Kilka dni temu Europę obiegły zdjęcia usuwanego obozu dla nielegalnych uchodźców we Francji. Akcja przebiegła wyjątkowo sprawnie - teren otoczono, sprowadzono ciężki sprzęt, przygotowano 500 funkcjonariuszy i po sprawie. Imigranci co prawda wypisali na transparentach, iż wolą śmierć niż deportację, ale jak co do czego przyszło, nie stawiali oporu. Gorzej było z lewicowymi aktywistami wszelkiej maści - których trzeba było klasycznie wynosić, gdyż dziarsko wierzgali wszystkimi kończynami.
Tymczasem w Łomży, gdzie istnieje schronisko dla uchodźców, pobito dwie Czeczenki. Czyn należy sklasyfikować jako typowy akt prymitywnego bandytyzmu, choć trudno zrozumieć, dlaczego "Gazeta Wyborcza" doszukuje sie w nim "rasizmu". Czeczeni nie są przedstawicielami rasy czarnej albo żółtej - więc atak ten mógł mieć jedynie podłoże "ksenofobiczne", ale na pewno nie rasistowskie. Tym niemniej - sprawców jeszcze nie odnaleziono, ale już mamy winnego (tytuł gazeta.pl - "Pobili Czeczenki - winny poseł?"). Wskazanym przez Gazetę politykiem jest Lech Kołakowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, który postulował likwidację obozu. Kiedy zainteresujemy się blizej wiadomością, naszym oczom ukażą się także ciekawsze sformułowania - choćby takie jak "To poseł rozpętał wojnę ?". Więc nie tylko rasizm, ale nawet wojnę już mamy. Czyżby polskie oddziały z Afganistanu ruszyły na Czeczenię?
Dlaczego jednak winnym pospolitego bandytyzmu ma być polityk, który po prostu zainteresował się daną sprawą i wypowiedział swoje zdanie - nie wiadomo. A imigracja - a także nielegalna imigracja stają sie coraz poważniejszymi problemami w Europie. I dyskusji o nich (a nastroje w UE są coraz chłodniejsze wobec przybyszów z Azji i Afryki) na pewno nie można sprowadzać do demagogicznego i niesmacznego oskarżania o współwinę osób poruszających te zagadnienia w innym tonie, niż robią to lewicowi aktywiści.
Nie tylko z powodu wspomnianej demagogiczności takich oskarżeń. Ale przede wszystkim ze względu na fakt, iż podobne irracjonalne zarzuty mogą jeszcze bardziej pogłębic niechęć wobec samych imigrantów. Trudno powiedzieć czym kierowała się dziennikarka Gazety - czy rzeczywiście przejęła się losem Czeczenów, czy może stali się oni idealnym mięsem armatnim w wojnie z PiS.
Niestety, głosy ze strony przedstawicieli Czeczenów również nie zwiększają sympatii do ich społeczności. Polska jest państwem demokratycznym - wybierani przez obywateli posłowie zajmują się istotnymi z ich punktu widzenia sprawami, zagadnienia regulacji problemu imigracyjnego nie mogą być tematem tabu. W opisywanej sytuacji wielu czytelników bardziej oburzą te rzucane bez sensu oskarżenia niż sam czyn - a przecież jest on z całą pewnością godny potępienia. Co wiecej - wiele reakcji może zostać spowodowanych zwykłym odruchem sprzeciwu "a co się tak będą szarogęsić - dobrze im tak". Stąd już niestety o krok od przywolenia na przemoc. Czeczeni także muszą pamiętać - że są w Łomży od niedawna. Zamiast próbować "walczyć" - niech lepiej pomyślą o zorganizowaniu jakiejś prezentacji historii swojego narodu na przestrzeni ostatnich lat lub wystawy - w czasie której po prostu przedstawią się mieszkańcom i rozwieją ich obawy. Oni także muszą dołożyć starań aby stworzyć swój pozytywny wizerunek
Nie rozumiem - dlaczego Lech Kołakowski miałby być winnym tej sytuacji. Z całą pewnością jego wina nie jest większa niż Nicolasa Sarkozego, który również postanowił sięgnać po stanowcze rozwiązania we Francji - co prezentowała ostatnio prasa i inne media w Calais.
Podobne zarzuty, jako jeden z redaktorów portalu poświęconego w dużej mierze tematyce imigracji (europa21.pl) traktuję zresztą bardzo osobiście. Nie można zamykać debaty publicznej w tej sprawie. Nie można - ponieważ ona i tak będzie miała miejsce - a rzeczowe, uczciwe i obiektywne przedstawianie związanych z nią problemów jest jedyną szansą - aby podobne wydarzenia jak wspomniany incydent miały miejsce jak najrzadziej.
"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville
.
Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka