Jak podaje nieoceniony wujek Google przy haśle „liberum veto”:
„…Zasada ta powstała z zasady jednomyślności, a ta z kolei ze wspólnotowego charakteru Rzeczypospolitej, która w istocie rzeczy stanowiła federację ziem. Każdy z posłów był wybrany przez lokalny sejmik i reprezentował jeden okręg. Tym samym brał na siebie odpowiedzialność wobec sejmiku za wszystkie decyzje, które zapadną na Sejmie. Natomiast podejmowanie decyzji przez większość wbrew woli mniejszości (choćby tą mniejszością był tylko jeden sejmik) uznawano za łamanie zasady równości ustrojowej. Za zasadą jednomyślności przemawiały istotne względy praktyczne…”
Uzupełniona powyższa definicja pasuje jak ulał do interpretacji PiS-u współczesnych problemów Polski we wspólnocie Unii Europejskiej…”
„...Zasada liberum veto była też wyrazem przekonania szlachty, że gdyby prawie wszyscy posłowie szlacheccy ulegli korupcji, to zawsze znajdzie się chociażby jeden nieprzekupiony, który sprzeciwi się przyjęciu szkodliwej ustawy…”
Szlachetna Polska nieulegająca unijnej korupcji występuje przeciwko 27 a raczej 26 pozostałym narodowym państwom. To przemawia do wyobraźni i pozwala wyciągnąć szablę z pochwy i wznieść narodowe sztandary. Jest tylko jedno małe „ale”, gdyż łatwiej znaleźć jednego protestującego ulegającego jakimś naciskom lub wyimaginowanym, własnym interesom niż skorumpować razem, wszystkich pozostałych dwudziestu sześciu. Polska prawica rządowa wybiera oczywiście interpretację w której sama, z pomocą Orbana, reprezentuje prawdziwe narodowe interesy i polsko-europejską praworządność a pozostali uczestnicy dybią na jej prawo do decydowania o mianowaniu, dyscyplinowaniu czy kierowaniu w odstawkę nieusuwalnych sędziów. Oczywiście rządzący PiS ma swoich sędziowskich faworytów i ich promuje, tym samym przyznając rację tym wszystkim twierdzącym, że teraz każda dochodząca do władzy partia ma prawo robić to samo.
Liberum weto jest polskim wynalazkiem i w wieku XVII zapoczątkowało powolny rozkładem Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Nie było to na pewno powodem głównym, lecz upadek zasady JEDNOŚCI poprzez uznanie "JA NIE POZWALAM" za decydujące w rozmowie o DOBRZE WSPÓLNYM Rzeczpospolitej zaczynał okres powolnego upadku.
Koalicyjne, rządowe walki frakcyjne w których na pierwszy plan wysuwa się osoba Zbigniewa Ziobry jako głównego odpowiedzialnego za coraz bardziej widoczną nieudaną reformę resortu sprawiedliwości pokazują jak partykularne interesy grupy ZZ rozszerzającej swoje wpływy poza obszary ministerstwa i walczącej coraz bardziej otwarcie z Morawieckim jako kapitanem rządowej łajby, ale również z Jarosławem Kaczyńskim w podwójnej roli Prezesa i wicepremiera, zaczynają coraz bardziej negatywnie wpływać na europejską wspólnotę. Olbrzymia większość jej członków chciałaby jak najszybciej zakończyć budżetowe rozmowy i zacząć planować rozdysponowanie środków finansowych na następne lata i przygotowywać się do odbudowy narodowych ekonomii , ale PiS-owskie liberum weto blokuje podobne plany. Pan Ziobro stawia rządową koalicję pod ścianę – co jest zrozumiałe z jego punktu widzenia, gdyż pozwala na razie ukryć wszystkie błędy jakie popełnia popełniał, ale niezbyt przysparza nam sojuszników w Europie. Których zresztą, poza Orbanem, właściwie nie mamy.
Walka o praworządność w Polsce od kilku dobrych lat pokazuje coraz gorsze rezultaty. Coraz dłuższe okresy wyczekiwania na wyroki w sądach na czele z TK, coraz więcej politycznie dyscyplinowanych sędziów z odbieraniem, jako jedynej grupie w Polsce części zarobków. Administracyjne decyzje przesuwające wedle uznania miejsce pracy w dowolny kraniec Polski, niestosowanie się do wyroku europejskich, sądowych instancji w sprawie Izby Dyscyplinarnej, dopuszczenie do wpływu na wybieranie członków korpusu sędziowskiego według uznaniowych decyzji polityków, połączenie funkcji ministra i Prokuratora Generalnego, coraz większa ilość przepisów, zakazów i nakazów idących w setki stron ustaw i rozporządzeń – coraz mniej wiadomo o co w tej tak zwanej reformie chodzi. Ale, ale, jak nie wiadomo o co, to przecież chodzi o władzę, pozycję no i pieniądze rozdysponowywane chociażby na wozy strażackie z Funduszu Sprawiedliwości mającego służyć ofiarom przestępstw i ich rodzinom. Do których resort pana Ziobry zaliczył o. Rydzyka i jego Maryjną Rodzinę.
Liberum weto trzymające w szachu całą Europę. Wypłata setek miliardów złotych zagrożona, gdyż polski Rząd obawia się, że kryteria POLSKIEJ sprawiedliwości nie przystają do tych WSPÓLNYCH reszcie Europy czyli 26 innych państw leżących od nas na zachodzie, północy i południu Europy. Pozostaje tylko wschód, ale może nie warto tego tematu drążyć?
Pan Morawiecki mów swoje o wecie, pan Ziobro go podjudza i dołki pod nim kopie, pan Gowin bez wiedzy innych (podobno) prowadzi w Brukseli zakulisowe rozmowy, pan Prezydent siedzi cicho tylko jego rzecznik coś tam mówi, a pan wiceminister Kaczyński obmyśla strategię na przemówienie jak wygrywamy 26:2 albo 27:1 w walce o NASZE prawo i sprawiedliwość. PiS-owscy oficjałowie zapewniają nas o rządowej jedności i polityce „nie cofniemy się ani o krok” chociaż bardziej przychodzi na myśl „każdy sobie rzepkę skrobie”.
Liberum weto zasadą polskiej polityki od wieków. Wrosło nam to w krew i od czasu do czasu pokazuje swoją twarz. Razem z przekonaniem, że machanie szabelką i kłucie ostrogami zapewni nam pozycję do której chcemy aspirować w Europie. Szkoda tylko, że skończy się to i tym razem tym samym, czyli narzekaniem że ta Merkelowa znowu nas wyrolowała a 26 europejskich państw ugięło się pod jej dyktatem.
Ciekawe tylko kto tym razem będzie dostawał bukiet kwiatów na lotnisku?
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka