I żywiąc tę obawę, nie wiem, czy powinnam tę notkę puścić. Ale biorąc pod uwagę znikome oddziaływanie naszego niszowego portalu blogerskiego, a więc niewielkie ewentualnie szkody nią spowodowane, kliknęłam: „zapisz”.
Szukając dzisiaj rosyjskich ech skandalu, z jakim mamy do czynienia w Polsce w związku z błędną identyfikacją części ciał ofiar polskiej delegacji, która śmierć poniosła w Rosji i w której to sprawie rzekomo prowadzi się tam również jakieś śledztwo, natknęłam się na dwie informacje.
Jedna z nich była lakonicznym i dość dziwacznym - by nie powiedzieć, że prostackim - sformułowaniem, w którym rosyjska agencja donosi w języku polskim, że „Naczelna Prokuratura Wojskowa sprawdza, czy zgadzają się ciała ofiar katastrofy samolotu prezydenckiego Tu 154, do której doszło pod Smoleńskiem w kwietniu 2010 roku.” http://polish.ruvr.ru/2012_09_27/Polska-Smolensk-ekshumacja/, jakby chodziło np. o liczenie stada kóz lub baranów, słoików marmolady lub butelek wódki na półce.
Druga pojawiła się już w wieczornych przekazach rosyjsko-języcznych, tuż po relacjach z polskiej debaty sejmowej. Oczywiście nie zapomniano przytoczyć w niej najnowszych ustaleń polskiego prokuratora, Andrzeja Seremeta, że przyczyną błędu w pochówkach dwóch ciał, w tym śp. Anny Walentynowicz, było „błędne rozpoznanie ciała przez rodziny ofiar” i ten polski news od razu poszedł w świat. Razem z autorytetem polskiego Prokuratora Generalnego.
Strona rosyjska nie ma sobie w tym wypadku absolutnie nic do zarzucenia, nawet cienia wątpliwości i traktuje sprawę jako – dla nich - dość normalną: Rosja przecież wywiązała się z zadania: przysłała swoje ekspertyzy i dokumenty dotyczące śp. Anny Walentynowicz Polsce w maju 2012 i to one posłużyły teraz do przeprowadzenia w Polsce dalszych badań. http://ria.ru/world/20120927/760812352.html A że coś się wyraźnie nie zgadza? To już polski problem. Ria Novosti przyznaje (za A. Seremetem), że w kolejnych czterech przypadkach błędnych pochówków jakąś rolę mogły odegrać pomyłki polskich lub rosyjskich urzędników, ale to też już będzie wyjaśniać polska prokuratura. Co ustalą Polacy? – można się domyślać, że to już strony rosyjskiej specjalnie nie interesuje.
Szukając tych informacji identyfikacyjnych, znalazłam coś innego.
Natknęłam się mianowicie na tytuł „Rosja – Polska: wydarzenie o nieprzemijającym znaczeniu” [27.09.2012, 17:42] http://polish.ruvr.ru/2012_09_27/89516903/, a tam mowa jest o wizycie Cyryla w Polsce i o podpisanym wiadomym akcie.
Nie chodzi w tym polskim tekście o wypisywane w nim zapewnienia czekistów o „pojednaniu narodów Rosji i Polski”– tych nie ma sensu powtarzać. Chodzi tutaj o DATĘ, którą w tym tekście się przywołuje.
Jest nią data 17 WRZEŚNIA, a nie 17 sierpnia 2012, kiedy ten dokument rzeczywiście został podpisany.
O pomyłce, czy chochliku drukarskim nie ma mowy, bo wymieniają ją dwie osoby:
1. z-ca przewodniczącego Rady Federacji Rosyjskiej (odpowiednik naszego Senatu), A. Torszin, który mówi:
„Co tu można powiedzieć? 17 września 2012 roku w Warszawie obyło się niezwykłe, długo oczekiwane wydarzenie, o którym jeszcze kilka lat temu można było tylko marzyć. Tego dnia patriarcha Cyryl i głowa Kościoła Polskiego arcybiskup Józef Michalik podpisali (...)”
2. metropolita Hilarion, obecny przy podpisaniu tego aktu w Warszawie, który stwierdza:
„„Dzień 17-go września 2012 roku, kiedy w Zamku Królewskim w Warszawie, głowa Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej i Kościoła Polskiego, stał się centralnym wydarzeniem patriarchy Cyryla w Polsce. Teraz powinniśmy wytrwale ucieleśniać idee Posłania, pokładając nadzieje w młodym pokoleniu naszych krajów(...)”
Nie wnikam już w to, po co Rosjanom był potrzebny „okrągły stół” do omówienia wizyty Cyryla I w Warszawie, bo komunikat agencji jest jednoznaczny: „W Radzie Federacji Rosji odbył się okrągły stół, którego uczestnicy omówili rezultaty oficjalnej wizyty patriarchy Moskiewskiego i całej Rusi Cyryla w Polsce, gdzie przyjechał w sierpniu na zaproszenie Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.” W Moskwie zapanowała w ostatnich miesiącach wręcz jakaś dziwna moda na wzorce folklorystyczne wypróbowane już wcześniej w Polsce i może teraz akurat jest u nich czas na „nasz” „okrągły stół” i wszystko przy użyciu tej formułki tam się teraz omawia.
Nie to jest istotne.
Istotne jest to, że metropolita Hilarion nie może nie pamiętać dokładnej daty pobytu swojego i władz Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej w Warszawie i dokładnej, dziennej i nawet godzinowej, daty całego wydarzenia. Sam bowiem był osobą bardzo zaangażowaną w przygotowywanie tekstu tego dokumentu – a nie wiem, czy nie on właśnie jest głównym jego autorem.
Nie może również metropolita Hilarion – jako osoba o ogromnym potencjale intelektualnym, dużej wiedzy i niecodziennym, jak na warunki rosyjskie, otrzaskaniu w świecie zachodnim (akademickim i politycznym), jako spodziewany następca Cyryla – nie znać znaczenia daty 17 września 1939, tak dla losów Rzeczypospolitej i dla Polaków, jak i dla samej Rosji.
Pomyłka nie wchodzi więc raczej w rachubę. O co więc może chodzić?
Inne tematy w dziale Polityka