Czytajac czasem dyskusje na s24 mam nieodparte wrazenie, ze poziom intelektualny tego miejsca od jakiegos czasu drastycznie sie obnizyl. Czasem do takich poziomów, ze az sie nawet nie chce komentowac. Postanowilem jednak napisac kilka slow odnosnie referendum w Szwajcarii - bo juz, co wieksi demagodzy staraja sie dopasowac prawdopodobne wyniki referentum w sprawie minaretow do wlasnych ideologii. A wiec zacznijmy od "1" - minaret nie jest symbolem religijnym. Jest to po prostu wieza, ktora ma spelniac okreslone funkcje przy meczecie. Moze spelniac wiele rol, moze byc takze symbolem ekspancjonizmu islamskiego (moze byc za taki symbol uznawany - zarowno przez muzulmanow, jak i przez osoby nieprzychylne islamowi). Powtarzam jednak raz jeszcze - jakkolwiek minaret moze pelnic wiele funkcji, na pewno nie jest symbolem religijnym.
Szwajcarskie referendum jest jednak dowodem, ze nawet zwykli ludzie zaczynaja czuc się coraz bardziej zaniepokojeni islamem. Niestety, zakaz budowy minaretow nie rozwiaze zadnego problemu. Jest typowym obronnym ciosem na oslep. Bo to nie minarery sa problemem - ale europejscy politycy (zasadniczo ci o czerwonawej proweniencji), ktorzy na kolejne rzesze imigrantow z krajow Arabii i Afryki patrza tylko w jeden sposob - jako na potencjalny elektorat. To roznego rodzaju organizacje zajmujace sie zawodowo pomoca "biednym imigrantom" stanowia problem - bo tworza regularne, oplacane i broniace swojego zrodla utrzymania armie dzialaczy multi-kulti, dla ktorych jedynym sposobem polepszenia swojego statusu materialnego jest zwiekszenie liczebnosci niedostosowanych imigrantow. Ktorych w tym celu wrecz hoduja, jak mrowki dojarki hodują kolonie mszyc.
I wreszcie - gdzies na koncu listy rzeczywistych tworcow problemów (ktora ograniczylem z powodu braku czasu do tych dwoch przypadkow) sa muzulmancy radykalowie, ktorzy uznali, iz nikt im w Europie nie bedzie mowil, jakich praw maja przestrzegac.
Problemem sa wiec ludzie - grupy interesu, politycy, dzialacze, fundamentalisci....
Nie budowle.
Walka z minaretami nic nie da. Jest wrecz dowodem europejskiej bezsilnosci.
"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville
.
Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka