Kiedy się na kogoś czeka...parujące chwile mają inny smak niż bezczekanie.
Wypieściłam przestrzeń, siebie i odliczanie do dzwonka.
Obcy on.
Obca ja.
Ten rodzaj spotkań ma w sobie coś ze skoku na bungee.
Nie tym razem.
Osocze spokojne, krawędzi mostu brak.
Mnogość świec ocieplała barwą spacerujące w nasłuchiwaniu podmiotowe ciepło.
Dzwonek.
Pewnym krokiem wchodzi, wita się.
Nawiguję go subtelnie - siadamy vis vis siebie.
Mówią, że tam gdzie rozpinasz swój biustonosz - tam dom twój.
Ale mowię mu:
- To nie tak, to nie tu...
Dziwne wątki jak na dialog dwojga sobie obcych.
Intymne, wyszarpane drzewiej z nicości podprogowej...z wielu powodów istotne spoiwa...pęknięcia...
Widziałam po nim, że jest zaintrygowany.
Właściwie zastygł choć w luzackiej pozie.
A jednak.
Doczekałam się.
Użył brzytwy negacji.
- Słaba, bez wiary w siebie?! Nie zgodzę sie z tym. Jest inaczej...
Pytam:
- Jak?
Odpowiedź inkrustuje bibliografią, postaciami, egzemplifikacją pozornie odległą od siebie.
Chce mnie przekonać, wzmocnić.
Ja chcę by mu się udało.
Coś zapisał na kolanie...
Dokonuje przymiarki mej przypowieści z powszechnie znaną.
Chciał bym tam dostrzegła szalupę.
Może fala przyniesie jej zapach...
Wszedł inny....zdystansowany, z niewidzącym wzrokiem.
Wyszedł inny...poruszony, zadumany...już za progiem odwraca się i życzliwie, choc zaskakująco rzuca:
- Poszukam, będę pamiętal...
Kapłan z wizytą.
Obcy z nieobcym rozpoznaniem mego świata.
"Bóg jest obecny w każdym człowieku, który jest ci przychylny, dla którego jesteś wart trudu, który z tobą idzie i pozostaje, kiedy zapada wieczór." Phil Bosmans
Inne tematy w dziale Rozmaitości