodpowiedzialne akcje, stając w obronie obywateli narodowości polskiej i nawołując do współpracy oraz zachowania jedności wszystkich grup narodowych na Śląsku Cieszyńskim”.

I to wszystko mogli sobie przeczytać polscy wojacy, z których dziesięciu nie powróciło już do domu. Pięciu zginęło podczas nieostrożnego obchodzenia się z bronią, trzech w wypadkach komunikacyjnych, jednego zastrzelił kolega, a jeden popełnił samobójstwo. Zapewne kiedy wzięto go do wojska ani przez myśl mu nie przeszło, że dostanie rozkaz bycia okupantem.

Wtrynia swe trzy grosze od 26 maja 2009 r. "Hospicjum Zaolzie" - rzecz o umieraniu polskości na zachodnim brzegu Olzy Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2014 Teksty rozproszone (w sieci) Kogo mierzi Księstwo Cieszyńskie. W poszukiwaniu istoty bycia "stela" (Dziennik Zachodni) Mocne uderzenie (obrazki z Wileńszczyzny) (zw.lt) Wraca sprawa Zaolzia (Rzeczpospolita) Cień Czarnej Julki (gazetacodzienna.pl)   Lubczasopismo   Sympatie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura