michal wisniewski michal wisniewski
687
BLOG

Patriotyzm, Gazeta Wyborcza, lewica, Żydzi i historia

michal wisniewski michal wisniewski Polityka Obserwuj notkę 18

Wydarzenia związane ze śmiercią Lecha Kaczyńskiego i nagła "eksplozja" manifestowanego patriotyzmu wzbudziła nagłe przerażenie dużej częsci polskiej lewicy. Wnikliwa obserwacja reakcji może skłaniać do wniosku - iz mieliśmy do czynienia z dwoma zasadniczymi środowiskami "zaniepokojonych". Zaryzykuję jednak hipotezę, że zupełnie inna jest geneza (lub też - "geneza pierwotna") reakcji tych grup. Pierwszym, absolutnie naturalnym środowiskiem predystynowanym do takiej reakcji była "Krytyka Polityczna". "Krytyka" jest absolutnie wzorcowym modelem skrajnie lewicowej (autentycznie lewackiej) grupy nastawionej wrogo wobec wszystkich elementów właściwych kulturze i tradycji państwowej i narodowej. Można ja łatwo sklasyfikować przez hasła takie jak "antyamerykanizm" (zakamuflowany pod nazwa "antyimperializmu"), antychrześcijaństwo, antypatriotyzm. Ponieważ podobna postawa zawsze działa na niekorzyść interesow państwa w której dana organizacja lewicowa działa - grupy lewicowe były zawsze uzywane przez siły zewnętrzne do destabilizacji państw z którymi akurat zaistniał spór (vide - wykorzystanie europejskiej lewicy przez służby specjalne Rosji i wcześniej ZSRR, ale - i co ciekawe - wykorzystanie przez Amerykanów lewicy irackiej i irańskiej do infiltracji struktur lokalnych). O "Krytyce" nie ma potrzeby jednak pisać dalej.

Drugim środowiskiem była zaś "Gazeta Wyborcza". I tutaj pojawia się pole najciekawsze dla obserwatora. Po pierwsze  należy zadać pytanie - czy "Gazetę Wyborczą" tworzyło jakieś "środowisko" A jeśli tak - jak należy określić jego genezę. Jest to temat dość niewygodny jest dla każdej osoby piszącej. Szczególnie - jeśli nie sposób zauważyć -  iż środowisko "Gazety" w zasadniczej mierze ukonstytuowało sie spośród działaczy PRL-owskiej opozycji pochodzenia żydowskiego. Wystarczy jednak spojrzeć na "indeks" - Adam Michnik, Helena Łuczywo,  Marek Beylin, Seweryn Blumsztaj, Konstanty Gebert i inni... Nie ma sensu nawet zaprzeczać - iż ludzi tych coś połączyło i nie był to bynajmniej przypadek.

Oczywiście - wypominanie komunistycznego rodowodu wielu osobom tego środowiska może być wykorzystane w celach propagowania antysemickich lub antyizraelskich stereotypów. Ale aby rzeczywiscie zrozumieć genezę tej grupy powinniśmy cofnąć sie wiele lat w przeszłość - jeszcze do czasów przedwojennych. Analizując fakty historyczne należy uznać - że bardzo wielu aktywnych politycznie działaczy pochodzenia żydowskiego zbliżyło się do KPP oraz do środowisk lewicy. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - ze wzgledu na bardzo silny antysemityzm środowisk prawicowych i endecji. Nie ma wątpliwości, że w przedwojennej Polsce dochodziło do pogromów (choć na niewielką skalę) - jednakże antysemicka retoryka była bardzo żywa. Powielał ja Kościół Katolicki i prości ludzie, którzy przeczytali o "niewiernym Żydzi" w lokalnej gazetce lub w prasie katolickiej. Możemy dziś bez trudu poczytać antysemickie (lub antyjudaistyczne - lub też - antyżydowskie) publikacje takich osób jak Maksymilian Kolbe. Aby zrozumieć powagę zjawiska - należałoby zaś siegnąć jednak do publikacji po prostu "zjejących" nienawiścią - których wzorcowym autorem był choćby ksiądz Michał Poradowski.

Nic więc dziwnego - że Polacy pochodzenia żydowskiego - czując wytykaną im "inność" (która była zresztą bardzo użytecznym elementem załatwiania różnego rodzaju porachunków majątkowo - finansowych) skierowali swoje sympatie w kierunku - z którego spodziewali się akceptacji. To zresztą nie był proces działajacy jedynie w Polsce - warto zobaczyć jakie natężenie miał choćby na Węgrzech - gdzie środowiska żydowskie zdobyły sobie wpływy w aparacie partyjnym znacznie wieksze niż w Polsce.

Aktywnośc działaczy pochodzenia żydowskiego nie musiała zresztą wypływać tylko i wyłącznie z ich liczby - byli to w dużej mierze osoby oczytane, wykształcone i aktywne. Siłą rzeczy zajmowali wiec stanowiska "średniego i wyższego szczebla" organizacji komunistycznych.

Holocaust i pogrom II wojny światowej jeszcze bardziej zblizył tych ludzi do ideologii którą wypisał na sztandary ZSRR. Mordy na tle etnicznym zostały zastąpione przez mordy na tle klasowym. W ogólnym chaosie tamtych czasów nikt jednak nie zwracał na to uwagi. Warto pamiętać w tym momencie - że ludzie ci starali sie po prostu bronić się przed ideologiami - które uważali za wymierzone przeciwko nim.

Tak oto wyrosło pewne środowisko - które połączyła nie tyle "żydowskość" ale bardziej "bliskość poglądowa" oraz podobna świadomość wyrządzonych krzywd. To bardzo istotny aspekt - który wielu dzis bezprzedmiotowo łączy z sytuacja wlasciwa obecnym czasom. Wtedy jednak nie istniał Izrael. Dla ludzi tych ojczyzną bylo panstwo w którym zamieszkiwali. "Berman nie funkcjonowal jako Zyd, on funkcjonowal jako czlonek partii. A partia nie byla zydowska, byla polska" (prof. Chone Shmeruk, przewodniczacy Osrodka Kultury Zydow Polskich na Hebrajskim Uniwersytecie w Jerozolimie). Ci ludzie byli więc przede wszystkim komunistami - tak samo jak komunistami byli "polscy" działacze. Być może inne był ich pierwotny motyw - którym gdzieś w "praźródle" ideowej deklaracji stała się chęć  zapewnienia bezpieczeństwa przed tymi - którzy kiedyś daną osobę "odrzucili" ze swojego społeczeństwa lub też, dali jej odczuć jej obcość. To jednak zagadnienie czysto akademickie, nie wnoszące praktycznych wniosków dla naszych rozważań.

Działacze żydowscy szczerze uwierzyli w komunizm. W ogromnej większości absolutnie nie rozumiejąc - iż został on tylko zaadoptowany przez ZSRR jako fasada imperialnej polityki. Ta fikcyjna, idealistyczna i szkodliwa ostatecznie utopia miała być dla nich gwarancją - że już nigdy nie zostaną uznani za "obcych". Tymczasem z wolna ZSRR odrzucało fasadowość na rzecz bezpośredniej realizacji wielkomocarstwowych aspiracji - już bez figowego listka braterstwa całej ludzkości. Na Węgrzech przekonał się o tym dobitnie np. Mátyás Rákosi, któremu Beria wypalił wprost, iż "Węgry miały wielu cudzoziemskich królów, ale króla żydowskiego tolerować nie będą". Później - działacze żydowskiego pochodzenia coraz częściej zaczynali rozumieć, iż ideologia w którą uwierzyli jest kłamstwem potrzebnym Kremlowi z bardzo praktycznych (imperialnych) pobudek. Stąd też wzięło się coraz częstsze kontenstowanie obowiązującego porządku i "rewizjonizm". Aby zrozumieć sposób myślenia tych ludzi naprawdę warto siegnąć do "Wściekłości i wstydu" Michnika - która jak chyba żadna książka nie oddaje (rzeczywiście szczerze) gorącej wiary w komunistyczne ideały tamtego środowiska i pokolenia.

Tymczasem działacze pochodzenia żydowskiego - zamiast upragnionej "rowności' i "akceptacji" po raz kolejny stanęli wobec tego samego.. Nagle okazało się (lata 60-te i szczególnie 68) że już nie byli "komunistami" - ale stali się na powrót "Żydami". Demon, przed którym tak bardzo chcieli uciec znowu powrócił i wskrzesili go ci, których uważali za "ideologicznych braci".

Ten aspekt jest szczególnie ciekawy - ponieważ o ile w analizach "antysemityzmu" przedwojennego środowisko poszkodowani bardzo jasno wskazują winnych - i trzeba przyznać , że zarówno Kościół Katolicki jak i środowiska prawicowe często podsycały nastroje antysemickie, tak o antysemityzmie epoki PRL mówi się (szczególnie w publikacjach związanych ze środowiskami żydowskimi) juz nieśmiało, bezosobowo. Być może powodem jest pewne poczucie wstydu - iż stała za nimi ideologia której działacze żydowscy zawierzyli. Byc może - z powodu szoku jaki stanowił dla wielu taki obót wydarzeń, którego zrodla do dziś nie chcą zrozumieć (a jest to sprawa bardzo prosta - kiedy chce sie wyeliminować pewne środowisko - używa się najprostszych argumentów). Ten sam motyw stał bowiem za średniowiecznymi pogromami i za ruchem działaczy komunistycznych - chodziło po prostu o eliminację niewygodnej frakcji. Motyw "źydowskości" był tutaj jedynie fasadą mającą na celu podburzenie "prostego ludu". Fakt - iż dostało się wielu "przypadkowym" ofiarom był dla komunistów najmniej istotny.

Po marcu 68 środowiska żydów polskich zostały ostatecznie przerzedzone. Ci którzy uciekali w większości wyleczyli się z miłości do ideologii komunistycznej serwowanej przez Moskwe. Ale to były już inne czasy - uciekinierzy nie byli już "ludem tułaczym". Mieli swój kraj, swoją ziemię. Nie musieli już wstydzić się tego, że sa Zydami i nie mają dokąd się udać.

Zamiast komunistami - mogli zostać patriotami we własnym kraju. Syjonizm - to bowiem nic innego niż "żydowski patriotyzm". Dla wielu - którzy wychowywali się w domach gdzie mówiono kiedyś zupełnie inaczej było się jednak bardzo trudno przestawić i przyznać do wcześniejszych błędów. A także do prawdziwych motywów własnego postępowania - którymi nie byla wcale troska o "braterstwo ludzkosci" ale po prostu o bezpieczeństwo własnego środowiska.

I mam wrazenie - ze wlasnie mechanizm który wykształcił się w ciągu tych wszystkich lat, każe środowisku GW obawiać się ludzi - którzy z dumą wskazują na biało-czerwoną flagę, "polskość" i wszystko, co z nimi się łaczy.

Podstawą jest po prostu najzwyczajniej obawa przed dniem, kiedy dziś wartości pojmowane dziś w absolutnie pozytywnych kategoriach, nie zamienią się znowu w retorykę która podzieli obywateli Polski na "Polaków" i "tych obcych".

Jeśli moje wnioski są prawdziwe - mogę tylko okreslić taki motyw za całkowicie chybiony. Nie tylko ze względu na fakt, ze czasy są dzis zupełnie inne niż te kiedyś. Warto bowiem spojrzeć na badania które przeprowadził instytut PEW - największy wzrost antysemityzmu notuje się w Zapatero'wskiej Hiszpanii...

A w polityce jest jak na polu bitwy - ten, kto szybko nie spostrzeże, z której strony dobiegają strzały - zazwyczaj bardzo zle konczy....

"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville . Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Polityka