ladynoprofit ladynoprofit
547
BLOG

Rozkosz Iluminacji

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Trafiłam na męskie pytanie: czy zrozumieć musi oznaczać akceptację?

W żadnym razie. Zrozumieć - to dopiero niejako zobaczyć - a potem dopiero jest alternatywa - zgody lub negacji wobec zobaczonego.

Ważniejsza jest swoboda dokonywania wyboru.

I tylko my o niej stanowimy, nawet za cenę odrzucenia, strat etc.

Zrozumienie - jego frekwencyjność - jest dosyć wysoka.

Nawet w sytuacjach, gdy gramy niezrozumienie.

Ale jest coś takiego jak iluminacja.

Zastanawiałam się jak rozróżnić zrozumienie od iluminacji. I uderzył mnie jeden aspekt.

Iluminacja najczęściej dokonuje się bez oczekiwania zewnętrznego.

Iluminacji nie poprzedzają pytania innych.

Iluminacja spada bez pytań, a jeśli już - jest owocem wewnętrznego dialogu.

Iluminacja posiada też swoje gatunki.

Jedne uniosą kilka centymetrów nad ziemię.

Inne wbiją swym ciężarem do mrocznej piwnicy.

Są też neutralne emocjonalnie - ot błysk wiedzy na dany temat - ale ani tętno nie zmieni rytmu, ani uśmiech, ani łza.

Niezależnie od gatunku - dla mnie iluminacja zawsze jest rozkoszą.

To tak jakby otworzyło się niebo, rajskie drzewo Wiedzy z absencją wiadomego gada...

Żadna goła Ewka nie marudzi, a Adam nerwowo pomyka za liściem na tajemnicę swego podbrzusza.

Iluminacja -  to zawsze krok dalej.

To dokument na to, że umysł nie zamarł w betonie przeżutego.

Dziwka Racja wobec Damy Iluminacji - przypomina bezzębną staruchę, którą uwodzą jedynie pola śmietnisk pojęciowych.

Racja nakarmi jedynie ego, Iluminacja otwiera oczy, kolejne drogi poznania i czucia.

Iluminacja jest jak rasowa gejsza, która odkrywa punkty rozkoszy, o których biorca nie miał zielonego pojęcia.

Iluminacja inspiruje.

Moc iluminacji nie zostawia pola na jej zbanalizowanie.

Ona zmienia - czy tego chcemy czy nie.

Pamiętam swe życiowe iluminacje.

Ważkie i mniej ważne.

Nawet jeśli ich sedno zatarł mijający czas - pamiętam rozkosz ich przyjęcia.

Jakiś czas temu spadła na mnie iluminacja w szalenie dziwnym momencie.

Oglądałam występ Stephane Lambiel - uwielbiam tego Szwajcara. Nie tylko za wirtuozerię na lodzie, ale też za jego interpretację muzyki. Ona wręcz płynie przez niego.

I wtedy - poza tematem tego co widziałam - iluminacja!

Silna, nawet odbierająca oddech, ale w taki dobry sposób.

Nie była odpowiedzią na żadne pytanie. Spadła swoją wolą zaistnienia.

Iluminacja - to jak zdrowe płuca procesu myślowego. Czasem zmienia życie, czasem zostawia je w dawnym nurcie - ale już z nowymi smakami. Czyli wzbogaca.

Tło muzyczne do występu Szwajcara do dziś silnie konotuje mi się z tamtą iluminacją. Nie ma znaczenia czego dotyczyła. Jej wartość nie gaśnie.

Za jakiś czas -  wzruszenie fikcyjną historią o tym, że Inność nie jest pejoratywem, zagrożeniem czy deficytem.

Wolność to prawo do różnicy.  Emil Cioran, Zły demiurg.

Nie zrozumiemy Inności do chwili, gdy nie porzucimy niewolnictwa wobec podobieństw.

I metafizyka - ktoś na Youtube połączył w jedno - moją dawną Iluminację, z obrazem filmowym - gdzie te dwa elementy mają jeden, konkretny - bardzo wspólny -  mianownik - sedno tamtej ILUMINACJI.

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości