Czy ktokolwiek obraz "Hannibal" osadziłby w nurcie kina opowieści miłosnych?
Nie sądzę.
Jednak ja to uczynię.
Czy jest w tym moja przewrotność ?
Nie.
W każdej miłości jest coś z obsesji.
W każdej miłości jest wiele pasji.
W każdej miłości jest obawa i lęk.
W każdej miłości jest pościg i chęć dezercji, choćby na chwil kilka.
W każdej miłości jest próba sił obojga.
I wszystko to, co jest wyżej - wypełnia historię Hannibala i Clarice.
Gdyby tak odrzucić aspekt socjopatii bohatera i dostrzec jakim jest mężczyzną w swej specyficznej miłości do agentki C.
Ale to byłoby za łatwe. To utrąciłoby paradoks kontekstu.
Zostaje więc psychopata i jego świat....uczuć.
I tu już pierwsze schody - psychopaci nie czują. Spacyfikują najmniejszy objaw uczucia. Uczucia w życiu psychopaty, to jak woda w jego płucach. Udusi się.
Hannibal nie. Wręcz odwrotnie. On się delektuje. Fakt, na bardzo perwersyjny sposób - ale jednak.
Jawi się jako cichy, dyskretny wielbiciel kobiety. Zmuszony do wycierania z każdego przedmiotu swych linii papilarnych - posyła jej krem do dłoni. Cyniczny esteta, ale bez bylejakości w tej niewinnej perwersji. Bo zamawia krem, miksturę, aptecznie wręcz skomponowaną z egzotycznych składników.
Niewidoczny dla niej - uprawia z nią seks.
Scena przy karuzelach.
Ona nieświadoma, choć czujna - to jednak zgwałcona jego dotykiem. Jego otwarta dłoń muska bogactwo jej włosów. Ten krótki moment zrównania się jego na karuzeli, z mejscem gdzie ona stała.
Poezja. Męska penetracja blednie przy takiej formie brania kobiety dla siebie, dla swej przyjemności. Poczuła, to co było tak trudne do uchwycenia.
I coś tak bardzo dla mnie. Pomimo opozycji zła z dobrem - tak często umownym - zło zagarnia na ramiona ranne, bezwładne dobro.
Zatrzymana chwila, gdy ona nieprzytomna na jego ramionach - a on delektuje się widokiem jej oddania mu bez oddania.
Ileż w tym jest seksu bez seksu.
Jedna ze scen finałowych. Skuci kajdankami, obława policyjna prawie za progiem, on bierze siekierę i mówi:
- Będzie bolało.
W tle martwy agent z otwartym mózgiem, więc ona zdaje sobie sprawę, że takie "rozpięcie" kajdanek to bardzo realna sprawa.
Pada cios.
W czyj nadgarstek uderzy miłość?
Retoryczne pytanie. Hannibal odciął swoją dłoń.
Kilka chwil wcześniej jego słowa:
-Moja dziewczynka...
Nie ma we mnie lęku, że jest ze mną coś nie tak, bo tak widzę ten film. Bo widzę piękno, wzruszenie w scenach, gdzie większość krzyknęłaby - chore!
Wystarczy spojrzeć detalicznie - ale nie pomijając niczego. Odrzucić konwencję, główny nurt fabuły - wyjąć tych oboje z historii i spojrzeć w wąskim kontekscie: mężczyzna -kobieta.
Bywa, że żyjemy z Hannibalem - także w wersji damskiej, którzy mógliby uczyć się od filmowego bohatera gestów, troski, nachylenia w myśli czy w granicznej sytuacji - wyboru amputacji własnej dloni, by chronić kochaną osobę przed bólem.
Świadomie odrzucam jego ...menu. Bo to jest inna story - choć ten sam film.
Ale, by mnie zrozumieć w tej refleksji - należy odrzucić dosłowność. Za jej progiem wszystko jest zrozumiałe.
Za tym progiem jest sedno.
Inne tematy w dziale Rozmaitości