michal wisniewski michal wisniewski
40
BLOG

Czy zostaliśmy autentycznie sprzedani?

michal wisniewski michal wisniewski Polityka Obserwuj notkę 10

Poniższy tekst należy zaklasyfikować całkowicie do political fiction. Nie bardzo wierzę w to, abyśmy mieli do czynienia z tak cyniczną grą USA i Rosji - kosztem naszego kraju. Kto jednak może przysiąc - że ten wariant to całkowita fikcja?

Czy Obama wybrał 17 września jako datę ogłoszenia rezygnacji z planu budowy elementów tarczy antyrakietowej w Polsce przypadkowo? Raczej tak. Jednak warto zwrócić uwagę - że wczoraj również pojawił sie przeciek o istnieniu tajnego załącznika do raportu MAEA, w którym agencja przyznaje, że Iran osiągnął stan pozwalajacy na produkcję bomby atomowej. MAEA oczywiście zaprzeczyła istnieniu takiego raportu i uznała doniesienia AP za całkowitą nieprawdę. Ahmedineżad ogłosił zaś dziś, po raz kolejny zresztą - że irański program atomowy ma całkowicie pokojowy charakter i że islamska republika wręcz brzydzi sie bronią nuklearną. Przy okazji nie zapomniał nazwać Holocaustu "mitem". Ot tak, pro forma.

Pomimo ostatnich umizgów dyplomacji izraelskiej do Kremla, oficjalne zdanie Miedwiediewa i Putina w odniesieniu do nałożenia sankcji na Iran nie uległo zmianie - Siergiej Ławrow zapowiedział kilka dni temu, że Rosja żadnych sankcji nie poprze. A ruchy dyplomacji izraelskiej w ostatnich miesiącach były szczególnie intensywne. I nie chodziło jedynie o wizytę Peresa i komplementy pod adresem armii czerwonej. W tajemniczy sposób zniknął na moment premier Netaniahu - który wg plotek miał udać się z tajną wizytą do Moskwy. Rzecznik izraelskiego premiera stanowczo zaprzeczył tym sugestiom i ogłosił, iż "Bibi" przebywał w kwaterze Mossadu. Tym niemniej Izrael zgodził się wcześniej na sprzedaż Rosji nowoczesnych systemów BSL  po wyjątkowo "okazyjnej" cenie - co wzbudziło wątpliwości ekspertów czy cały interes nie ma "drugiego dna". Nieprzejednana postawa Kremla, pomimo tych izraelskich zalotów budzić może uzasadnione wątpliwości - czy jest to jedynie pozycja oficjalna czy rzeczywiście izraelskich dyplomatów odesłano z Moskwy tak lodowato z kwitkiem?. Warto przypomnieć również sprawę "Arctic Sea" -  która wydaje się obecnie bardziej tajemnicza niż możnaby przypuszczać - a niektórzy komentatorzy wręcz zaczynają wysnuwać hipotezy, że był to celowy manewr mający na celu przestraszyć Izrael, iż w najbliższym czasie może wydarzyć sie coś, co sprawi iż izraelskie lotnictwo nad Iranem będzie miało wyjątkowo trudną przeprawę. Rosji zaś zależy na wzroście cen surowców energetycznych - bo kryzys uderzył jej rezerwy finansowe wyjątkowo boleśnie.

Decyzja Obamy od razu została przywitana bardzo entuzjastycznie w Moskwie. Zapowiedziano rezygnację z rozmieszczenia Iskanderów w pobliżu polskiej granicy a sam Obama został gorąco skomplementowany. 

Amerykański atak na Iran w trakcie prezydentury Obamy nie wchodzi w rachubę. Możliwy jest jednak atak izraelski (mówił o tym przecież niedawno w-ce prezydent Biden).

Czy ruchy izraelskiej dyplomacji świadczą, iż kraj ten stara się o rosyjskie milczenie w sytuacji zbliżającego się dnia ataku na irańskie instalacje nuklearne? Bo przecież na pewno nie chodzi o sankcje - w które dawno nikt już nie wierzy. A Rosja nigdy nie wystąpi oficjalnie przeciwko Teheranowi. Kreml może jedynie "przymknąć oko" i nie awanturować się za bardzo w przypadku izraelskiego nalotu. 

Obama i tak raczej chciał zrezygnować z planów rozbudowy tarczy. Pytanie - czy gdyby rzeczywiście trwały z Rosją targi o Iran - nasz wschodni sasiad, ostatnio bardzo zaangażowany w propagandową ofensywę przeciwko Polsce nie wpadł na pomysł - aby Warszawę dodatkowo upokorzyć. Czy ten warunek - a raczej sugestia aby Amerykanie ogłosili swoje plany właśnie 17 września nie mógł być elementem targu? Dla Amerykanów w sumie dośc "tanim" - bo przecież to tylko kwestia symboliczna, która nic nie kosztuje. Dla kremlowskich strategów byłaby to już rzecz dużej wagi. Byłoby to zwycięstwo które mogliby rozpatrywać w kategoriach propagandowych, a upokorzenie niesfornej Polski zostałoby na pewno powitanie wieloma butelkami "Stolicznajej".

Prezentowane powyżej tezy są całkowitym gdybaniem - amerykańska dyplomacja słynie bowiem ze swojej "słoniowatego" wyczucia sytuacji. Dopatrywanie się ukrytego sensu w każdym jej ruchu jest więc obarczone ogromnym ryzykiem błedu. Tym niemniej - jest to jedna z wielu wersji wydarzeń, choć co chcę podkreślić raz jeszcze - dośc nieprawdopodobna.

"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville . Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka