Sarkazm jest szpetnym kuzynem gniewu.
Niedobrze, gdy ktoś jawi się jako wielki zderzacz frustronów. Bo nałogowi frustraci są jedynie przypowieścią o serii swych porażek. W gniewie obnażają osocze swych deficytów, nieporadności etc.
Są niereformalnymi analfabetami innych, bo patologicznie ukierunkowani jedynie na siebie.
Analfabeta też czuje potrzebę interpretacji, ale jej owoce są robaczywe, gdyż spadły z drzewa własnych kompleksów, irracjonalnego poczucia zagrożenia.
Włoży w to wiele trudu - ale finalnie będzie to jedynie dokument pełnej kompromitacji. Nie tylko merytorycznej, ale i intencjonalnej.
I zdarzenie ilustrujące reakcję tłuszczy, która nie tylko pomija prawdziwy aspekt wartości, ale grupowo manifestuje odhumanizowaną wersję samych siebie.
Wszystkie motywy ludzkich zachowań można sprowadzić do miłości i lęku. Phil Bosmans
Ten filmik to także opowieść o sile zewnątrzsterowności.
Pytanie, kto z obecnych zaliczył kompromitację, jest pytaniem retorycznym.
Kolejny filmik - świetna parodia nie tylko kina amerykańskiego, ale i porażki tych, którzy bawią się w analizę, nie mając pojęcia o meritum /finalne wyznanie - nie czytałem/.
Widząc uśmiech, patrzę kto za nim stoi. Jestem niewygodna za sam sposób istnienia.
Moje myśli są pokorniejsze od kolan. Pokorne uda, kolana obejmą jego ciało. Mężczyzna zatopiony w nich nawet nie przeczuwa pokory bezpłatnej. Tak łatwej do konsumpcji. On nadziewa mnie tym, co zgodne z jego prawdą. Zapala świecę własnej oceny, a roztopiony wosk spada kroplami krytyki na przed chwilą całowaną, nagą pierś. Rozkosz zawieszona pomiędzy akceptacją i negacją. Zamraża mnie niebem w płomieniach.
Płomień na piersi i lód jego słów. Przychodzi po rozkosz zaczerpniętą z ciepła mej wilgoci. Ale także po rozkosz dania mi lekcji. Wskazania błędu, niedoskonałości tańca mych bioder. Otwiera mnie sobą - pewnością swoich racji, by potem uderzać pchnięciami nauczyciela sięgającgo po pokorę ocenianej kobiety.Ochodzę od zmysłów..., by rozkoszy nie zgubić w fali bólu. Rytm on nadaje. Całym sobą.... Skoncentrowany na perfekcji dozowania przyjemności i doskonałości rozliczania mnie z niej.
Stacatto jego władania mną. I piano mego oddania.
Pomimo tego unosi mnie szczyt mego doznania. Odszedł.
Zostałam...w ciszy...pouczona...pchnięciami i pieczęcią już zastygłego wosku na piersiach. Rozkosz cichnie. Ból kropel zostaje.
Frustrat nie pyta, on wie. Dlatego jego wiedza, wnioski - to jedynie testament pomyłki.
Gdy ludzie czują się przy nas mali i śmieszni, nigdy nam tego nie wybaczą..."Tego lata w Zawrociu", Hanna Kowalewska.
Inne tematy w dziale Rozmaitości