,, Im mniej ludzie myślą, tym więcej mówią." Monteskiusz
Chyba każdy z nas zna takie osoby, które choć zaleją słowotokiem - nic nie mówią.
Są jak nakręcona na kluczyk zabawka - z jednym repertuarem - nawet sylaby nie zmienią.
Pytania ignorują - zgrzyt kluczyka i replay.
Muszą przy tym być głośne, agresywne - by nikt nie miał szans na zatrzymanie jałowego w treści mechanizmu.
Dwa razy widziałam wywiad z panią posłanką na żywo.
Różne stacje, rożne tematy - ten sam krzyk, to samo bagatelizowanie drugiej strony, pojawiających się kolejnych pytań.
Do tego próba wmówienia dziennikarzowi, że jak spotka dość skąpo ubraną kobietę - to w ramach przyczynienia przez tamtą garderobą do gwałtu - on, by poszedł tą drogą...
Zaprzeczył, mówiąc - że owszem nacieszyłby oko jej atrakcyjnością....
Nie dokończył...bo z panią posłanką dialog nie jest możliwy.
Dawniejszy z nią wywiad na pewno skończyłby się sprawą sądową - gdyby w ostatniej chwili nie wycofała obelżywych słów wobec dziennikarki.
Ale i wtedy nie odpowiedziała właściwie na żadne pytanie - choć ponawiane - jedynie mantra wdrukowanych... nic nie mówiących, pozamerytorycznych haseł.
Koszmar...
Niech każdy ma swoje poglądy, sympatie polityczne - będzie im wierny - ale niech nie gubi człowieczeństwa, sensownej postawy z w kontakcie z drugim człowiekiem.
Nie tylko na scenie politycznej, ale i w życiu prywatnym - nie wierzę krzykaczom, agresywnym, z dialektem jedynie inwektyw. Nie wierzę.
Zostawmy więc odklejonych od humanitaryzmu na rzecz ludzi z piękną duszą...
W związku z tym, że 29 maja nie będę w swoim mieście - chciałam spotkanie imieninowe zorganizować wcześniej.
Przyjaciel, który zawsze w me imieniny z bukietem kwiatów - mówi mi via telefon, że na delegacji - ale naciśnie gaz, by była szansa na spotkanie.
Niestety - póżnym wieczorem dzwoni, że ma jeszcze ponad 200 km do Wrocławia. Na siłę można by się spotkać, ale nie wobec jego zmęczenia późnej pory - traciłoby to sens, swój smak.
Zaproponował, że jeśli mu się uda - podjedzie do tego drugiego miasta, by mnie odwiedzić.
Ostatnio rzadko widzimy się - ale tak jak ktoś zdefiniował rasową przyjaźń - niezależnie od dystansu w kilometrach, czasowego w nawiedzinach - zawsze spotykasz tego samego, ciepłego, oddanego człowieka.
I z nami tak jest od wielu lat.
Cóż - dziś ponownie pakowanie, peron, pociąg...
Kilka spraw udało mi się załatwić.
Nowy paszport otwiera bardziej świat...ale to jeszcze za mało na.... świat...
Na kadrze Piotr - odbierajacy mnie kiedyś z lotniska, kiedy bywałam w ....świecie...
I walk to the borders on my own
To fall in the water just like a stone
Chilled to the marrow in them bones
Why do I go here all alone
Inne tematy w dziale Rozmaitości