newsweek.pl
newsweek.pl
Lara.Antipova Lara.Antipova
774
BLOG

Kultura pracy "pokolenia Ikea"

Lara.Antipova Lara.Antipova Społeczeństwo Obserwuj notkę 15

Człowiek zastanawia się, jak nie zwariować, kiedy otacza go chamstwo. Mnie coraz częściej ogarnia inercja. Gdy zaczęłam pracę, miałam nadzieję, że uda mi się jakoś to chamstwo ignorować; w końcu nie trzeba się trzymać z tymi ludźmi. Wystarczy mówić im "cześć" i silić się na uśmiech w reakcji na ich prostackie dowcipy. Niestety. Menedżerowie wymyślają różne imprezy, żeby nas "zintegrować". Oczywiście owe imprezy nie są obowiązkowe, niemniej, jeśli się na nich nie pojawisz, pozostaje ci rola outsidera w pracy. Niby nic w tym złego, tylko przeraża mnie fakt, że niemożliwe jest znalezienie wspólnego języka z kilkudziesięcioma osobami, formalnie nieźle wykształconymi. A dlaczego jest niemożliwe? Guma w gębie, zawzięcie przeżuwana, wiązanka przekleństw, hałaśliwość, gderliwość i porażający wręcz infantylizm godny 10-latka. O kindersztubie nawet nie wspomnę, bo jestem pewna, że większość z nich nie zna takiego terminu. W tym momencie zastanawiam się: co, u licha, zrobili rodzice temu pokoleniu ludzików? Pozostawiali ich w dzieciństwie samopas z MTV? Albo w centrum handlowym? Obawiam się, że rodzice są zadowoleni, bo przecież ich pociechy "jakoś sobie radzą i robotę mają", a refleksja przyjdzie później, gdy te dzieci - nie daj Boże! - będą miały własne dzieci i wyjdzie na wierzch ich ubóstwo emocjonalno-intelektualne. Bowiem dzieci są niesłychanie wymagające i absorbujace. Okaże się, że jedyne, co taka mamusia potrafi, to siedzieć na Faceboku, oglądać seriale, zamawiać pizzę, rechotać się z cudzych lapsusów i robić samojebki. Wydaje mi się coraz bardziej trafna strofa Boya-Żeleńskiego: "Czyli pierchną mroków cienie/Czy się los zawistny uprze/By następne pokolenie/Było w Polsce coraz głupsze (...)."

Co do kultury pracy, to w ogóle jej nie ma. Sceny, jakie można oglądać w filmie "Wilk z Wall Street" rozgrywają się także w mojej korpo (może z wyjątkiem seksu czy "uroczej" zabawy karłem, rzucanym na materac <sic!>). Ryki, przekleństwa, prostackie dowcipy. A propos dowcipów - ostatnio jeden z "luzaków" opowiedział żarcik o Smoleńsku. Cała reszta rubasznie zarechotała, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia. No, tym razem nie mogłam udawać, ze mnie to śmieszy, bo to byłby już oportunizm. Jeśli ktoś uważa, że problemem Polek jest zbytni konserwatyzm, to taki pogląd świadczy tylko o dwóch rzeczach: albo taki ktoś mieszka na jakimś wygnajewie, albo po prostu nie ma doświadczenia w pracy w większej firmie. Bo gdyby miał, przestałby opowiadać takie brednie. Większość kobiet, z którymi pracuję, mimo formalnego wykształcenia, ma zerowe ambicje. Największe z nich, to: pójść w weekend do klubu, napić się i cyknąć kilka samojebek. Czują wstręt do związków, a jeśl już w nich są, to ze względu na zaspokojenie potrzeb seksualnych. O uczuciach wyższych czytały kiedyś w jakiejś nudnej lekturze szkolnej, ale już niewiele pamiętają, a dzisiaj - jak wiadomo - książki są passe. Wracając jednak do meritum, czyli kultury pracy, to pokolenie Ikea w ogóle nie zna czegoś takiego.

Przy biurku można jeść, bekać, dłubać w uszach i wykonywać inne pomniejsze, ale nie mniej obrzydliwe czynności. Ci ludzie w pracy zachowują się tak, jak w domu: hałasują, ryczą, opowiadają sprośne dowcipy i przeklinają. Do głowy im nie przyjdzie, że osoby obok mogą sobie nie życzyć słuchania tego i do głowy im nie przyjdzie, że takie coś może kogoś dekoncentrować. A szefostwo jakoś przymyka na to oczy, chociaż w ostatnim czasie mamy sporą rotację spowodowaną tym, że sporo ludzi nie może wytrzymać takich warunków pracy i czuje się sfrustrowanymi. Pokolenie Ikea uważa, że każdy powinien być zachwycony ich pracą, a gdy dostają czasami upomnienia za swoje wybryki, to ich oburzenie nie ma końca. "Co za su*a, jak mogła?" - takie pytanie można usłyszeć od złotustych. Spokój, kultura, szacunek dla drugiej osoby - to są pojęcia zupełnie im nieznane. Mam wrażenie, że swoim zachowaniem próbują naśladować bohaterów amerykańskich seriali. I tak powinno ich zdaniem wyglądać życie - jak hamerykański sitcom w stylu "Świat według Bundych". Ewentualnie polski odpowiednik: "Świat według Kiepskich" ;) PANIE, SPUŚĆ BOMBĘ NA TE TRĄBY! Czasami tak zaczynam myśleć, tylko co będzie po nich?

 

Zobacz galerię zdjęć:

Przewrotność to moje drugie imię. Chadzam, jak kot, swoimi drogami i nie lubię poniedziałków.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo