Nie wiem, czy wierzę w duszę, ale na pewno w bezduszność.Stanisław Jerzy Lec
Przewrotność tej myśli polega na tym, że bezduszność nie wymaga wiary.
Każdy z nas potyka się o nią w swej codzienności.
Gdyby jednak patolog emocji wziął na stół sekcji zwłok - bezduszność - zdziwiłby się co zapełnia słoje z formaliną.
Przede wszystkim musiałby przeciąć pepowinę łączącą bezduszność z duszą.
Dziwne?
W żadnym razie!
Bezduszność musi mieć swego żywiciela i jest nią dusza.
Bo cokolwiek dusza skonsumuje - transferuje przez rzeczoną pępowinę pokarm.
Przetrawiony, zmielony na czynniki - które niosą dyrektywy dla bezduszności.
Bo nie bezduszność stanowi o menu duszy, tylko odwrotnie.
Najczęściej bezduszność jest narzędziem reakcji obronnych.
Najczęściej - bo nie zawsze.
Socjopatia, psychopatia - fundują pure bezduszność, bo jest ona filarem tych zaburzeń.
Warto zadać sobie pytanie, dlaczego piękne, wrażliwe dusze fundują światu, ludziom - wersję bezduszności?
Retrospektywa często wskazuje, że drzewiej musiały się zmagać z takim ciężarem doświadczeń emocjonalnych, że w mechanizmie chronienia poturbowanej duszy - ubrały ją w szaty bezduszności.
Lęk przed bólem, przed powtórką z gehenny.
Trauma mogła być jednym, ale prawie zabijącym akordem czyjejś bezwzględności.
Albo całą symfonią podłości, za której graniczną wartością wybiera się życie jako zombi emocjonalne.
Trudno tak od startu rozróżnić z jakim gatunkiem bezduszności mamy do czynienia.
Dlatego selekcja bezdusznych musi nosić w sobie rozwagę, pietyzm w rozpoznaniu - by wtórnie nie skrzywdzić tych, którzy czują, którzy wstydzą się swej bezduszności - ale muszą operować nią jak tarczą, by przeżyć.
Mechanizmy obronne - a jest ich cały, wręcz medyczny katalog - tak zniekształcają prawdę o nas samych - że wielokrotnie sami siebie nie poznajemy w naszych reakcjach wobec innych.
Dawne rany czynią z nas chodzące szpitale. Mentalne, fizjologiczne - z niskim budżetem na wyleczenie.
Był taki film...The Remains of the Day.
Dla mnie jest to przypowieść o rzekomej bezduszności bohatera. /A. Hopkins/.
Perefekcyjnie wypracowane mechanizmy obronne /w dużej części niestety uzasadnione/.
Od umierajacego ojca dowiaduje się, że był bękartem, owocem zdrady jego matki.
Nie znamy historii jego dorastania - ale niejako nie musimy - mając przed sobą reakcje już więcej niż dojrzałego mężczyzny.
Wystudiowana przez lata maska bezemocjonalnego majordumusa.
Perfekcjonizm ocierający się o stadium obłędu.
Ekstremanlny pedantyzm, którzy najczęściej maskuje bajzel w duszy.
Ale nikt nie powie o nim - socjopata. Bo uważni nie przegapią faktu, że ten mężczyzna więcej niż czuje.
Mimika ciała - bliska żywotnosci figur woskowych - skrywa wulkan emocji.
Każdy gest obliczony, jak odległość sztućca, od nakrycia stołu.
Obojętnych wobec niego - nie razi taka postawa. Jest niejako ruchomym meblem domostwa. Do tego sprawnym organizacyjnie.
Ale gdy jest ważny dla kogoś - zabija maską bezduszności.
Przecież tak naprawdę kochał, calym sobą - ale ujawnienie tego uznał za brak profesjonalizmu, słabość, rzecz godzącą w męską godność.
Bezpiecznie więc zbierać okruchy dnia, w gestach beznamiętnych, prawie niewidocznych - bo sam definiował siebie za tło tamtej rzeczywistości.
Mieszkaliśmy w tym samym domu, ale w zupełnie innych kręgach istnienia. Khaled Hosseini
Ta myśl idealnie opisuje losy, postawy zakochanych w tym filmie.
Bo ona spontaniczna, asertywna, z koronką emocji dla świata. Nie mniej doskonała w swej profesji, swych zadaniach, ale bez mechanizmów obronnych.
Być może jest to kara dla tych, którzy byli bezduszni: zrozumieć to wszystko dopiero wtedy, gdy niczego nie można już naprawić. Khaled Hosseini
Idealne resume dla losów filmowej pary bohaterów.
Stawianie na wersję bezduszności ograbia nas z wygranych losu. Jest całunem za życia. I co ważne, brak odwagi, by rozpoznać siebie w odbiciu tego całunu.
I dwa nieprzypadkowo dobrane fragmenty z filmu.
Inne tematy w dziale Rozmaitości