"Nie chciałam umrzeć, jedynie prowokowałam śmierć. Nie otrułam się.
Bóg umiera, jeśli go nie kochamy, ale ja nie umarłam, choć nikt mnie nie kochał." Marilyn Monroe
,,Żyje się chwilą, a czas jest tylko przezroczystą perłą wypełnioną oddechem." Halina Poświatowska
Nikt nie obiecał miłości, a na świat przychodzimy ze skończoną ilością oddechów.
Bezdech - to także oddychanie.
Drzewo oskrzelowe duszy - nawet wiosną płonie jesienią.
Zdarza się nadprogramowy oddech, bez ograbiania życiowego pakietu.
Ktoś nazwał to szczęściem, jego błyskiem.
W nasz oddech wsłuchują się gdy jeszcze pępek się goi.
Potem już coraz rzadziej.
Głębszy oddech odczytują jako lekceważący ruch szczytów ramion.
A to nie tak...
Wobec milczenia innych - rozcieramy ich oddech na barwy i konteksty - nie zawsze łamiąc kod.
MM - piękna, podziwiana...niekochana...
Metrum jej oddechu nie miało znaczenia.
Może jedynie dla ..coronera...
Życie - to suma oddechów.
Przyłóż ucho do mego oddechu, jak lekarz zimny policzek do rozpalonych pleców chorego.
Oddechy gasną, biegną do nas, witają, muskają kark albo nagość ufnego nadgarstka.
Bezmiłość to nie kat.
Zakneblować oddech w byciu sobą - to już agonia.
Oddechu można się napić..także źrenicami...
Odpłyńmy więc...
Zostawiąjąc bez-duszność przewieszoną przez krzesło coronera..
Inne tematy w dziale Rozmaitości