Ta historia wydarzyla się naprawdę....
Nagła bolesna śmierć rozstrzaskuje blękit nieba i nigdy nie wiadomo, kiedy życie, bliscy - nauczą nas chodzić po równinie względnego spokoju.
Są i tacy, którzy widząc nasz ból mają tchórzowską odwagę podcinać by skrzydła, które jeszcze nie odrosły.
Bohaterka historii napisała książkę autobiograficzną, na kanwie której nakręco film.
Kilka opinii o tym obrazie:
"This is such an intelligent and lovely film with absolutely stunning cinematography, perfect actors and storytelling. I'm an older bloke and recently sat and watched this beautiful film with my mother...My god, was I in tears by the lovely song 10000 miles."
"I literally enjoyed every second of this film."
"I want this song played at my funeral."
"A very special film with good morals and principles, brilliantly done and with the bonus of an amazing soundtrack!"
Od siebie dodam - piękny, mądry, poetycki, kojący. Bar tlenowy dla duszy.
Dlaczego o nim piszę?
"Człowiek nigdy nie pozbędzie się tego, o czym milczy." K. Čapek
Dlatego nie sznuruję ust, otwartość to też ważki rodzaj odwagi.
Pisząc nawet o filmie, przemycam siebie. To co we mnie. Od bólu po wzruszenia.
"Tym, co oddala nas od innych, nie jest to co o nich wiemy, ale to - czego im nie mówimy." Mazzucco
To nie kilometry dzielą, ale obojętność.
Zanim zamkniesz stronę mego bloga odpal clip. Nie jest tym razem tylko aneksem.
To w nim jest sedno wpisu.
Użyta w filmie piosenka "10000 mil" jest pochodzącą z XVIII wieku ludową balladą. Została nagrana przez Mary Chapin Carpenter specjalnie do tego filmu - nie pojawiła się na żadnej z jej płyt.
Dedykuję piękno tej muzyki....odważnym...nieobojętnym...
Inne tematy w dziale Rozmaitości