Nie głosowałem na Lecha Kaczyńskiego. Nie jestem członkiem PiS - ale wręcz przeciwnie - członkiem PO. Nie uważam prezydentury Lecha Kaczyńskiego za prezydenturę wybitną. Uważam, że Prezydent mógł zrobić dużo więcej. Uważam, że angażował się zbyt często w spory polityczne - a mógł zająć się ważniejszymi sprawami. Mógł - z racji pełnionego urzędu stworzyć inicjatywę mającą na celu polskiej polityki energetycznej. Mógł zakreślić wizję polskiej polityki wschodniej nawiązującej do wizji marszałka Piłsudskiego. Wykonał wiele gestów - ale zabrakło miejsca na zbudowanie trwałych wizji i na konkrety. Tego wszystkiego zabrakło - jestem tego pewny.
Jest jednak coś jeszcze - a tym "czymś" jest całokształt okoliczności. Domeną wielkich wodzów w historii nie był w większości przypadków samoistny geniusz. Po prostu znaleźli się we właściwym miejscu we właściwym czasie. Byli właśnie odpowiedzią na wydarzenia które już sie rozgrywały.
Choć dostrzegam więc niedoskonałości prezydentury - wierzę, że Lech Kaczyński miał szczere intencje. Chciał jak najlepiej służyć pewnym wartościom - którym również chciał służyć Józef Piłsudski i inni bohaterowie polskiej historii. I to własnie miejsce spoczynku Prezydenta ma symbolizować. Wartości których bronił lub których chciał bronić i które były mu drogie.
Wierzę głeboko - głównym motywem tych, którzy najbardziej przeciwstawiają się pochówkowi na Wawelu nie jest krytyka niedoskonałości prezydentury Lecha Kaczyńskiego i jego wad. Przeciwstawiają się nie jego błedom - ale właśnie tym wartosciom pozytywnym. Nie chcą walczyć z Prezydentem popełniającym błedy. Chcą walczyć z wyidealizowanym obrazem tych wartosci, które reprezentował. Bo tak naprawdę właśnie te wartości uważają za zagrożenie. Ich motywy są oparte na głeboko zakorzenionych i wyznawanych wartościach ideologicznych z którymi z takim uporem walczyli.
Lech Kaczyński to bowiem oprócz niedoskonałości także wspaniały i nie skażony antysemityzmem, ksenofobią oraz nienawiścią do innych obraz polskiego patriotyzmu i miłości do ojczyzny.
Polsce brak takiego symbolu w ostatnich latach. Stoimy więc wobec wyboru - albo symbolu tego nie będzie - albo stanie się nim tragicznie zmarły Prezydent. W takim wypadku - cokolwiek sądzimy o błędach Lecha Kaczyńskiego - górę musi wziąć owo klucznikowe "pro publico bono".
Napisałem to już kilka dni temu - o wadze tego symbolu. Dziś przeczytałem wypowiedź Pawła Piskorskiego - który wprost mówi iż obawia się "legendy". Nie mam wątpliwości - że nie tylko on. I że nie on najbardziej.
Ale nie tylko godni pożałowania demonstranci z Krakowa staneli teraz na drodze trumny Prezydenta.
Stanęło też wielu ludzi popierających jego politykę w fanatyczny sposób. Z jednej strony krytykujący tych, którzy krytykowali bezpardonowo prezydenta, z drugiej odmawiajacy praw wynikających z konstytucji i przepisów prawa premierowi i marszałkowi sejmu. Nie pragnący, aby wartości którym oddany był Prezydent stały się wartościami wielu, ale wręcz marzący o odgrodzeniu sie od świata i stworzeniu swojego zamkniętego obozu.
Piszą o "Polsce zawłaszczonej przez PO", piszą o tym, iż w Krakowie demonstrowały "bojówki PO. Jestem członkiem PO i jeśli mógłbym demonstrować - to na pewno z drugiej strony.
Aby zwyciężyć, nie należy szukać na siłę wrogów - ale starać się zjednać przyjaciół.
Odezwały się już głosy krytyki z roszczeniami, dlaczego w USA nie ogłoszono żałoby. Nawiązujące do pochodzenia pochodzenia narodowościowego niektórych krytykujących pochówek na Wawelu.
Tymczasem na Wawel przyleci także prezydent Obama. Tymczasem specjalne oświadczenie wydała znienawidzona przez wielu ADL. Ja sam otrzymałem dziesiątki listów z kondolencjami właśnie od obywateli państwa Izrael
Aby wygrały idee, którym oddany był Prezydent Kaczyński nie można tworzyć niepotrzebnie wrogów tam, gdzie wrogów tych nie ma. Nie można kompromitować tych idei. Rozum zamiast niepotrzebnych emocji - to najlepsza droga do zwycięstwa.
Starożytny mąż stanu - Perykles powiedział "bardziej obawiam się naszych własnych błędów niż czynów przeciwnika". I niech o tym pamiętają wszyscy ci, którym ideały Prezydenta były bliskie.
"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville
.
Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka