Dach jest wspólny, uchodźcy w większości pozostają na zewnątrz. Mam na myśli azjatyckie chrząszcze zwane biedronkami nindżja, które w niewyobrażalnych ilościach obsiadły seledynowe ściany naszej chaty. W przeciwieństwie do poczciwej bożej krówki zwanej także siedmiokropką przybysze przemieszczają sie stadami, czy raczej - chmurami. Zastanawiam się, czy to nie one pożarły komary, których w tym roku ani widu ani słychu.
Nawiązując do innej, dużo bardziej widowiskowej migracji, tzn. tej ludzkiej mam swoją teorię co do jej przyczyn. Wydaje mi się, że inwazja Syryjczyków/Afgańczyków/Somalijczyków sprowokowana została kazaniami w meczetach, jednak nie w sposób, jaki się powszechnie przyjmuje.
Młodzi ci ludzie bynajmniej nie przybyli, by objąć Europę w posiadanie dla islamu. Myślę, że od jakiegoś czasu wysłuchiwali co piątek mniej więcej takiego przesłania:
"Owszem, może i ma ta Europa jakieś plusy, typu szybkie niemieckie auta dla każdego czy ogromne hipermarkety, w których tambylcy próbują bezskutecznie zapełnić życiową pustkę.
Ale chodzi o to, żeby te wątpliwe plusy nie przesłoniły wam niewątpliwych minusów. Otóż, o zgrozo, po tamtejszych ulicach przechadzają się w cieplejsze dni roznegliżowane - nie da się tego nazwać inaczej - zdziry, od licealistek po matki dzieciom, a wszystkie chętne by wciągnąć do swego moralnego bagna pobożnych muzułmanów!"
I lawina ruszyła...
Inne tematy w dziale Rozmaitości