Leszek. Leszek.
489
BLOG

Pecunia non olet

Leszek. Leszek. Polityka Obserwuj notkę 5

George Bernard Shaw przeżył swego czasu nieprzyjemną przygodę.
Otóż bawiąc w Londynie, zaparkował samochód - odkryty kabriolet - przy krewążniku i wszedł na chwilę do banku. Po wyjściu z niego stwierdził brak płaszcza, który pozostwił na tylnym siedzeniu.
Rzecz jasna - trudno było nie rozpoznać charakterystycznej postaci Wielkiego Kpiarza, nie to co dzisiaj, kiedy celebryci muszą nosić tabliczki na szyjach -  szybko zgromadzil się tłumek ludzi wydziwiających a to na strażnika:
"Bo stoi bałwan przecież po coś tutaj chyba, nie? Od czego jest jak nie od obserwowania ulicy?"
a to na samego Shawa:
"ale że też Mistrz nie pmyślał, no jak można zostawiać cenny płaszcz tak nie pilnowany? No jak można?"
a to na kiełkująca już wówczas znieczulicę:
"Że też nikt nie zareagował..."
a to na upadek obyczajów w ogóle:
"Za moich czasów nie do pomyślenia żeby w biały dzień, w takiej porządnej okolicy!".
Znalazło się i paru zawistników jak wszędzie, ale mniejsza z nimi.
Słowem - zmaterializował się na londyńskiej ulicy salon24 pełen światłych i ogarniętych ludzi, pełnych życiowych mądrości i szczęśliwych, że mają okazję błysnąć jakimś konceptem nie tylko wobec większej niż zwykle przy obiedzie publiczności ale i wobec - ho! ho! - samego Goerge Bernarda Shawa - tyleż znienawidzonego ile podziwianego przez "śmietanę" towarzyską.
Shaw, potoczywszy ciężkim wzrokiem po zebranych powiedział:
"Strażnik bałwan, przechodnie ślepi, ja - lekkomyślny a świat schodzi na psy, to prawda. Na szczęście jeszcze złodzieje porządnie robią co do nich należy"
I odjechał.

Przypomniała mi się ta anegdota przy okazji lamentu wywołanego decyzją o tym, że jakieś tam gazeciny nie zostaną dopompowane zastrzykiem lubej mamony w związku z czym coś tam - nie wiem dokładnie co ale nic dobrego z pewnością.
Szczególnie niedobre to jest dla tych niedopompowanych.
Rzecz jasna ucierpi na tym i literatura, i czytelnictwo (he he) i zapewne kultura narodowa o gwałconej rewolucyjnej sprawiedliwości nie mowiąc.
Są też i jasne strony tego okropnego wydarzenia - oto po "interwencji" pana redaktora Jakiegoś Tam i Drugiego Równie-Wpływowego dobry i "otwarty"  pan minister obiecał poprawę i znalezienie odrobinę kasy coby wydawców nafutrować.
Siłą rzeczy wywiązała się też "burza rozumów" na temat "Jakby tu prawidłowo dzielić zrabowane pieniądze?"

Ani mi w głowie węszyć złowrogi spisek pełowego, cierpiącego na ustawiczny słowotok ministra mający na celu odwrócenia uwagi pismaczego towarzystwa od poczynań jego rządu - robi co robi, bo taka jego rola a przecież nie sposób poedejrzewać go o to, że przy tym myśli.
Z podziwem tylko obserwuję spektakl, w którym bez reżysera wszyscy narzekają na wszystko - niektórzy obrzucając bliźnich błotem, inni przedstawiając swoje pomysły na rozwiązanie co dzień wyłażących "problemów" a nikomu nie przyjdzie do głowy, że tak naprawdę chodzi tylko o to, że choć świat wciąż schodzi na psy to złodzieje robią co do nich należy coraz sprawniej, bo okradani już nie tylko że nie protestują ale im - jak przy okazji dotacji do gazecim - kibicują.

Leszek.
O mnie Leszek.

Osobnicy o inteligencji niższej lub równej inteligencji owczarka niemieckiego, trolle a także gawędziarze nie potrafiący rozpoznać meritum notki na tym blogu banowani są niezwłocznie i z przyjemnością.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka