ladynoprofit ladynoprofit
356
BLOG

Święta unplugged

ladynoprofit ladynoprofit Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Jak skazańcy - coroczne intensyfikujące się skargi wielu na czas świąteczny.

Że niby wszystko Ok, ale wykończeni, wkurzeni - wszystkim i wszystkimi.

To dominuje we wpisach, w ustnych relacjach wielu.

Od lat wybieram formułę Świąt Unplugged.

Co to oznacza?

Odejście od farsy, że cokolwiek muszę, że jeśli nie ma tego czy tamtego - to rzekomo tylko wydaje mi się, że to pamiątka Narodzin Jezusa.

Kulinaria?

Musowo barszcz, uszka, makówki /niewielu Polaków je ma na stole/, pierogi i ryba - ale nie karp. I moja tajemna kapusta z grzybami - bo zmiana jednego składnika - a mój sąsiad, który spędził ze mna jedną Wigilię, dzwonił w kolejnych dniach, że spać nie może, oddychać nie może -  bo musi tę kapustę jeść. No to przywołalam go i nakarmiłam  - ropzływał się w podziękowaniach:)

Ale to wszystko

Nie liżę domostwa w neurotycznym szale - czysto, udekorowanie - i basta.

Dlatego nie narzekam, nie wariuję - nie szykuję 8 blach ciasta, ani 12 potraw.

Bo całe lata podporządkowane tym zewnętrznym atrybutom - a pamięć samej Wigilii - moje konanie ze zmęczenia.

Moja Córeczka od dawna dziękuję mi  za taki klimat Świąt - gdzie czuć, że to Święta - ale dodatkowo wypełnione naszym cichym, ważniejszym niż zwykle -  dialogiem.  Prawdziwie, głeboko - tylko przy świecach i migajacej choince.

Potem na chwilę wychodzi - bo czas na Aniołka.

Ze łzami w  oczach fotografuję, jak rozpakowuje prezenty - bo wzruszam się i podczas, i po latach oglądając te kadry...

Lodówka nie pęka w szwach, stół się nie ugina pod żarełkiem -  a wszystko jest tak jak powinno być.

Naród szoruje okna, woskuje meble, pierze dywany.

Ja w swym mieszkaniu zrezygnowałam z dywanów - podłogi bardzo czyste - ale tak jak dbamy, by błyszczało wokół nas - tak warto wysprzątać duszę.

I nie tylko spowiedź mam tu na myśli.

Zdjąć pajęczyny zadawnień, wyjąć kolce uprzedzeń, odkurzyć matryce marzeń.

Święta Unplugged - bo nie podpinam się do wizerunku Świąt. Do automatyki odznaczania pozycji na liście tradycji, a nie ich mentalnego przeżywania.

Dojrzałam do tego i dobrze mi z tym.

Magię Świąt zawsze intensyfikują nasze wspomnienia z dzieciństwa.

Jakże świeżo pamiętam moje powroty ze szkoły muzycznej. Miałam wtedy około 7, 8 lat i na trasie mijałam sklep papierniczy.

Tworzyszący mi Rodzic zawsze ulegał mym namowom, by choć przez szybę sprawdzić, czy na górnej półce sklepowej siedzi miś - moje marzenie.

Był za drogi - więc posyłałam mu jedynie pieszczotliwe spojrzenia, gładziłam pragnieniem jego futerko, cicho wzdychałam.

Aż pewnego dnia...puste miejsce po nim.

Serce mi pękło...tak po prostu. Bo nie musiałam go posiadać, ale żeby choć mieć kontakt z nim wzrokowy.

Świat poszarzał...powoli zbliżała się Wigilia.

Tradycyjnie biegniemy z kuchni, by zobaczyć co Aniołek przyniósł - i na moim przygotowanym krześle pod choinką - mój ukochany miś!

Ostro wtedy wierząca w emisariusza Boga... Aniołka -  pobiegłam do okna, wspięłam się do parapetu i w ciemne niebo rzuciłam pełne wzruszenia podziękowania.

A ci, którym faktycznie powinnam podziękować, w milczeniu patrzyli na mój dialog z Aniołkiem....

Wzmocnienie mej wiary w Aniołka dokonało się też w innym Anno Domini. Bo pień choinki byl za spory na nasz stojak i nagle Tato woła - choć był to biały dzień;

 - Zobaczcie, Anioł mignął za oknem!!!!!

Mało nóg nie połamałam - a tam na małym balkonie, nowy spory stojak z siedzącymi krasnalami wokół trzonu.

Tyle lat minęło od tamtej chwili, a ja pamiętam swoje myśli: "Jaki ten Anioł i mądry i dobry, bo jeszcze przed mrugnięciem 1 gwiazdki, z taką troską pomaga nam..."

I druga myśl:

" Jakie te dzieci  w szkole głupie, bo wmawiają mi, że żaden Anioł nie przynosi prezentów, a ja widziałam na własne oczy!".

Ale co widziałam tak naprawdę?

Troskę Rodziców, by wiarę dziecka utrzymać jak najdłużej.

To samo czyniłam wobec mej Córeczki.

Gdy skala jej wątpliwości przyjęła wartość graniczną - postanowiła nie spać całą noc z 5 na 6 grudnia.

Nie wiedziałam o tym.

Jak kretynka czekałam do około po 3 am, na palcach idąc położyłam upominki od Mikołaja na krzesełku obok jej policzka i dumna z dobrze spełnionego obowiazku - wsunęłam  się pod swą pościel. 

Ale nie minęłą chwila, gdy moje Kochanie przybiegło do mnie, usiadła na mym łożu, zacinąjąc się strasznie i drżąc jak osika - mówi:

 -  Mamo ja już wiem, że nie ma Mikołaja, że to rodzic daje...

Obie w pelnym wzruszeniu, chwili progowej dla Dziecka - milczałyśmy. Jej niagara łez i moja niagara...

Ale bierze moją dłoń i wyznaje:

 - Dziękuję, że tak długo pielęgnowaliście moją wiarę. To bardzo dla mnie ważne.

I jakże cudownie zaskoczyło mnie to, co potem nastąpiło. Bo Ona odetchnęła, zebrała się w sobie  i ciągnie mnie do swego pokoju ze słowami:

 - Mamo, chodź zobacz co mi Mikołaj przyniósł...

Święta wwersji unplugged - to nie zgubić Boga w innych, w bliskich. To nie zgubić Boga w sobie....To szukać wartości życia w autentyzmie wzruszeń i pamięci, że Komunia Miłości jest ważniejsza od menu na stole.

 

 

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości