Stalinizmu i w szerszym rozumieniu komunizmu do nazizmu rzeczywiscie porównywać sie nie da. Po pierwsze dlatego, że komunizm nigdy nie został pokonany na polu walki. Stalin - jeden z największych zbrodniarzy w historii ludzkości był przecież zwycięcą II wojny światowej. A historię piszą właśnie oni. Zresztą nie chodzi tylko o Stalina - kości pomordowanych przez innych wyznawców tej zbrodniczej ideologii bieleją na większości kontynentów tej planety. Nie było tam, co trzeba jednak przyznać nazistowskiego planu i organizacji. Wystarczyło w komunizm uwierzyć, lub też po prostu wykazać się sprytem i mieć szczęście - aby zajść w hierarchii władzy bardzo wysoko.
Argumentacja Israela Gutmana, którą przytacza "Fakt" brzmi jednak dziwacznie - i czuć iż autor tych słów próbuje dobrać po prostu fakty pod z góry założoną tezę. Z trudnem maskując prawdziwą podstawę swojej opinii:
Nie można ich jednak ze sobą zrównywać, zwłaszcza komunizmu z hitleryzmem. Stalin, owszem, był odpowiedzialny m.in. za Katyń, ale to dzięki niemu wygrano potyczki z nazistami, które zadecydowały o ostatecznym zwycięstwie świata nad Trzecią Rzeszą. A Hitler mordował w wierze, że jest nadczłowiekiem.
Słowa, których Israel Gutmann boi się wypowiedzieć brzmią prosto - nie można zrównywać hitleryzmu ze stalinizmem, ponieważ Stalin nie mordował Żydów. To smutne, że w ten sposób może myśleć przedstawiciel narodu tak doświadczonego przez okrucieństwo i niesprawiedliwość. Stalin owszem - był odpowiedzialny za Katyń, za Wielki Głód na Ukrainie, za mordowanie własnego narodu, za wywózki na Syberię, za pakt z Hitlerem przez który w ostateczności zginęły miliony Rosjan.Stalin być może był mordercą, szaleńcem, zbrodniarzem równym najgorszym tyranom w historii - ale nie mordował Żydów. W Rzeszy Hitlera Żydom nie dano żadnych szans - a takie szanse dał im Związek Sowiecki. Tak brzmi rzeczywiste przesłanie byłego dyrektora Yad Vashem. Smutne to i tragiczne przesłanie.
Bo Israel Gutmann zapomniał, że krzywda żadnego narodu nie jest bardziej wyjątkowa. Żadne życie nie jest wiecej warte od innego a żadna śmierć bardziej straszna.
Nie obwiniałbym Israela Gutmana, gdyby gdzieś w głębi serca zachował za to pewną wdzieczność dla komunistycznych zbrodniarzy. Polscy żołnierze też służyli pod Napoleonem, który do dziś pamiętany jest w naszym kraju jako wyzwoliciel - bo przyniósł on nadzieje na suwerenność Rzeczpospolitej. Szarża pod Samosierrą stała sie jedną z legend polskiej historii - mimo, że nasi kawalerzyści odbierali tam wolność innemu narodowi.
Nie obwiniałbym za taką postawę Israela Gutmana. Tak - wielu Żydów służyło komunizmowi i stalinowskiemu aparatowi opresji. Ale - robili to jako komuniści - tak zawsze odpowiadałem tym, którzy obwiniali naród żydowski współwiną za komunistyczne zbrodnie. Komunista bowiem nominalnie nie miał ojczyzny ani narodowości. Co więcej - nie było wtedy jeszcze Izraela. Osądzanie kogoś po więzach krwi i DNA byłoby właśnie pośmiertnym zwycięstwem Hitlera. Nie - dla mnie wszyscy wspówinnni komunistycznych zbrodni nie byli Gruzinami, Polakami, Żydami. Byli komunistami.
Ale dziś broniąc komunizmu i Stalina Israel Gutman staje się już kimś zupełnie innym. Jest przedstawicielem konkretnego narodu. Szefował konkretnej instucji dla pamięci i tożsamości tego narodu niezwykle ważnej.
W sądzie każdemu przysługuje obrońca. Ale dziś nie jesteśmy w sądzie. Dzis, relatywizując zbrodnie komunizmu i stalinizmu Israel Gutman, staje w pełni świadomie obok zbrodniarzy tych (tej) ideologii. I musi zrozumieć - że tak samo jak inne narody wydały juz wyrok na Stalina i innych - mają moralne prawo wydać wyrok na wszystkich, którzy stana w ich obronie.
Stalin i komunizm ocalili życia wielu Żydów. Czy jednak warto dziś stawać razem z nimi? Gdyby przynajmniej robili to świadomie, z rozmysłem, chcąc Żydom z czystego serca pomóc - zrozumiałbym. Tego przecież wymagałby honor.
W tym jednak przypadku panie Gutman - nie warto. Ale każdy ma wolną wolę i decyduje o swoich czynach. Nie należy jednak zapominać - że za każdy czyn trzeba będzie ponieść konsekwencje.
"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville
.
Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka