ladynoprofit ladynoprofit
491
BLOG

Horyzont życiowy

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Linia horyzontu zależy od ciebie.

Idąc przez życie noś horyzonty ze sobą.

                                                    Wiesław Malicki

Na życiowy horyzont tak wiele składa się.

Restrospektywa edukacyjna, miłość -  lub jej brak -  bliskich.

Statyczne doświadczanie wciąż płynącego czasu.

Lotność umysłu, bo ciasny zawsze sytuuje nas w celi bez okna, a horyzonty dla tych -  co za jej murami.

Wczoraj pod wpisem Krzysztofa Leskiego "Niemy premier"  - komentarz z cudowną definicją obiektywizmu. Jeśli nie podzielasz moich poglądów, nie jesteś obiektywny.

Poezja:-)))

Pomijam już sam błąd metodologiczny - bo refleksja Leskiego jest niczym innym, jak jego subiektywizmem.

Stały obraz horyzontu -  to banalizowana wiedza, że stoi się w miejscu - a od tego krok - do cofania się.

Spadające kartki kalendarza nie zmieniają linii horyzontu.

Spłodzone dzieci też nie są gwarantem tego, że jesteśmy dalej niż wczoraj.

One rodzą się dla historii swych horyzontów.

Horyzont może być przestrzenią pełną zapachów, kierunków wiatru, wschodów i zachodów, zabawnie falującą linią gór doświadczania.

Horyzont może być betonowym chińskim murem - niby piach zdziwienia, ważkich pytań nie drażni spojówki - niby bezpiecznie - bo to co wcześniej ustanowiane za fakt - jest owodnią z bonusem pępowiny. Nie trzeba walczyć o strawę dla jaźni, intelektu, żołądka etycznych wahań.

I jakoś tak jest, że z latami nie dostrzega się, iż życiodajna pępowina to od dawna martwy organ.

Trawimy więc w kółko te same treści, wnioski - a ich skład witaminowy to już dawna bajka.

Horyzont to odwaga redefinicji nie tylko świata, ale i samych siebie.

Okłamywane lustra nie zdradzają prawdy.  Wiesław Malicki

Horyzont z obietnicą progresji -  to sztuka wyjścia dalej niż za siebie.

To uzda na gębach lęków - jeśli już istnieją, niech podlegają naszym wyborom i decyzjom, a nie będą formaliną naszej bezradności.

Nie zawsze wie się, że horyzont zatrzymał się.

Oglądamy życie jak obraz w kamerze przemysłowej, ale który ktoś zmanipulował dla statycznego, martwego obrazu.

Dopada myśl, dyskomfort - że coś jest nie tak.

Życie nie smakuje jak dawniej.

Partaczka ars amandi, pani Nuda - dobiera się do nas, bez możliwości zaspokojenia.

Więdniemy od braku nowej linii horyzontu.

Zostawiamy tłuste plamy swej gorzkiej optyki -  nie tylko na bliźnich, ale i na samych sobie.

Stale obowiązujący egzamin z przekraczania Rubikonu naszych możliwości.

To nie jest wytyczna codzienności.

To przypowieść o wartościach progowych.

Tylko, że nigdy nie zbliżmy się do progu iluminacji, recyklingu duchoty co w nas, bez codziennej gotowości na nowe.

Progowe horyzonty obdarowują.

Czasem ukojeniem.

Czasem przyjemnym dreszczem.

Czasem aktem silnego niepokoju, ktory ostatecznie zakwita kwintesencją spokoju.

Życiowy horyzont to linia łącząca nasze wnętrze z zewnętrznością realiów.

Przestrzeń horyzontu gwałcą nieprawości innych, bo skuleni od ciosu -  widzimy jedynie szary punkt trotuaru.

Przestrzeń horyzontu gwałcą nasze nieprawości, bo szukajac kamieni na ból innych - trawimy czas na biografię więźnia skazanego na te galery.

Wspinając się na nieznaną górę  - nie wiemy, czym nakarmimy oczy osiągając jej wierzchołek.

Najcześciej zdumiewa nas piękno.

Problemy odpadają jak jesienne liście.

Płuca zdają się mieć dodatkowe metry kwadratowe.

Rozciągajac linię horyzontu nosimy ze sobą pamięć o wcześniejszych jej odcinkach. Tu nie ma kolizji.

Nowe nie zawsze okalecza dawne.

Ważne, by dawne nie okaleczało nowego.

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości