Autor książki "Mężczyzna od podszewki", Krzysztof Klajs powiedział arcyważną rzecz.
Niezależnie od tego jaki rodzaj traumy przeżywamy, co jest bazą naszych reaktywnych emocji - jest moment, w którym opuszczamy celę zmagania się z traumą.
Żadna kometa na niebiesiech tego nie zasygnalizuje, żaden tusz - orkiestry co tuż, słońce nie gaśnie, księżyc nie mruga porozumiewawczo.
Informacja dochodzi niejako z tła całej sprawy.
A przynosi ją refleksja, że cokolwiek nam się zdarzyło, w jakiejkolwiek skali bólu - to skorzystaliśmy z tego tsunami na rzecz wiedzy o nas samych, na rzecz wiedzy o naszych reakcjach na ciosy, ponury niż, bezradność.
To tylko tak niewinnie wygląda, prawie bez znaczenia.
A jednak stanowi to twardą granicę zamknięcia traumy.
Dostrzec bonus, unieść się kilka pięter wyżej - by z dystansu zobaczyć, sklasyfikować - to było ważne, trudne - ale ważne. To niełatwe doświadczenie było wręcz konieczne, by rozwój osobisty, mentalna dojrzałość była gramatycznie dokonana, a nie niedokonana.
Dla mnie to kapitalne wskazanie.
Niuans, ale jakże rozstrzygający!
Bo każda trauma ma swoje drzwi - i albo siedzimy pod nimi nie dotykając klamki - z różnych powodów.
Albo uwalniamy się z niej - przekraczając ów próg.
To tak jak z biegunowymi emocjami - zakochaniem.
Nie wskażemy, daty, godziny, chwili - w której wiemy - że już kochamy.
Płynny proces - ale z cichymi progami zmiennej emocjonalnej.
Bo jako żywo, ktoś złamany traumą wykpi nawet zewnętrzną podwiedź, że to doświadczenie niesie walor dojrzewania do siebie, że buduje ważką świadomość siebie.
Za takie sugestie można nawet oberwać od udręczonych.
Pozorne zamknięcia - jak np. prawny finał rozwodu - nie pokrywają się z agonią traumy.
Trauma jest jak wino - musi poleżakować, popracować, by móc potem ją odkorkować i czuć przyjemną podróż kropli w krwiobiegu zrozumienia - i sytuacji co za nami, i samych siebie.
Piszę o tym, bo pamiętam doskonale samą siebie, swoje wyznanie kilka lat temu - także upublicznione - że to wszystko co za mną, miało swój sens, bolesną - ale jednak wartość.
Wtedy nie wiedziałam, że dokonuje się akt zamknięcia traumy.
Płynnie przejdę teraz do męskich słów z komentarza na mym blogu - że uczuciowość wyraża się namacalnie.
Jeszcze kilka lat temu powiedziałabym - dokładnie tak jest.
Jednak nie dzisiaj.
Przeszłam wszelkie etapy uczuciowości - na maxa namacalnej, namacalnej z antraktami, nienamacalnej.
Nie ma co udawać, że fizyczna obecność, walor dotyku jest ważny, często jest pełną opcją współbycia.
Często - bo życie pod jednym dachem wcale nie jest gwarantem piękna uczuciowości. Seks także nie.
Bym była lepiej zrozumiana.
Nawet strefa Salonu 24. Nie, nie będę wchodzić w fikcję, że jakaś miłość się na tym portalu dokonuje - choć może o czymś nie wiem:-)
Uczuciowość to emocja i niech ktoś powie, że Salon24 nie kipi wręcz od emocji! Najczęściej tych ciemnych, szorstkich - ale emocji.
Dotykamy jedynie klawiatury - ale emocje szargają, nawet na poziomie zagrażającym wylewem u wielu :-)
Gdyby uczuciowość była zależna od dotyku, prostytutki byłyby królowymi miłości. A nie są. Owszem bardzo kochają, ale nie klienta - a jego karty płatnicze. Bez mamony - nigdy by się nie spotkali, a mężczyzna sprowadzony jest do roli bankomatu.
Na penisie wybija się jedynie skurczami PIN.
Nawet fascynacja martwą materią, choćby bolidem.
Zanim wejdzie się do salonu - etapem wcześniejszym jest selekcja marki, typu, pojemności silnika, napędu na wszystkie koła lub nie. Czyli uczuciowość jest a priori.
Nabycie może dać spełnienie oczekiwań lub nie - ale wybór dokonuje się wcześniej niż kluczyki w stacyjce.
Jak już pisałam - nie mam prawka, nie mam auta.
To nie zmienia faktu, że pewne marki pieszczą moje i poczucie estetyczne i wizualizację pochłaniania tras w wybranym modelu.
Mogę być jedynie pasażerką - ale mentalnie też!
Kilka lat temu zjechałam całą Florydę, potem większość tras europejskich. Wiem jak to jest być fizycznie pasażerką, dziewczyną w aucie.
Nie patronowała temu żadna uczuciowść, choć na pewno przyjemność poznawania świata.
I w drugą stronę - mogę wejść do auta, nie wchodząc.
Ale będę w nim bardziej niż w podróżach zaliczonych.
Bo nie fizyczny aspekt stanowi o skali uczuć.
Nie ma ciśnienia, by urealnić - choć może się przecież dokonać.
Ile par pomyka razem fundując sobie jedynie obcość, a często i niegasnące kłótnie na trasie.
Uczuciowość nie odpala się bo pełny bak z tyłu.
Uczuciowość rozgrywa się na wysokooktanowej wiedzy, dlaczego to czujemy i tak mocno.

Nie wchodząc do wnętrza auta można zostawić grzeszny piach z butów.
Nie wchodząc, prowadzący bolida dozna ulgi, że to my obok.
Ale takie rzeczy wie się, gdy przeżyje się wszelkie konfiguracje namacalności.
Inne tematy w dziale Rozmaitości