Akcja izraelskich komandosow wzbudzila oburzenie. Powody tego oburzenia sa nieco bardziej skomplikowane niz jedynie prosta reakcja na relacje serwisow informacyjnych. Tymczasem warto spokojnie przeanalizowac co tak wlasciwie sie wydarzylo. Otoz w kierunku Strefy Gazy plynal konwoj, tzw "flotylla wolnosci". Izraelska armia od razu zapowiedziala, ze statkow nie przepusci. Zakomunikowano to dziesiatki razy, wiedzialy o tym rzady Turcji i innych panstw, pod ktorych banderami plynely statki konwoju. Proszono, ostrzegano. Nic. Zero reakcji. Co mysleli tzw "propalestynscy aktywisci"? Ano prawdopodobnie niewiele. Oto, jakos to bedzie. Ot - jest nas tylu, ze musza ulec. Zrobimy na swoim. Dla Izraela - od kilkudziesieciu lat toczacego wojne o swoje istnienie nie istnieje cos takiego jak "uleglosc". Nie istnieje "wyjatek". Gdyby Izrael szedl droga wyjatkow - nie zareagowalby odpowiednio wczesnie w 1967 roku. Nie zareagowalby w 1948 i nie poradzilby sobie w 1973. Gdyby Izrael szedl droga wyjatkow - izraelscy obywatele wciaz gineliby od bomb Hamasu - bo przeciez "mur apartheidu" to zbrodnia i rzecz straszna. Tymczasem rzad Izraela robi po prostu swoje - broni panstwa i narodu zydowskiego.
Bo doskonale zdaje sobie sprawe ze zludzenia jakie oferuja mu "pokojowi aktywisci". Ustepstwo oznacza wycofanie sie. Tak dlugo - jak izraelscy zolnierze beda wiedzieli - ze "Izrael przede wszystkim" - tak dlugo panstwo to bedzie istnialo na mapach swiata. W dniu, kiedy zostanie dopuszczona inna alternatywa - i okaze sie, iz bylo to zgubne - Izrael zniknie z map swiata, na ulice panstw arabskich wyjda tlumy wiwatujacych islamistow a "pokojowi aktywisci" powiedza: " no coz, mylilismy sie jednak, sorry". Izrael nie moze sobie pozwolic na blad. Jeden blad - jeden dowod slabosci - i kolejnego dnia nie bedzie.
Przypomnijmy sobie operacje w Libanie. Izrael mogl zmiesc caly system obrony Hezbollahu. Militarnie - bez problemu. Ale zagraly inne czynniki - tzw "koszta w oczach opinii spolecznej swiata". Rozbicie Hezbollahu oznaczaloby tysiace zabitych cywilow. Izrael sie wiec wycofal. I co dzieki temu otrzymal? Dziki wrzask rozkoszy owych "pokojowych aktywistow" i Hezbollahu - "no i patrzcie - oto koniec potegi Izraela". Wrzask slabego malego bandyty, ktoremu silniejszy postanawia jednak nie wymierzyc ciosu - i ktory pozniej interpretuje to jako swoje zwyciestwo.
Izrael ostrzegal. Chcial skierowac konwoj do portu w celu przeszukania. Nic. Flotylla plynela. No wiec wydano rozkaz - zatrzymac. I zatrzymano. Podczas operacji zas izraelscy komandosi dzialali tylko wedlug jednej dyrektywy - chronic swoich. Nie ryzykowac zyciem ani zdrowiem. Sprobowac zatrzymac konwoj - w przypadku problemow - uzyc dostepnych srodkow. Rozkaz wykonano.
Izrael stosowanymi metodami niewiele rozni sie od Rosji - choc z jednym wyjatkiem - szacunkiem wobec wlasnych obywateli. Dla rosyjskiego rzadu wlasny narod to statystyka, pionki, ktore mozna dowolnie przestawiac. Dla rzadu izraelskiego to najwyzsze dobro - ktore nalezy chronic. Izrael nie buduje tez imperium - jedynym dogmatem jest brak zgody na jakiekolwiek kwestionowanie legalnosci panstwa oraz bezpieczenstwo jego granic. I nie ma sie co tutaj dziwic.
Wine za zaistniala sytuacje w pelni ponosza organizatorzy konwoju. Zignorowali tak ostrzezenia jak i prosby. Chcacemu zas krzywda sie nie dzieje - to jedno z podstawowych praw rzadzacych naszym swiatem.
Izrael jest bezwzgledny. Bezwzlednie egzekwuje haslo "Izrael przede wszystkim". Bezwzglednie uznaje prymat wlasnej racji stanu nad jakimikolwiek filozoficzno - moralnymi dywagacjami.
Skad wiec sie bierze rosnacy sceptycyzm wobec dzialan Izraela ze strony srodowisk - ktore calkiem niedawno wyrazaly wobec dzialan panstwa zydowskiego glebokie zrozumienie (abstrahuje tutaj od reakcji osob, ktore zyja w swiecie iluzji i zapominaja o starym powiedzeniu Churchilla, iz polityka jest sztuka zdolnosci poswiecenia tysiecy ludzi, aby uratowac miliony).
I tutaj juz moja wlasna teoria. Mam bowiem wrazenie, ze duza czesc srodowisk zydowskich zyjacych poza granicami swego panstwa temin "racja stanu" rozumie tylko w odniesieniu do Izraela. W innych przypadkach sa to juz "ksenofobia", "nacjonalizm" i "faszyzm na horyzoncie".
Ludzie zas nie lubia hipkokryzji. Bardzo
"Rewolucja Francuska zaczyna się wciąż na nowo, bo wciąż mamy do czynienie z jedną i tą samą rewolucją. W miarę jak posuwamy się przed siebie, jej finał oddala się i ginie w mroku (. . . ). Zmęczyło mnie ciągłe branie za port tego, co okazuje się zwodniczą mgłą, i często zapytuję sam siebie, czy rzeczywiście istnieje ów stały ląd, którego tak długo poszukujemy, czy naszym przeznaczeniem nie jest raczej nieskończone żeglowanie po pełnym morzu". Alexis de Tocqueville
.
Informacja dodatkowa - Ponieważ ten blog to nie chlewik, mr offy i tym podobna zbieranina wstępu tutaj nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka