W narracji pewnego filmu - słowa poddające analizie tzw. oczekiwania:
Nasze oczekiwania czasem bledną wobec tego, co niesie nieoczekiwane.
Innym słowy, podpięci jesteśmy do konkretnych oczekiwań, wręcz sfrustrowani, że nie następuje ich realizacja, że świat jest głuchy na nasz autorski pomysł tego, co powinno nastąpić.
A tu nagle los obdarowuje nas lepszą wersją, o jakiej nawet nie śmialismy zamarzyć.
Czasem własne oczekiwania deprecjonują nas samych.
Czyli zły rozmiar na nas, albo osoby - wobec której adresujemy te oczekiwania.
Ta osoba może być bardzo Ok, ale nasze oczekiwania są jak sztywny garnitur/gorset, w którym trudno normalnie funkcjonować.
I kiedy sobie odpuszczamy tę niewłaściwą część oczekiwań, widzimy piękno tej osoby, to wszystko co zasłaniała kotara źle dobranych oczekiwań.
Oczywiście są oczekiwania bazowe, bez których no nie sposób żyć. Choćby wzajemna szczerość, ciepło, zrozumienie.
Ale naprawdę nie trzeba wspólnie bywać w świecie pasji, bo nie jest wymogiem by były identyczne, a jeśli rożnią się, naprawdę nie muszą równo obie strony zachwycać.
Jest w tym coś wręcz perwersyjnie przyjemnego, że nie trzeba razem, choć jest się razem.
A potem powrót do domu i już relacje z seansu nikogo nie zmęczą, bo sam dialog zakochanych to miłość.
To czego oczekujemy jest tylko początkiem, a to co nieoczekiwane - zmienia nasze życie.
Ten filmowy cytat akurat odnosi się to piękniejszej wersji życia, niż się założyło w oczekiwaniach.
Może też być odwrotnie. Etap rozczarowania. To naturalne w końcu, jeśli pewna może być tylko śmierć.
Oczekiwania mogą zabić, mogą być cichym rakiem duszy. Życie jest dobre, spokojne, wyważone zachmurzenie i blask słońca, ale oczekiwania wzbijają niepotrzebny tuman kurzu i nic już nie widać. Żadnej prawdy życiowej.
Zakwaszenie myśli oczekiwaniami, czyni z nas ślepców na wartości tej drugiej osoby. Bo pokochaliśmy, więc jest wartością.
Oczekiwania zwasze będa tłoczyć się do drzwi jaźni. Zawsze.
Ale od czasu do czasu zdejmijmy okulary oczekiwań i spójrzmy na nagość osoby kochanej.
Jeśli nawet bez naszych oczekiwań jest chłodna, niemile zdystansowana, to już wiemy...
Ale jeśli zobaczymy naprawdę ładną postać. Dobrą, niedoskonałą jak my, ale wartą naszego pozostania razem - to warto było zdmuchnąć ten pył oczekiwań dla takiego widoku.
I dziwna sprawa. Oczekiwania innych strasznie je tuczą. Głupia sprawa, ale dokładnie tak jest.
Bo oczekiwania to ciągle wisząca matura z naszego życia, i ból w żołądku czy damy radę, czy nie rozczarujemy.
Jeśli dziewczyna nie znosi kuchni, każdy jej obiad będzie egzaminem. A po słowach jej partnera, może dziś uda ci się coś zjadliwego dać - kasuje się nie tylko pokonanie niechęci do gotowania, ale i nigdy nie urodzi sie z takich słów pyszny posiłek.
Niby tylko obiadki, ale za 5 minut zawali się cały związek. Choć nie musiał.
Gdy partner jest młodszy od kobiety, i choć bardzo kochaja się, on zawsze bedzie miał kompleks gówniarza.
Nawet rówieśnik chce stanąć na wysokości zadania jako partner, nie zawsze mu wychodzi, ale jest przynajmniej wolny od kompleksu małolata - co w jaźni mężczyzny z takiego równania wychodzi nie-mężczyzna. Nie bedzie z tym walczył, bo metryki nie zmieni...będzie szukał takich miejsc na globie, gdzie nie dopadną go ...oczekiwania.
Jakieś niegroźne oczekiwania zawsze pojawiać się będa.
Ważne, by z nich twardo nie rozliczać. Wplatać w luźny, pogodny dialog, żartować z nich, coś szepnąć, ale by nie było klimatu na dywaniku u dyrektora.
Istotnym jest wiedza, że nie wszystkie nasze oczekiwania są ok. Czasem są wypadkową naszych problemów, kompleksów i nijak się mają do kwestii miłości. Nawet jeśli skataloguejmy je pod hasło miłość. Czy deficyty emocjonalne z czasów, który dorastaliśmy. Związek nie jest od naprawiania tego. On ma inne zadania...choć przy okazji mogą zagoić się dawne rany. Ale przy okazji.
Czy ktoś nas naprawdę kocha widać tylko w jednej jedynej opcji. Gdy czuje się wolny. Wtedy tak albo nie jest prawdą.
Pod batem oczekiwań nie padnie ani tak ani nie... za to na pewno dopadnie silna pokusa dezercji.
Oczekiwania są jak drożdże - sprzyjające warunki - a one mnożą się. To dobry proces. Ważne, by naczynie nie było za ciasne, by ich za ciasna rama warunków granicznych - nie stała się katem ich żywotności.
By swobodnie mogły połączyć z się z tymi wszystkimi produktami rzeczywistości, które oczekiwaniami nie są. Tylko wtedy - zrodzone tak ciasto doznań, eksploracji życia - pojawi się na stole dnia, którego data będzie nominowana do wartości progowej, w rozumieniu - istotnej.
Fatalnie skomponowane oczekiwania są kornikiem naszej wolności, jak i tych - których dane jest nam spotkać.
I mały przykład. Koncert - jego początek. Widz czeka na nazwisko, które zwabiło.
Pierwsze takty muzyki - ciemność, helikoptery z operatorami rejestrują reakcję zebranych.
Nie pojawia się gwiazda, lecz jedynie jego głos i coś jeszcze.
Lekka dezorientacja - bo oczekiwania skrojone wg stereotypowej inauguracji koncertów.
Czy pomimo tego - widz dostał więcej czy mniej?
Inne tematy w dziale Rozmaitości