Niby sumienie to nie narząd. Trudno też wykazać niepodważalnie jego istnienie.
Rezonans magnetyczny - cóż - nie wykaże.
Ale pewnym wskazaniem jest objaw.
Jeśli boli ząb - nie tylko wiemy, że on istnieje, ale potrafimy wskazać - który doskwiera z całej klawiatury w ustach.
Sumienie też daje objawy - jeśli nawet nie na poziomie bólu, to na pewno funduje często dyskomfort.
A jeśli objaw - to chyba raczej i obecność.
Łatwiej zobaczyć w sumieniu prokuratora niż przyjaciela.
Z drugiej strony ból jest naszym przyjacielem.
Gdyby nie sygnał bólowy - wielu by już nie żyło - w skrajnych przypadkach.
Nawet długo bagatelizowany ból zęba i tak nas posadzi na fotelu dentysty - choćby dla rozkoszy ekstracji.
Nerwobóle sumienia - znosimy twardo. Znieczulamy się całą paletą eskapizmów: wszystkie - hizmy - alkoholizm, pracoholizm seksoholizm etc.
Sumienie choć bez dawki tlenu - ale jednak przeżyje i w odpowiedniej chwili dopadnie jaźń.
Sumienie nie powstrzymuje od grzechów, przeszkadza tylko cieszyć się nimi. Jean Cocteau
Otóż to - sumienie potrafi ograbić z nieprawych radości, rozkoszy. Zakneblowane sumienie to full raj.
Nic bardziej nie czyni człowieka tchórzliwym i pozbawionym sumienia niż chęć podobania się wszystkim. Marie von Ebner-Eschenbach
Myśl powyżej to przypowieść o utopii. Bo przejaciele wszystkich, nie mają żadnego przyjaciela. Atrapa zgodności, oddania, ocieractwo mentalne, pozorowanie troski, by za chwilę ten sam teatr innym.
Przyjaźń ma wiele pięter - ale windę tylko na parter.
Asekuranci, w garniturze zachowawczości - tak naprawdę żyją na poboczu samych siebie. Inwalidzi w werbalizowaniu jasnego stanowiska, niezgody, asertywność z wyciętą krtanią.
Strach jest trucizną, która trawi sumienia powoli, lecz nieuchronnie. Luis de la Higuera
Strach - to filar asekuranctwa.
Sumienie miał czyste. Nieużywane. Stanisław Jerzy Lec
Powszechnie już znana myśl Leca - ale ja dopowiem - w tym sensie jednak używane - bo kneblowane, zalewane eksplikacjami skazanego, który wyroku /wewnętrznego/ nie przyjmie do wiadomości.
Adwokat - wynajęte sumienie. Fiodor Dostojewski
O wiele łatwiej nam być prokuratorami innych - walkę o siebie miło jest oddać w mniej lub bardziej sprawne dłonie.
Sumienie na dopalaczu - to jak podrasowanie bolida.
Bazowa konstrukcja nie spełnia oczekiwań, więc lepsza wartość skokowa silnika.
Jeśli już trzeba z sumieniem przez całe życie, to niech nie uwiera, niech nie odbiera wewnętrznego spokoju.
Głos sumienia przykryjemy całunem rzekomo pozytywnych reakcji - czy to lojalnością, gdzie na lojalność nie ma miejsca - bo musi być kłamstwem.
Czy to wsparciem - gdzie jest ono jedynie ochroną nieprawości.
A sumienie nie musi być kulą u nogi.
Przecież jest doskonałym narzędziem w budowaniu komfortu bycia sobą.
Bo co z tego, że całemu światu wykrzyczymy - zawsze jestem sobą - gdy w cichym kącie samotności, bez źrenic innych - dokładnie wiemy, że jesteśmy na drugim biegunie autentyzmu.
Sumienie chroni nas przed nami samymi, w tej gorszej wersji.
Sumienie chroni innych, przed naszą nieprawością.
Sumienie jest dokumentem naszej odwagi życiowej.
Myślę, że warto gorącą debatę o dopalaczach poszerzyć i o ten kontekst - aplikowanie nienaturalnej karmy w sacrum naturalnej funkcji sumienia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości