Najgorszą samotnością nie jest ta, która otacza człowieka, ale ta pustka w nim samym. Bolesław Prus
W archiwum tego bloga jest już felieton o pustce. Dzisiaj jednak rozwijam jej kontekst.
Trudno oczekiwać, by życie przypominało sensacyjny film, z wartką fabułą, intensyfikacją zdarzeń i emocji.
Film to owoc montażu, wymyśleń.
Życie nie podlega montażowi, a konfabulacje to nie życie.
Problem polega na czym innym - by nie prześnić życia.
To w życiu niemowlaka rytuały obłaskawiają jego poczucie bezpieczeństwa. Niewielkie zmiany godzinowe opieki już sprawiają, że jest płaczliwe, niespokojne etc.
U dorosłych jest dokładnie odwrotnie.
Powtarzalność zaczyna uwierać, czasem nawet wybudzać - poprzez dyskomfort emocjonalny.
To w powtarzalności najbardziej manifestuje się poczucie bezsensu.
Pustka to nie to samo co nuda - choć lubią być w komitywie.
Ludzie z pustką wewnętrzną są tak bardzo ukierunkowani na zewnątrz. To do bólu logiczne.
Bo nie znajdą bodźców, stymulacji w sobie.
Ale też rzadko sięgają do wnętrza drugiego człowieka.
Pustka to analfabetka niełatwej lektury duszy innych.
Pustka karmi się czasownikami.
Ma się dziać, obrazy w dynamice, optymalne tempo to - bieg.
Bo gdy zwolni się trochę - od razu pojawia się niebezpieczeństwo usłyszenia własnej pustki.
Chyba wiążemy zbyt wielkie nadzieje związane z orgazmem, oczekując, że zrekompensuje on pustkę panującą w innych dziedzinach życia. Woody Allen
Jego myśl eksplikuje ekstremalną wersję zapychania pustki seksem - czyli seksoholizm.
Bo jest niczym innym, jak formą eskapizmu przed samym sobą.
Wypełnieni pustką mają silną alergię na wszelkiego rodzaju inspiracje - nie mylić ze stymulacją.
Paradoks pustki osadza się na tym, że jest monolitem, konstruktem skończonym. Tam nie ma miejsca nawet na szpilkę nowej jakości.
Puste naczynia robią najwięcej hałasu. William Shakespeare
Jakże często doświadczamy tej prawdy, że ci co mają najmniej do powiedzenia - sę najgłośniejsi. Czy to w pracy, czy na spotkaniach towarzyskich.
Tylko dzięki decybelom - nie przeżyją traumy pominięcia.Brak katalogu atrakcyjnego zaistnienia - wymusza takie interpresonalne ADHD.
Intrygujące osobowości wyłuskuje się z cienia i dlatego zawsze warto penetrować pobocza ludzkich skupisk.
Pustka zawsze będzie siebie forsować, promować.
Człowiek żyje otoczony radosnymi kretynami, pobłażliwym uśmiechem zbywa ich ułomność i tłumiąc w sobie tęsknotę za dalą, gardząc kobietą, z którą żyje, wytwarza iluzje. Próżne poruszenia jałowego lądu. Emil Cioran
Gorzka refleksja, ale trudno odmówić jej ziarna prawdy.
Owo ziarno rozkwita chwastem tylko wtedy, gdy konsumujemy życie bez zadania sobie trudu zdrowej selekcji.
Dla jednych jałowy byt, to jak owodnia w łonie matki - ukołysze, znarkotyzuje - by czuć mniej, wiedzieć mniej, rozumieć mniej. Bo to wszystko ma chronić przed cierpieniem.
Dla innych, jałowy byt - to cmentarz za życia, dusza kilka metrów pod granicą czucia.
Pustka nigdy nie jest bezdomna. Wdziera się przez otwarte okna samotności. Halina Ewa Olszewska
Wobec tak skomponowanej myśli - powiem twarde - nie!
Już wyjaśniam - pustka, lub jej brak rozrywają się w nas samych. To nie ma nic wspólnego z tym, czy sparowani, czy samotni.
Istnieją pary, które wzajemnie wzmacniaja poczucie pustki.
Istnieją samotni, którzy bez obecności innych - zawsze są w doborowym towarzystwie - bo nie wypełnia ich pustka.
Małżeństwa, którym patronuje leniwa pustka - są bardzo bezpieczne w swej trwałości - jeśli oboje są ikonami pustki.
Ale kiedy sparuje się byt pusty z niepustym - relacje rozbije jednowektorowość inspirowania. A to wykańcza - prędzej czy później.
Był taki film - przypowieść o życiu pustym...
Film jest zadziwiająco uczciwym portret starzejącego się człowieka. To pozbawiona sentymentalizmu opowieść o zmaganiu się z podstawowymi pytaniami w życiu, opowieść o niczym specjalnym a jednocześnie o wszystkim, co najważniejsze. Reżyserowi perfekcyjnie udało się oddać samotność i smutek jaki towarzyszy jego 60-letniemu bohaterowi.
Osadzając to w lekko komediowej otoczce uzyskał zaskakująco okrutny w wydźwięku rezultat - każdy nasz śmiech jednocześnie przynajmniej trochę boli. (...)
W miarę rozwoju akcji ostatecznie okazuje się bowiem jak trywialne jest nasze życie i nasze problemy. Efekty podróży Schmidta, która miała być drogą do samopoznania, są więcej niż rozczarowujące. Bohater wraca do domu, upewniwszy się tylko, iż 60 lat spędził z klepkami na oczach. Reżyser zrezygnował z ukazania typowego dla amerykańskiego kina katharsis, podczas którego Schmidt miałby odnaleźć w końcu szczęście. Zamiast tego bohater musi stawić czoła pustce - największemu ludzkiemu wrogowi. Ewelina Nasiadko
Wczoraj miałam okazję zobaczyć ten obraz.
Bolesne przebudzenie bohatera, który prześnił życie, w wersji - której ponownie nigdy by nie wybrał.
Świeży wdowiec spotyka przypadkowo obce mu małżeństwo. Miło spędzają czas - ale zabrakło browca, więc małżonek biegnie nocą do sklepu.
Nasz bohater zostaje z jego żoną w przyczepie.
Speszeni pozostawieniem ich sam na sam tkają kurtuazyjny dialog. Gdy w pewnym momencie ona pyta:
- Czy mogę ujawnić to co widzę, czuję w tobie?
Zaskoczony ledwie zwerbalizował zgodę.
Kobieta mówi mu o mocno maskowanej samotności, rozczarowaniu życiem, a gniewie - który tak tłumi, że staje się prawie mumią za życia z wesołkowatym usmiechem.
Poczuł się nagi jak nigdy dotąd.
Ale - z wręcz wdzięcznością wobec rozmówczyni - konstatuje:
- Znamy się zaledwie godzinę, a ty o mnie wiesz o wiele więcej, niż żona - z którą żyłem 42 lata.
Po co rozpoznawać nieustannie swego partnera życiowego? Jest i to wystarczy.
Pustym wystarcza.
Bogaci wewnętrznie każdą drogę skierują do smakowania innych. I nie ma znaczenia, czy znają się chwil kilka, czy dekadę. Dlatego jeśli szukać sensu życia, to jedynie w sobie samym. Ten kierunek.
Inne tematy w dziale Rozmaitości