"Nienawidzę uczucia, że ktoś mną kieruje, nawet jeśli to dla mojego dobra; a może zwłaszcza wtedy." Wharton
Nie tesknię, bo jestem po właściwej stronie lustra.
Po tej niemej... bez mego odbicia.
Przecieram je moim spojrzeniem.
Widzę innych...w nich odnajduję siebie.
W kątach mego buduaru gnieżdżą się wątpliwości, z natury ufne i głodne serca.
Widząc uśmiech patrzę kto za nim stoi.Jestem niewygodna za sam sposób istnienia.
Moje myśli są pokorniejsze od kolan.
Kurtyzany uda, kolana obejmą ciało płacące.
Mężczyzna zatopiony w nich nawet nie przeczuwa pokory bezpłatnej.
Tak łatwej do konsumpcji.
On nadziewa mnie tym, co zgodne z jego prawdą.
Zapala świecę własnej oceny, a roztopiony wosk spada kroplami krytyki na przed chwilą całowaną, nagą pierś.Rozkosz zawieszona pomiędzy akceptacją i negacją.
Zamraża mnie niebem w płomieniach.
Płomień na piersi i lód jego słów.Przychodzi po rozkosz zaczerpniętą z ciepła mej wilgoci. Ale także po rozkosz dania mi lekcji.
Wskazania błędu, niedoskonałości tańca mych bioder.
Otwiera mnie sobą - pewnością swoich racji, by potem uderzać pchnięciami nauczyciela sięgającgo po pokorę ocenianej kurtyzany.
Ochodzę od zmysłów... by rozkoszy nie zgubić w fali bólu.
Rytm on nadaje.
Całym sobą.... Skoncentrowany na perfekcji dozowania przyjemności i doskonałości rozliczania mnie z niej.
Stacatto jego władania mną.
I piano mego oddania.
Pomimo tego unosi mnie szczyt mego doznania.
Odszedł.
Zostałam...w ciszy...pouczona...pchnięciami i pieczęcią już zastygłego wosku na piersiach. Rozkosz cichnie.
Ból kropel zostaje.
Najgłębiej wchodzi w nas ostrze z wygrawerowanym "Dla twojego dobra" - bo zawsze kryje sie za tym jedynie dobro raniącego....
Inne tematy w dziale Rozmaitości