Stary Wiarus napisał wczoraj notkę o konferencji w Warszawie.
Chodziło o konferencję, którą Warszawa gościnnie przyjęła, a która to konferencja odbyła się pomiędzy reprezentantami (przywołuję z pamięci) USA, Izraela, Palestyny i Kataru. Było sporo spekulacji, dlaczego spotkali się akurat w Warszawie i jedno z potencjalnych wytłumaczeń podał wczoraj właśnie Stary Wiarus. Zasugerował on mianowicie, że przy okazji tej konferencji przedstawiciele USA porozmawiali z Donaldem Tuskiem i przekazali mu informację (zagrozili mu) co mu ukręcą, jeśli się znowu będzie mocno przyjaźnił z prezydentem Władimirem Putinem.
I zaraz następnego dnia ludzie Tuska wjechali zbrojnie do TVP (którą to TVP ja nadal nazywam Kurwizją, szanując ciężką pracę, którą włożono, żeby na to miano w pełni zasłużyć).
Dlatego pozwalam sobie dospekulować dalszy ciąg tego spotkania, które może miało miejsce naprawdę, a może odbyło się tylko w wyobraźni najpierw Starego Wiarusa, a potem mojej. Zatrzymaliśmy się w momencie, kiedy przedstawiciel USA informuje (straszy) Tuska. Na co Tusk wyjmuje spokojnie grubą teczkę (otrzymaną nie od Świętego Mikołaja, tylko z krainy, gdzie Mikołaja zastępuje Died' Moroz) z takimi kompromatami na Bideta starszego i jego pomiot Huntera (a może i coś jeszcze gorszego), że przedstawiciel USA przechodzi do omawiania pogody, żegna się ciepło z Tuskiem i odlatuje do siebie, do USA.