Bez wątpienia miłość zrujnowała więcej istnień ludzkich niż wojny, ale i też przyniosła ludziom więcej szczęścia, niż wszystkie sny o raju. L.Ron.Hubbard
Istnieją trzy rodzaje miłości:
- pierwszy podlega prawu afinicji i jest to uczucie, w którym ludzkość obdarza ludzkość;
- to dobór płciowy, będący autentycznym magnetyzmem między partnerami;
- przymusowa miłość dyktowana wyłącznie abberacją.
Dominują opisy miłości drugiego typu i niewątpliwie można znaleźć szczęśliwe partnerstwa, oparte na naturalnych i silnych uczuciach oraz wzajemnym podziwie.
Pod względem powszechności obserwujemy "miłość" typu trzeciego. To ona wypełnia akta sądowe spraw rozwodowych, cywilnych i karnych.
W dianetyce ów trzeci rodzaj miłości klasyfikujemy jako partnerstwo umysłów reaktywnych.
Są to więc spotkania umysłów działających na najniższym poziomie rozumowania występującym u człowieka.
Mężczyźni i kobiety kierowani wewnętrznie niezrozumiałym dla siebie przymusem - tworzą związki, które przynoszą im jedynie smutek, rozczarowanie i utratę nadziei.
On jest jej pseudobratem, który regularnie ją bił, pseudoojcem, którego jedynie musiała słuchać. Ona pseudomatką, pseudobabką, nawet pseudopielęgniarką, która kiedyś okaleczyła.
Restumalacja małżeńska zawsze wydobywa stare bóle i okazuje się, że oboje chorują na...życie.
Błędna identyfikacja osób jest najczęstszym błędem umysłu reaktywnego.
Gniew wobec osoby nawet już nieżyjącej - odreagowuje na partnerze. Taka wrogość jest konsekwencją doznanych kiedyś krzywd - ale nie przez partnera.
Gilotyną miłości jest przymus zjednywania się.
Szalona krzywa wojny i pokoju w domu, niemożność zrozumienia, wzajemne ograniczanie wolności i samostanowienia, poczucie nieszczęścia i zmarnowanego życia, nieszczęśliwe dzieci, rozwody - wszystko to spowodowane jest przez małżeństwa umysłów reaktywnych.
Zawierają związki pod presją niezrozumiałego, wewnętrznego zastraszenia, niezdolne do zaufania z lęku przed bólem i w rezultacie inwestują jedynie w katastrofę związku.
Logiczna wydaje się teza, że prawo powinno zezwalać na małżeństwo ludzi niezaberrowanym.
Ale to utopia - bo abberacja króluje.
Jest inne rozwiązanie - usunąć abberację - i taka rekonstrukacja w emocjach partnerów /Clear/ może nie zaowocować 1 ligową miłością, ale zapewni wyższy poziom wzajemnego szacunku i zdolności współdziałania. L.Ron.Hubbard: Dianetyka, s. 302.
Oboje chorują na życie - nie dlatego, że fatalnie się dobrali, ale dlatego, że wnieśli swoje archiwalne bakcyle do związku.
Ranią więc za innych - nie mając świadomości, że taki to mechanizm.
Paliwem umysłów reaktywnych jest przymus. A tu często wystarczy różnica płci - by wejść w związek. Osobowość, potencjał - nie mają żadnego już znaczenia. Niestety.
Ten imperatyw nie ma nic wspólnego z seksem.
Jest to rodzaj przymusu kulturowego i źle pojętego sanatorium dla skopanej wcześniej duszy.
Mało kto wpadnie na pomysł kwarantanny - bo wszystko rozgrywa się podprogowo.
W edycji "Wirus samotności" Wojciech Kruczyński opisuje przypadki swych pacjentów - którzy: albo zawalili swoje związki, albo nigdy w takie nie weszli.
Poraża pakiet traum tych ludzi z dzieciństwa i młodości.
Co więcej, sam autor dokonuje analizy porażek uczuciowych w swym życiu.
Przegrał jedno małżeństwo - ale nie wchodzil w kolejne związki.
Zaliczył kwarantannę - też nie wzorcową, bo mocno zakrapianą.
Wolność od kobiet zastąpiła niewola wobec procentów.
Ktoś powie: ranił tym samym przynajmniej siebie, nie tę drugą osobę.
Dobrze mieć kogoś obok siebie, choćby ów przymus erotyczny.
Jednak nie poszedł tą drogą.
Dryfował więc pomiędzy wolnością od związków, a zniewoleniem od bólu, alkoholu. Czas wypełniała praca, ale i redakcja ważnej dla niego książki. Ważnej, by zrozumieć też swoje życie, porażki etc.
Aż pewnego dnia poproszono go o wywiad.
Przyszedł do knajpy na kacu, niedomyty, nieogolony.
Ona, dziennikarka już miała częstować go przygotowanymi pytaniami, ale widząc go w takim stanie powiedziała:
- Zostawiamy wywiad. Pomogę ci...
Dziennikarka...klinicyście...
Tamtego dnia nie poszedł na randkę, ale z czasem ta kobieta stała się jego żoną.
Zrelacjonował w książce jak zmieniło się jego życie.
Jak samotność w tlumie - choć także żonaty / 1 żona/, zamienił na spełnienie we dwoje z nieliczną, wyselekcjonowaną grupą przyjaciół.
Dekadę wcześniej obijał się o tłum znajomych - ale nawet nie rozpoznawał ich twarzy, nie zawsze rozumiał ich intencje, czy nie dostrzegał mariażu obojętności z rachubą.
Reaktywne umysły bagatelizują wiedzę o sobie, rozpoznanie zależności pomiędzy skryptami w nich, a reakcjami.
Świadomość siebie przypomina wtedy organ po amputacji.
A ich związki to jedynie bóle fantomowe po organie - gdzie za ból obwiniają tych, którzy nie mieli nigdy skalpela w dłoni.
Już sama wolność od przymusu, jest rodzajem mentalnej rozkoszy..
Inne tematy w dziale Technologie