Amerykański myśliciel Richard Rorty o pogłębiającej się przepaści między superbogaczami a resztą społeczeństw:
"Celem będzie odwrócenie uwagi roboli, sprawienie, aby 75 % Amerykanów i dolne 95 % światowej populacji zajmowało się wrogością etniczną i religijną oraz dyskusją na temat norm seksualnych. Jeśli będzie się trzymało roboli z dala od własnej rozpaczy za pomocą kreowanych przez media pseudowydarzeń, włączając w to krótkie i krwawe wojny, [superbogaci] nie będą mieli się czego bać". (Spełnianie obietnicy naszego kraju. Toruń, 2010, s. 100).
Amerykański dziennikarz Richie także pisze, że media angażują maluczkich w spory na temat seksu i modelu rodziny na tle religijnym, żeby odwrócić uwagę od poglebiajacego się procesu bogacenia się bogatych i biednienia biednych. I to działa.
Prześledźmy czego dotyczy debata publiczna w naszym kraju?
Można nawet od biedy policzyć ilość programów TV, tytułów prasowych, wpisów w necie dotyczących umoralniania, tęczy, czy zwierzątek w poznańskim ZOO. Fronda nawołuje, by młodzieży zabronić oglądania filmu "Miasto44"... bo tam seks...
Taki spór nie mający żadnego związku z wiarą, ale agitką partyjną.
I w polityce i poza nią - to łatwe do wskazania trybiki, owładnięte obsesyjną walką - która jest jedynie strategią, narzędziem tych, którzy za kulisami zacierają ręce - nie robiąc nic w tym zakresie.
Mają wyrobników za friko.
Od takiego wyrobnika, dewota religijnego - trzeba daleko odejść, by mieć szansę, na spotkanie z Bogiem..
Warto uwolnić się od obsesji, że to nie retoryczna sprawność, czy doskonałość moralna jest istotą ewangelizacji, lecz żywy Chrystus, który sam chce działać, zbawiać, kochać i wspierać.
Ale żadna partia na tym kapitału nie zbije, ani korporacja.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
