Co ma wspólnego islam, polska polityka zagraniczna i Niemcy? Nic? Raczej - nic bardziej mylnego. Jak się okazuje - mogą mieć bardzo wiele.
"Wprost" donosi, że nasza ambasada w Berlinie sporządziła i wysłała do MSZ notatkę z której wynika jasno - Niemcy ani myślą ratyfikować bezmyślnie Traktat Lizboński i zastanawiać się, czy aby dorośli do Europy. Doskonale bowiem zdają sobie sprawę iż w Europie są i ją współtworzą. A Europa musi się z niemieckim zdaniem liczyć - co dla naszego zachodniego sojusznika nie jest przejawem "zacofanej zaściankowości", ani "pomrukiem nacjonalizmu" tylko czymś całkowicie naturalnym. Po orzeczeniu Trybunału Federalnego niemiecki parlament będzie musiał przyjąć pakiet ustaw, a zanim to nie nastąpi na podpis prezydenta Horsta Koehlera nie ma co liczyć. "Niemcy (…) będą znacznie trudniejszym partnerem w pewnych obszarach europejskiego procesu decyzyjnego, zwłaszcza w sferze wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych (w szczególności w kwestiach harmonizacji prawa karnego czy prawa rodzinnego o skutkach transgranicznych". Jaka jest podstawa niemieckiej polityki - ano jest prosta - wzmocnienie mechanizmów wewnętrznych przed ewentualnymi, niezgodnymi z interesem państwowym ingerencjami Brukseli i naciskami z zewnatrz.
Czy Niemcy robią coś złego? Bo i takie głosy mogą się u nas pojawić.. Nie, Niemcy w żadnym razie nie robią niczego złego. Tak samo jak (teoretycznie) nie robią niczego złego realizując niemiecko - rosyjski projekt Nord Stream. Niemcy po prostu robią dokładnie to - co im się opłaca i co nakazuje ich dobrze pojęty interes. Hitler, II wojna światowa, Auschwitz i inne sprawy nie wywołały u naszych zachodnich sąsiadów poczucia wiecznej winy i wątpliwości o ich europejskiej tożsamości. Niemcy więc nie czują się w obowiązku udowadniać niczego ani Europie, ani sobie. To nie jest postawa zasługująca na krytykę - ale na uznanie. Bo u nas jest zupełnie inaczej. Jeśli jeszcze ktoś pamięta - Traktat Lizboński mieliśmy ratyfikować na wyścigi, a z wypowiedzi niektórych polityków wynikało, że najważniejsze i najlepsze dla Polski jest ratyfikowanie dokumentu i szybki sprint do Brukesli abyśmy przebiegając jej ulicę mogli krzyknąć "pierwszy". Czytanie jego zapisów? Wprowadzanie zastrzeżeń? To wszystko było NIE-EU-RO-PE-JSKIE. Chórek ekspertów i publicystów od siedmiu boleści przeparadował przez wszystkie polskie media udowadniając jacy to jesteśmy niedzisiejsi i wsteczni i ostatecznie wylądujemy w Europie 18-prędkości.
O tym, że przyjęcie nas do UE po prostu się naszym zachodnim partnerom po prostu opłacało ani słowa. Naszym "specjalistom" w głowie się bowiem nie mieści, że gdyby inne kraje nie widziały zwykłego interesu w integracji z Europą Wschodnią, to szczytem możliwości integracyjnych dla owych ekspertów byłoby rozłożenie dywanika z krasnalami ogrodowymi obok przejścia granicznego w Gorlitz. To sie właśnie nazywa kompleks niższości. Tarcza antyrakietowa w Polsce? Nieeuropejska? Sprzeciw wobec Nord Stream? Nieeuropejski i rusofobiczny. No cóż - bałwan charakteryzuje się tym, że wszystko mu można wcisnąć - nawet sprzedać śnieg na antarktydzie albo piasek na pustyni i pozostawić ze świadomością dobrze przeprowadzonego interesu.
Co ma zaś to wspólnego z muzułmanami? Ano wbrew pozorom dużo. W Wielkiej Brytanii aresztowano małżeństwo, które dyskutowało z muzułmanką o islamie. Wystarczyło powiedzieć, że prorok Mahomet był lokalnym watażką a muzułmańskie ubiory dla kobiet to więzienie - aby policja uznała, iz doszło do zakłócenia porządku publicznego i obrażenia muzułmanki. Czy jednak w tej sprawie naprawdę można oburzać sie na wyznawczynię islamu? Nie, ona po prostu złożyła doniesienia na policję a ta już resztę czynności przeprowadziła samodzielnie.
To nie muzułmanie są więc winni tej sytuacji - ale Brytyjczycy (brytyjska policja) która zgodziła się bez szemrania podjąć takie działania. W odniesieniu do polskiej polityki zagranicznej - to nie Niemcy są tymi złymi nacjonalistami i antyeuropejczykami, ale głupi są Polacy, którzy uznali, że należy sie absolutnie godzić z wszystkim co Bruksela nam przedstawia. Więcej - przecież Niemcy wcześniej najgłośniej za Traktatem lobbowały. I nie wywołuje to obecnie w Berlinie ani cienia zażenowania.
Warto przypomnieć sobie jeszcze targi o szefostwo w NATO. Tam szczególnie dała swoje twarde warunki poznać Turcja, która zażądała wielu stanowisk w dowództwie sojuszu. I je dostała. Jeśli ktoś wtedy czytał dyrdymały, jaką to fatalną politykę prowadziła Ankara i jak zostanie ostatecznie za to ukarana - niech wymaże to co przeczytał z pamięci. Nie zostanie ukarana. Turcja dostała co chciała i pokazała się, jako kraj który wie, że o swoje należy walczyć.
Może więc najlepszym rozwiązaniem byłoby więc sprowadzenie do Polski... imigrantów z Turcji i Bliskiego Wschodu. Czyli mówiąc wprost - muzułmanów. Paru wysłać jako ambasadorów, paru jako przedstawicieli Polski w różnego rodzaju organizacjach, paru do europarlamentu, paru do instytucji europejskich i koniecznie kogos, o dzwięcznym imieniu Ahmed albo Mohammed, mianować szefem polskiego MSZ. Zmiana, jaka się dokona powinna wnieść zupelnie nową jakośc. Wyobraźmy sobie tylko - kiedy telefon z Brukesli odbiera ktoś o bliskowschodnim akcencie i rozmówca już na wstępie słyszy, że jest paskudnym islamofobem...
"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville
.
Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka