michal wisniewski michal wisniewski
96
BLOG

Wojujący ateiści spadkobiercami wyznawców płaskiej ziemi.

michal wisniewski michal wisniewski Polityka Obserwuj notkę 19

Czy srodowiska wojujacych ateistow maja cokolwiek wspolnego z "racjonalizmem" - jak to probuja przekonywac ich aktywisci? Bynajmniej. W zadnym razie  - to wlasnie te srodowiska nalezy uznac - podobnie zreszta jak poglady osób pokroju pisujacego kiedys na salonie24 Pawła Paliwody (jedyna roznica jest odwrotnosc prezentowanych pogladow) za reprezentantów swiatopogladu niezwykle ograniczonego, ktorych horyzonty myslowe sa zawezone do przyslowiowej wiary w płaskosc ziemi. Problem zreszta, co ciekawe - ma swoja podstawe w wizji przedstawianej przez przedstawicieli wszystkich najwazniejszych wyznan religijnych.

Otóż w czasie swiat przypadkowo, przerzucajac pilotem kanaly telewizyjne pojawila sie na moim ekranie Telewizja Trwam. Telewizja telewizja, natomiast mialem szczescie trafic na bardzo interesujacy moment, w ktorym jakis duchowny opisywal przezycia religijne zwiazane ze Swietami Bozego Narodzenia. Moje rozwazania zas pobudzilo jedno zdanie, wypowiedziane przez tego duchownego. Opisywal on w nim swiat, jak to ujal "ponadnaturalny". To wlasnie ta koncepcja - swiata "ponadnaturalnego" stala sie wg mnie podstawa ogromnej ilosci nieporozumien w pojmowaniu religii - tak przez ateistów jak i przez wyznawców. Opisujac religie bardzo czesto uzywa sie wlasnie owego okreslenie - identyfikujacego pojecia z nia zwiazane z "ponadnaturalnoscia". Sprowadza to faktycznie religie do poziomu quasi - magicznego.

Wg wierzen sredniowiecznych - obok siebie istnialy swiat "naturalny" - czyli ten, ktorego prawa moglismy poznac oraz swiat "ponadnaturalny" - demonow, wrozek, Merlinow, czarownic, diablów, potworów morskich, aniołów, duchow. Domena swiata "ponadnaturalnego" bylo istnienie tam sil i zjawisk calkowicie wymykajacych sie jakiemukolwiek pomiarowi i badaniu. Czarnoksieznik Merlin mogl rzucac potezne czary, ale zrodlo ich mocy nie bylo zrozumiane chyba nawet przez tych, ktorzy wg legend nauczyli sie z niej korzystac. Ten sposob myslenia nie dotyczyl tylko "magii" - ale takze rzeczy bardziej przyziemnych - wierzono np, ze myszy "wylegaja" sie z brudu. Zreszta nawet dzis wierzy sie w istnienie swiata nie podlegajacego rozumowi.  Problem w tym - ze "ponadnaturalnosc" to calkowity absurd. "Ponadnaturalne" sily mialy wg dawnych wierzen tkwic w roslinach - ktore posiadaly wlasciwosci lecznicze. Tymczasem dzis nauka udowadnia, iz niektore rosliny po prostu zawieraja substancje leczace. Szamani i "uzdrowiciele" nieswiadomie korzystali po prostu z bogactw natury, a jedynie brak odpowiedniej wiedzy naukowej nie pozwalal im zrozumiec, jakie procesy i zjawiska wykorzystuja w leczeniu. "Ponadnaturalne" byly kamienie spadajace  "z nieba" - dosc powiedziec, ze nawet w XXI wieku kazdego roku miliony muzulmanow kraza wokol meteorytu znajdujacego sie w Kaabie - to sytuacja ktora po prostu stanowi klasyke kina SF - w ktorym wielokrotnie pokazywano historie, jak prymitywna cywilizacja na dalekiej planecie oddaje czesc przedmiotowi ktory "spadl z nieba".

Tymczasem zadna sfera "ponadnaturalna" nie istnieje. Istniaja jedynie zjawiska i procesy, ktorych nie jestesmy w stanie "zbadac" ze wzgledu na nasza prymitywna wiedze (ludzka cywilizacja liczy sobie zaledwie kilka tysiecy lat - trudno, abysmy w tym czasie zdolali poznac chocby procent otaczajacego nas swiata i praw nim rzadzacych). One nie maja jednak nic wspolnego z "magia" ani z "nadnaturalnoscia". Nie ma sensu teraz akurat wdawac sie w filozoficzne dysputy, czy istota okreslana jako "Bog" mialaby istniec w granicach tych praw, czy na równi z tymi prawami (bedac nimi sama w pewien sposob). W mojej opinii - to wlasnie twierdzi chocby ksiadz Michale Heller - wg ktorego "matematyka to jezyk Boga".

Poglady "wojujacych ateistow" sa rownie wsteczne i dziecinne, jak poglady tych wierzacych - ktorzy Boga widza jako starca na niebie, otoczonego przez fikajace w chmurkach aniolki. Ateista, uznajac taki poglad za majacy cokolwiek wspolnego z nauka powinien rozwinac swoje myslenie dalej - twierdzac po prostu wprost - iz uwaza, ze czlowiek jest najwyzsza i jedyna forma inteligencji i swiadomosci w znanym wszechswiecie. Co ciekawe - ateisci w wiekszosci zupelnie nie zdaja sobie sprawy ze sprzecznosci zawartych w ich ideologii. Stanisław Lem (ateista jak wiadomo) np wierzyl, iz w kosmosie istnieja jeszcze inne cywilizacje, a jako "uzasadnienie" swoich pogladow podawal, iz istnienie tak ogromnego wszechswiata, w ktorym ludzkosc bylaby jedyna forma inteligentnego zycia - byloby totalnie bezsensownym marnotrawstwem przestrzeni. Jak rozumiem - z mozliwosci istnienia zycia i swiadomosci wykraczajacych poza nasz sposob pojmowania - juz sobie nie zdawal sprawy.

Jesli jednak ludzkosc nie bylaby jedyna forma inteligencji i swiadomosci we Wszechswiecie - nalezy przyznac, ze nie mamy dzis pojecia - czy widziany przez nas kosmos to jedyny istniejacy wszechswiat czy moze jednak nie (teoria mnogosci wszechswiatow). Historia ludzkosci w porownaniu z historia wszechswiata to zaledwie ulamek sekuny. Nie wiemy faktycznie nic o roli zycia w kosmosie, takze o roli zycia inteligentnego. Nie wiemy. jakie prawa stworzyly podwaliny do istnienia tego zycia, czy jego istnienie ma jakis cel. Nie wiemy, czy zycie powstalo takze w innych wszechswiatach, o ile takie istnieja. Nie wiemy nawet czym faktycznie wszechswiat jest i dlaczego powstal - wiemy jedynie, ze w nim zyjemy. Lista pytan jest przeogromna, a odpowiedzi na nie nie widac.

Poglad ateisty jest pogladem calkowicie prymitywnym - sadzi on bowiem, ze w roku AD 2009 czlowiek zdobyl wiedze, ktora pozwala mu naukowo wyrokowac o ostatecznych prawach istnienia.

Jest to faktycznie myslenie, ktore nie rozni sie w niczym od wiary, iz ziemia jest plaska. Ludzie przeswiadczeni o tym, iz posiedli pelna wiedze o otaczajacym ich swiecie zyli bowiem we wszystkich epokach. Rozni ich tylko to, ze 2000 lat temu po dyspucie na podobne tematy szli do miejscowego szamana po magiczne ziolka uspokajajace, a dzis moga udac sie do "Herbapolu"

"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville . Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka