Wczoraj TVP zaserwowała nam powrót Festiwalu Opolskiego.
No cóż, poza kilkoma weteranami wszystko żenujące. Prowadzące do zaczerwienienia widza przerażające wysiłki prowadzących silących się na dowcip w każdym zdaniu. Makabryczne światło robiące z pani Beaty potwora w kiepskim makijażu. Co chwila reklama Superekspresu.
Pomysł na walkę w parach wzięty ze sportu - czyżby redakacja sportowa kierowała kulturą( jedna z prowadzących Paulina w końcu stamtąd pochodzi). No ja się pytam, czy pani Ivonna S. ma nie pokolei w głowie?
Kto pisał prowadzącym te straszliwie ponaciągane teksty, dlaczego kazano im się co chwila śmiać z własnych dowcipasów... kto to zatwierdził? Kto to reżyserował?
No i na końcu dotarliśmy do debiutów. I tu klękajta narody. Zobaczyliśmy całą prowincjonalność naszego grajdoła, w którym wszystkim się wydaje, że jesteśmy pępkiem świata. Kto dziś pozwala artystce o wątpliwej estetyce nóg na latanie niezgrabnie po scenie w mini... i siadanie widzom na kolanach - czy Opole to Go-Go?
Dlaczego za tej okropnej komuny Opole dawało się oglądać? Dlaczego konferensjerzy wtedy nie robili z siebie małp i pajacyków na patyku... dlaczego ludność umiała śpiewać? Czy dziś widz naprawdę kupi kupę? Czy trzeba koniecznie równać do najniższego wspólnego mianownika? Czy tym władzom w TVP się wydaje, że taka produkcja zwiększy im oglądalność? A gdzie owa misja, w tym przypadku mogąca pomóc wyłowić talenty...