Od kilku dni spływają życzenia z całego świata - ale to dziś...
Wielu chce prześnić swój dzień urodzin, a ja odwrotnie - budzę się do życia w ten dzień.
Na przekór lekarzowi - że chłopczyk ma jakieś szanse, ale dziewczynka - na pewno nie przeżyje...
Uparłam się na życie w Żeromskiego klimacie - szklanego domu /inkubator/.
Potem było łatwiej, potem jeszcze trudniej, i ponownie łatwiej...oczywisty splot życiowych wzlotów i szukaniu przejść z piwnicznego chłodu.
Zbieram moje dobro, tam gdzie je znajduję...
Choćby wczoraj...
Przeliczyłam się z siłami i miałam problem z dotarciem do domu - same alkohole sporo ważą. I zatrzymuje się przy mnie obcy mężczyzna, że nie może patrzeć na dysproporcje ciężaru do mych sił - zadzwonił po taryfę dla mnie ze swego telefonu. Sam by mi pomógł - jak dodał, ale on w przeciwnym niż ja kierunku.
Miłe i właściwie ratujące mi jeśli nie życie, to na pewno zdrowie..
Przed wyjściem z domu zderzyłam się ze znajomą rodziców. Nie znałyśmy się wcześniej. No i gdy chowałam do lodówki zakupy - mama zacytowała tamtą:
- Nie wiedziałam, że państwo mają tak piękną córkę.
Że zachwyciła się i takie tam ....
Spokojnie...nie łykam takich słów bezkrytycznie - ale to zawsze miło usłyszeć... Zwłaszcza od innej kobiety.
Co tak naprawdę liczy się w dniu mych urodzin?
Pamięć, gdzie bezpamięć w dużym stopniu zmienia mój stosunek do danej relacji. Tym bardziej, że znający Lady wiedzą jakie to dla mnie ważne.
I jeszcze jedno...
Z Salonowiczów - nie tylko ja dziś mam urodziny...
Z ciepłem macham łapką do jednoczesnego - w kwietniowej dacie:o)
Inne tematy w dziale Rozmaitości