Lesbijkom zresztą też. Niestety, przyszlo nam żyć w czasach oszołomstwa, gdzie byle bałwan może w każdej chwili zacząć odczuwać dyskryminację z najdziwniejszych powodów - bo np urodził się rudy, a kobiety wolą wysokich brunetów. Czym jest więc małżeństwo - jest przede wszystkim węzłem prawnym łączącym dwoje ludzi. Ratio legis jest bardzo jasne. Nie jest nim żadne cementowanie miłości, uczuć czy innych rzeczy. Jest nim uprzywilejowanie najbardziej standardowej komórki społecznej zdolnej do rozrodu (tak - do rozrodu) i wychowania wspólnie własnego potomstwa. Czyli przekazania genów i stworzenia/ kontynuuowania rodu. Na podstawie obserwacji biologicznych cech gatunku ludzkiego należy uznać taką komórkę za najbardziej efektywną i właściwą naszemu gatunkowi biologicznemu, a także za najlepiej uwarunkowaną do zapewnienia ochrony, przetrwania i przeżycia młodym osobnikom (tak - młodym osobnikom - żadnym tam dzieciom). To wszystko.
Sprawa małżeństw jest problemem zupełnie odmiennym od problematyki "tolerancji". Równouprawnienie oznacza bowiem równość praw i obowiązków przypisanych stanom zbliżonym do siebie podstawowymi elementami. Para gejowska/ lesbijska nie ma cech rozrodczych, nie może więc korzystać z podstawowych przywilejów właściwych małżeństwom. Nie ma to żadnego wpływu na sprawę tolerancji wobec takiej pary. Nie ma też znaczenia - iż para taka może mieć dzieci z innymi osobami - w społeczeństwie żyją samotne matki/ samotni ojcowie i oni nie korzystają z przywilejów właściwych małżeństwom. Jeśli para gejowska/ lesbijska ma dziecko z innym partnerem - to należy ją tak właśnie traktować. W innym przypadku niezrozumiałe byłoby, dlaczego np małżeństwa nie może zawrzeć grupa poligamiczna lub osoba kochająca kozę. Przecież osoba żyjaca w domu z kozą i ową kozę kochająca - też może wychowywać dzieci - a wg odkryć naukowców kontakt ze zwierzętami wpływa bardzo pozytywnie na dzieci
Wskazuję tutaj jednocześnie na bardzo ważną rzecz - nic nie stoi na przeszkodzie, aby takie pary zawierały sobie "małżeństwa" nieoficjalne, żyły ze sobą i robiły w domu co tylko im się żywnie podoba.
Natomiast nie istnieje żaden racjonalny argument - poza czystą roszczeniowościom politycznego homoseksualizmu (czyli ideologii podobnej roszczeniowością do politycznego islamu) aby powyższy problem rozpatrywać w jakikolwiek inny sposób
"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville
.
Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka