We wtorek w Watykanie zakończyło się sympozjum poświęcone astobiologii. Organizatorami była Papieska Akademia Nauk oraz watykańskie obserwatorium astronomiczne, uczestniczyli w nim naukowcy i filozofowie z całego świata. Wnioski nie były może zbyt rewolucyjne - ale przyjęto zgodnie - iż choć wciąż brakuje dowodów na życie na innych planetach - to jego poszukiwanie ma sens. Jeden z biorących udział w spotkaniu astronomów tak podsumował to dla prasy "Oczywiste jest wrażenie, że we wszechświecie istnieją formy życia i pozostaje nadzieja, że już tylko niewiele lat dzieli nas od pierwszych odkryć".
Ludzkość dopiero co oderwała się od Ziemi, a przed naszą cywilizacją odkrycia, o jakich naprawdę nie śniło się naszym filozofom. Tymczasem czytając kiedyś o Konstantinie Ciołkowskim i jego teoriach, zadałem sobie pytanie - jak będzie kiedyś wyglądało to spotkanie ludzkości z inną cywilizacją. Czy możliwe będzie porozumienie, czy możliwe będzie w ogóle nawiązanie kontaktu - przcież owi mityczni obcy mogą myśleć i rozumować zupełnie inaczej niż ludzie. Ale nie o kosmosie miałem pisać. Warto zadać sobie pytanie, czy nasze rozumienie autonomii woli, poszanowanie wolności innych ludzi, ciekawość poznania, która pchnęła nas do lotów w kosmos są uniwersalne - czy może są tylko elementem kulturowym. A więc - czy historia człowieka mogła potoczyć się inaczej - ku obrazowi ukazanemu w "Equilibrium" lub w finale klasyka SF autorstwa Joe Haldamana "Wieczna Wojna" ? Cóż więc sprawiło, iż zbudowaliśmy kulturę opartą na wartościach, które dla wielu z nas wydaja się być dziś uniwersalne. Czy wreszcie - możliwa byłaby cywilizacja pozbawiona kultury, oparta jedynie na trwaniu i wegetacji tysięcy i milionów jednostek jedynie egzystujących w stworzonym społeczeństwie?
Analizując historię naszej cywilizacji, od samych początków jej istnienia nie można mieć złudzeń. Wielkie Piramidy w Egipcie, świątynie Majów, pierwsze kodyfikacje prawa, Kolos z Rodos, freski Michała Anioła - inspiracją dla wiekszości dzieł (a można rzec - że pośrednio nawet dla wszystkich) była religia. Nie tylko tutaj - w Europie. Ale na całym świecie - przez indyjskie świątynie, niezrozumiałe dla wielu z nas zasady filozofii azjatyckich po krwawe pomniki Bogów południowoamerykańskich Indian i zapomniane miasta Afryki. Od najdawniejszych dziejów człowiek zastanawiał się nad istotą Boga, nad dobrem, złem i sensem życia (a więc nad odwiecznym pytaniem - czy istnieje coś więcej). Trudno wyobrazić sobie w ogóle pojęcie kultury, pozbawionej tego motywu.
Dziś toczy się batalia o obecność krzyży w szkołach. Napiszę szczerze - sam mam mieszane uczucia, a na miejscu sędziego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka sam miałbym nie lada problem. Jednak cała awantura ma także drugie dno - chodzi bowiem o samo miejsce religii w życiu publicznym oraz w życiu ludzi.
Grzegorz Ziętkiewicz napisał dziś coś o Kaczyńskim i obronie krzyża, http://grzegorz-zietkiewicz.salon24.pl/137667,prezydent-broni-krzyza-jak-polskosci, sprowadzając cały problem do mianownika polskiej kłotni politycznej. Z całym szacunkiem dla pana Ziętkiewicza - ale postawienie tej sprawy w taki sposób jest po prostu śmieszne, żeby nie napisać wiecej - aby nie urazić autora.
W XX wieku Europa stała się smutną areną, na której do walki o nowy porządek świata ruszyły dwie obłąkane ideologie - pragnące od podstaw zmienić świat i ludzkość. Symbolami jednej z nich stały się komory gazowe w Auschwitz, symbolem drugiej był sierp i młot, gulagi i Kołyma. Ale to są nasze symbole - zapominamy, patrząc tylko na naszą Europę o reszcie świata. Rewolucja kulturalna Mao, Pola Śmierci, jakie pozostawili po sobie Czerwoni Khmerowie... Naprawiacze świata nagle ruszyli do walki we wszystkich zakatkach globu i pozostawili po sobie krwawe żniwo.
Czy religia wiązała sie w przeszłości z okrucieństwem? Oczywiście, bo było i jest wpisane w naturę człowieka. To dzięki krwawym rycerzom z Karola Młota, flaga islamu nie załopotała ostatecznie nad Rzymem. To dzięki hiszpańskim konwistadorom, europejskie żaglowce ze znakami krzyża dobiły do brzegów Ameryki przynosząc z jednej strony śmierć - ale kładąc też kres nieludzkim i barbarzyńskim obrzędom.
Ale religia i krzyż to coś więcej - to także nauki Jana Pawła II, filozofia, która każe uznać przyrodzoną godność każdego człowieka, godność, której nikt nie może i nie ma prawa jednostce ludzkiej odebrać.
Kilka tygodni temu w Zachęcie odbyła się wystawa poświecona "homoseksualnym aspektom kultury polskiej". Gwoździem programu był film porno, na którym kilku chlopaków wykonywało razem różnego rodzaju akrobacje z udziałem partnerów. Media opisywały parę ze Szwecji, która postanowiła wychować swoje dziecko "indyferentnie płciowo" - bo przecież płeć jest tylko wytworem kultury... A jeśli płeć jest wytworem kultury, to czemu nie pojmowanie prawa lub wolność podejmowania wyborów. Przecież nawet demokracja jest tylko wytworem kultury - czemu nie uznać równego statusu społeczeństwa ludożerców lub niewolników. Wszystko przecież zależy jedynie od wychowania w określonych wartościach...
Coś takiego jak "kultura homoseksualna" nigdy nie istniało. Pomimo tego, iż zarówno Juliusz Cezar jak i Aleksander Wielki mieli w swoim życiorysie epizody homoseksualne. Ale nigdy nie stanowiło to kultury, podobnie, jak nie istnieje kultura hodowców świnek morskich ani kultura panów biurokratów z Brukseli.
Napoleon, lądując w Egipcie pokazał swoim żołnierzom piramidy wypowiadając słowai "40 wieków patrzy na was". Dziś, pokazując krzyż możemy powiedzieć - historia ludzkości patrzy na was. Bo te krzyże to także prawo naturalne, wg którego istnieją pewne uniwersalne zasady dobra i zła. To także filozofia, która pozwoliła Radbruchowi powiedzieć o "ponadustawowym prawie i ustawowym bezprawiu". Europejski Trybunał Praw Człowieka nigdy nie zastąpi Kaplicy Sykstyńskiej.
Kości ofiar naprawiaczy ludzkości, którzy wierzyli, że można żyć w wielkim kolektywie, a pomarańcze rodzić będą owoce za kołem podbiegunowym bieleją dziś na wszystkich szerokościach geograficznych tego świata. Dlatego krzyż - który jest takze symbolem obecności religii w życiu naszej cywilizacji musi zostać. Dla mnie - jako dla agnostyka - nie tyle ku chwale Boga, ale ludzkości.
Abyśmy nigdy nie zapominali o człowieku i o tym, kim jesteśmy.
"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville
.
Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka