Wbrew powszechnemu mniemaniu miłość nie przynosi ze sobą cierpień. Cierpienie przynosi instynkt posiadania, który jest zaprzeczeniem miłości.Antoine de Saint-Exupéry
Wczoraj zderzyłam się z genialnym wręcz rozróżnieniem tego, co dzieje się na naszej scenie politycznej.
Bo jednych trapi kwestia: do kogo należy Polska, a innych - jaka ma być.
Zestawiając to z cytatem o miłości - łatwo wyłuskać genezę cierpienia jako takiego.
Oczywistym jest, że ktokolwiek dochodzi do władzy - nie staje się posiadaczem Polski. Rząd ma działać na rzecz Polski, Polaków - ale nigdy nie dostaje aktu notarialnego.
Nasi bohaterowie z wojen wszelakich, powstań - walczyli o Polskę dla Polaków.
Polska to taka nasza Mama.
I nawet do matki nie należy jej dziecko - w tym najgłębszym rozumieniu.
Bo nie o posiadanie w tym wszystkim chodzi.
Tak jak w miłości - instynkt posiadania jest rakiem związku.
Partnerzy w żadnym stopniu siebie nie posiadają.
Są wolnymi, suwerennymi bytami - tkając życie we dwoje.
Syndrom Otella - który nie dotyka tylko mężczyzn - to nic innego jak frustracja związana z lękiem... na ile posiada się tę drugą osobę.
Wszelkie formy znęcania się: psychiczne, fizyczne, ekonomiczne - to nic innego, jak batalia o władzę w związku.
A jeśli miłość nie ma nic wspólnego z posiadaniem - nie o miłość chodzi w tych toksycznych klimatach.
Kochając obdarowujemy osobę kochaną, a nie idziemy w niewolę, jej władanie nami.
Pamiętam wypowiedź kobiety, której mąż rozrysował mapę, jakimi może ulicami chodzić i alejkami w pobliskim parku.
Gdy trafił na nią w strefie spoza mapy - dostawała baty.
Każdy zapyta, kto się na taki horror godzi?!
Ano miliony - zwłaszcza kobiet.
Psycholog, która wtedy była w studio twardo powiedziała, że ona to zgłasza na policję. Udręczona żona, jakby chciała odwieść ją od składania doniesienia o przestępstwie - ale klinicystka była nieustępliwa.
Najwięcej ludzkich dramatów wiąże się z aspektem posiadania.
Komediowa miedza w "Sami swoi".
Ale bardziej na serio - napady, wojny w celu zdobycia tego czy tamtego.
Wielodekadowe wojny małżeńskie o kasę, kluczyki do auta etc.
Jasne, jesteśmy właścicielami przedmiotów, aktywów - ale nie wartości, nie ludzi.
Jakże wiele związków zaczyna się i kończy na podpisaniu aktu "posiadania". Potem męka współbycia obcych sobie ludzi - bo jedyny cel został spełniony - "posiadam".
Nabywając piękny obraz - stajemy się jego właścicielem. To my decydujemy czy w salonie zawiśnie, czy w sypialni.
Nie wchodzimy tym samym w posiadanie artysty, jego talentu, jego życia.
Decydujemy o sposobie ekspozycji dzieła, konserwacji etc. I tylko tyle...
Irracjonalna szarpanina w diagnozowaniu kto jest Polakiem, a kto nim nie jest - dokumentuje jedno - mylenie miłości z posiadaniem.
Zamknijmy oczy, nie kontrolujmy oddechu, odseparujmy się od bodźców i poszukajmy odpowiedzi na pytanie: czy potrafimy kochać nie posiadając tej drugiej osoby....?
Inne tematy w dziale Polityka