Miłość, spełnienie - także poprzez seks - to wciąż najwyższy punkt na liście ludzkich tęsknot, poszukiwań.
Gdy los obłaskawi wzajemnością - modlitwa wielu zawiera frazę, że złapało Boga z nogi.
Niby miłość to rewers samotności.
Ale czy na pewno?
Pomijam tu sytuację samotności we dwoje - bo tam miłości nie ma nawet atomu.
Jednak gdy zakochanie jest faktem, więź manifestuje się troską, ciepłem, zrozumieniem - czy faktycznie można mówić o wyrugowaniu samotności?
Ludzka pojedynczość definiuje się przez to, że wszystko przeżywa się w samotności, że jest się skazanym na samotne wybory, na borykanie się samemu ze śmiercią, miłością, chorobą i zauroczeniem - tak, nawet z zakochaniem trzeba sobie radzić w pojedynkę.
Co z tego, że wspólne łoże, stół, jeden dach na głowami, wspólne wakacje - gdy tak naprawdę świat wszystkich barw emocji rozgrywa się w pojedynczym Ja.
Podmiot może zrelacjonować ukochanej osobie co czuje, ale w tym co czuje - jest tak naprawdę sam.
Jasne - nie jest to ten rodzaj samotności, gdy jest się singlem.
Sparowani mają dostęp do przytulenia, opieki, gdy jedno choruje. W marketach, jedno już zajmuje kolejkę do kasy, gdy drugie jeszcze zapełnia koszyk towarami.
Łatwiej - ale nie mniej samotnie w emocjach.
To słynne pytanie, najczęściej przypisywane kobietom:
- O czym teraz myślisz?
Otóż to, nie mamy dostępu do świata myśli - otrzymujemy to wszystko co druga strona uzna za warte ujawnienia, ale nic więcej.
Para zakochanych - czy to geograficznie razem, czy na odległość - w pojedynkę doświadcza, przeżywa miłość.
Był taki film....Intimacy...
Dominowały opinie, że bardzo odważny erotyczne.
Dominowały opinie, że właściwie to jedyny aspekt filmu.
Zniechęcona nie szukałam tego obrazu.
Po obejrzeniu zastanawiam się, co to za krytyka filmowa, jeśli tak podsumowała ten obraz.
Zacznę od tych głośnych scen erotycznych.
To erotyka z filmu opowiadanego jest bardziej prawdziwa, niż pornosy, na których nikt nie ma wątpliwości, że to robią.
Reżyser słusznie zrezygnował z jakiś kamasutrowych kombinacji, na rzecz realizmu spotkań dwojga.
Nagość tu podana była z detalami, ale nie w tym rzecz.
Wszystko pachnie "dokumentem" - owo onieśmielenie obcych, ale którzy zaraz to uczynią. Nieporadność w wyłuskiwaniu siebie z ubrań, jej wstyd, ale też pomoc, by wydobyć erekcję.
Nie było w tym nic filmowego - męski stres, podniecenie, układanie ciała, tak by się udało.Inna scena, gdy ona nieczynna z powodu okresu może dawać mu tylko rozkosz ustami. Choć wszystko sfilmowane jak na dłoni - nie było w tym nic wulgarnego.
To co mnie ujęło w ich spotkaniach, to ten brak oczywistości.
Nieznajoma przychodziła jedynie w środy, jednak nigdy nie był pewny czy pojawi się.
A gdy pukała do drzwi, ich spojrzenia, niewerbalna mowa ciała też zdradzała, że nikt nie obiecał, iż stanie się. Pomimo, iż stoją vis a vis siebie.
Film jest trafnym studium miejskiej - ale i ogólnie ludzkiej - samotności. Paradoksalną niezdolność ani do niekochania, ani do kochania. Patrice Chereau pokazuje świat, w którym uwodzenie nie istnieje, bo zostało zastąpione przez próby zniewolenia.
Bezuczuciowy seks w cyklu - raz w tygodniu /środa/ miał stanowić dla obojga rodzaj eskapizmu przed samotnością.
Okazało się jednak, że automatyzm erotyczny pogłębił poczucie osamotnienia.
Co ważne - formuła ich spotkań - to kupulacja bez ani jednego słowa.
Niemy świat fizjologicznych orgazmów.
Założyli, że panują nad tym. Nic bardziej mylnego.
Odsunięte z premedytacją na bok emocje i tak upomniały się o swoje.
A to zaowocowało kryzysem ich spotkań.
Bo nie boimy się seksu, umieramy z lęku przed kochaniem.
Ludzka pojedynczość tak bardzo konotuje się z aktem narodzin lub chwilą agonii.
A tak naprawdę jesteśmy pojedynczy w każdym dniu swego życia.
To nie dramat, to nic bolesnego. To naturalne i oczywiste.
Niedawno pisałam o tym, że budowanie bliskości interpresonalnej to najbardziej zaniedbana sfera tej epoki.
Faktografia tworzenia sie par - nie zmienia tego deficytu.
Ludzka pojedynczość nie jest zależna od tego, czy ktoś sam, czy w związku.
Ale ludzka pojedynczość w cieple wzajemności, dostrojenia mentalnego - czyni pojedynczość wartością, prostuje drogi do doświadczania - choćby epizodycznego - sensu życia.
Pragmatycy zawłaszczania, bo nie kochania - szukają sposobu na wydobycie się z pojedynczości przez zniewolenie drugiej osoby. Ale to jedynie wzmacnia skalę pojedynczości obojga.
Film jasno stawia konkluzję, że seks nie załatwia niczego.
Bo wzbogacona pojedynczość to intymność dusz. Nawet jeśli brakuje waloru dotyku.
Inne tematy w dziale Rozmaitości