Czy Polska może być europejską potęgą? Wg George Friedmana - który podobnie jak Leo Beenhakker po prostu nie wie, że w Polsce "nic się nie da zrobić" - tak. I choć sama analiza Friedmana, założyciela Stratforu naszą przyszłość kreśli różowych barwach, wystarczy, jeśli potraktujemy ją jako zarys szans, które otwierają się przed naszym krajem. A możliwości te są naprawde ogromne. I właśnie polożenie jest kluczem - bo Polska to kraj lezący na granicy pomiędzy Rosją, państwem ostatnio czerpiącym ogromne zyski z eksportu surowców energetycznych, ale chory wewnętrznie oraz zachodnią Europą - czyli wielkim konsumentem.
Prognozy Friedmana opierają się jednak na dwóch naczelnych założeniach. Po pierwsze Polska nie jest w stanie osiągnąć tego statusu sama. Nie powinniśmy czuć się przez to rozczarowani, bo takie są fakty. Dla Rzeczpospolitej otwierają się jedynie możliwości, których realizacja uzależniona jest od pewnych warunków. I tak Polska potrzebuje pomocy ze strony Stanów Zjednoczonych. Pomocy autentycznej, podobnej do tej jaką otrzymuje Izrael na Bliskim Wschodzie. Dzięki temu wsparciu Izrael przekształcił się w potężny bastion USA w morzu arabskim. Bastion wyjątkowy - bo utrzymujący się całkowicie samemu i zdolny własnymi siłami odeprzeć każdy atak. Wystarczy porównać koszty amerykańskiej obecności w Iraku z sumami wydawanymi na pomoc dla państwa żydowskiego aby zrozumieć skalę różnicy i opłacalność takiej polityki.
Polska potrzebuje więc USA i ścisłego partnerstwa. Z jednym jednak zastrzeżeniem - tezy Friedmana powinny wzbudzić nasz optymizm, ale jest znacznie ważniejsze, aby trafiły na biurka republikańskich i demokratycznych strategów i analityków. W Polsce bowiem nadal powtarzane są pozbawione sensu banały - choćby takie jak te wygłoszone ostatnio przez amerykanistę Zbigniewa Lewickiego który załamywał ręce twierdząc, iż polscy politycy "obrazili" Obamę lub też nasza dyplomacja niedostatecznie starała sie o amerykańską pomoc. Terie takie można włożyć między bajki i dziwne, że wygłasza je osoba pretendująca do miana znawcy tej tematyki. Amerykanie nie obrazili się na Niemców za politykę Gerharda Shroedera i nie obrazili się na Francję za Jacquesa Chiracka. Choć obaj ci panowie doprowadzili do ochłodzenia stosunków, uległo to zmianie natychmiast po wymianie ekip politycznych w Niemczech i we Francji. Jedyną rolę grał tutaj bowiem czynnik interesu - tak długo, jak USA widzi potrzebę bliskich stosunków z danym krajem - tak długo jest w stanie samemu zabiegać o bliską kooperację - przykładem może być tutaj sojusz z Arabią Saudyjską pomimo podejrzanych związków rodziny królewskiej z Al-Kaidą lub też poparcie dla Turcji - w której istnieją silne środowiska antyamerykańskie i której politykę czasem można uznać za wyjątkowo irytującą z punktu widzenia amerykańskich założeń. Kiedy więc Waszyngton dostrzeże korzyści płynące z wsparcia Polski, sam postara się o zacieśnienie relacji. My musimy jedynie wskazywać, iż jesteśmy takim obrotem spraw zainteresowani i chcemy również zabezpieczenia naszych interesów - jako że tego typu układy muszą opierać się na wspólnych korzyściach.
Drugim czynnikiem, warunkującym niejako powodzenie elementu pierwszego jest prowadzenie przez Polskę aktywnej polityki w regionalnej. Tylko Polska jako ważny gracz na tym obszarze będzie wartym poparcia sojusznikiem.To wciąż sprawa w Polsce, gdzie dominuje romantyczne i emocjonalne spojrzenienie na politykę niezrozumiana. Sojusze tego rodzaju przypominać mogą bowiem dawne małżeństwa - sojusznikowi słabszemu nie pomaga się z pobudek idealistycznych, ale wtedy gdy sam jest w stanie coś zaoferować - niczym panna młoda która musiała wnieść "posag". Tym posagiem dla Polski są właśnie wpływy w regionie.
Pytaniem, które należy zadać jest wątpliwość, czy Polska jest w stanie prowadzić tego typu politykę - na razie ona bowiem po prostu nie istnieje albo prowadzona jest w fatalnym stylu. Przykładem może być chociażby kwestia Nord Stream. Dla polskiej dyplomacji kluczowe jest więc dołożenie wszelkich wysiłków aby projektowi przeszkodzić. Abstrahując nawet od przyczyn takich jak zagrożenie środowiska i inne - projekt uderza w nasze interesy. I to już jest przyczyna - dla której należy znaleźć wszystkie argumenty i sposoby aby planowi temu przeciwdziałać. Podobnie bowiem postępują Niemcy - którzy całkowicie ignorują zdanie reszty sąsiadów i zainteresowane są jedynie korzyściami partykularnymi. Kluczem jest wiec odrzucenie poczucia wstydu realizacji interesów narodowych - tak jak to poczucie wstydu odrzuciły wszystkie liczące sie państwa na świecie - z naszymi partnerami w UE lub Izraelem na czele.
Friedman pisze wyraźnie - dla Polski kluczem jest utworzenie bloku wschodniego - który w żadnym razie przecież nie musi konkurować ani kłocić sie z naszym członkostwem w UE. Platforma Obywatelska i obecny MSZ wciąż tego nie dostrzegają i należy uznać to za ogromny błąd. Prawo i Sprawiedliwość wykazywało pozornie większe zainteresowanie tematem - ale zasadniczo w kwestiach deklaratoryjnych, w praktyczną realizację ogólnych wytycznych nie włożono już bowiem żadnego wysiłku.
Prognozy Friedmana można uznać za zaskakujące i on sam potwierdza, iż wielu może nie zgodzić się z jego odważnymi tezami. Już jako zupełną ciekawostkę w tym kontekście, którą w tematyce political fiction należy umieścić wyłącznie po stronie fiction są przepowiednie Nostradamusa, który też pisał o Polsce, która miała gdzieś w rejonach XXI-XXII wieku wejść w jakieś egzotyczne zupełnie dla dzisiejszego człowieka przymierze z... Arabami (???).
Wracając jednak do rzeczywistości - prognozy Friedmana powinny stać sie lekturą obowiązkową dla polskich dyplomatów i polityków. Wskazują bowiem kierunki na które musimy zwrócić szczególną uwagę. Zignorowanie wniosków tego świetnego analityka byłoby bowiem czystą głupotą.
Ps - panom dziennikarzom gazety.pl przypominam - George Friedman jest założycielem Stratforu - instytutu analitycznego a nie Stratfordu - miasta w Anglii
Ps 2 - wczorajszy tekst który skierowałem do zwolenników PO nie znalazł się na SG - moze byl kiepski (mi sie podobal) ;), moze zbyt partyjniacki a S24 to nie forum Platformy Obywatelskiej, a moze umknal adminowi. Tym niemniej sympatykow PO zachecam do przeczytania
"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville
.
Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka