Kampania wyborcza dobiega końca i właśnie wybrzmiały wszystkie gamy samouwielbienia (durowe) i ataków wobec konkurentów (molowe). Jak to zwykle z gamami i palcówkami bywa, powtarzano je do znudzenia. Rutyna i obowiązek.
Mimo wszystko warto jednak poświęcić kilka chwil dość niezwykłemu akcentowi w kampanii wyborczej PO. Chodzi o przekonywanie obywateli, żeby... nie interesowali się polityką. Jest to swojego rodzaju kuriozum, również na tle Europy. Tam bowiem wszystkie poważniejsze ugrupowania polityczne, zarówno z prawa jak i z lewa, starają się raczej zachęcić społeczeństwo do czynnego udziału w polityce i propagują postawy obywatelskie. Podyktowane jest to m.in. obawą przed nieodpowiedzialnymi ludźmi i partiami o charakterze skrajnym czy totalitarnym we władzach.
W filmikach wyborczych PO polityce jako takiej przeciwstawia się tworzenie różnych pożytecznych obiektów, m.in. budowę dróg czy podjazdów dla wózków inwalidzkich. Strategia ta być może znów okaże się skuteczna ale trudno nie zauważyć infantylizmu tego zabiegu. Przecież dla wszystkich - i to bez względu na poglądy polityczne - jest oczywiste, że burmistrzowie i radni nie będą się zajmować pozycją Polski w NATO ani rozszerzaniem Unii Europejskiej a właśnie drogami i oczyszczalniami ścieków. Mogą to co najwyżej robić dobrze lub źle.
Co więc taka strategia mówi? Przede wszystkim opowiada o tym, co już wszyscy wiedzą a mianowicie o bezideowości tej formacji ale także i o czymś więcej. Otóż wynika z niej, że istnieje jakiś z góry wyznaczony podział na tych od polityki/władzy i na prostą ludność, która polityką nie powinna się zajmować. Jej przeznaczeniem powinno być pozostanie w sferze prywatności i konsumpcji. Niekoniecznie kojarzy się to z mechanizmami demokracji, raczej bardziej z feudalizmem, kiedy to prosty lud miał siedzieć w wyznaczonym miejscu, pracować w pocie czoła i nie wkraczać w domeny przeznaczone dla innych. Warto również przypomnieć, że wszelkie systemy totalitarne i autorytarne dbały o to, aby społeczeństwo tak naprawdę nie interesowało się polityką i w nią nie ingerowało. Zainteresowanie sprawami polityki dozwolone było w tych systemach jedynie w zakresie dopuszczonym i aprobowanym przez władze.
Wbrew różnym ostatnio coraz częściej roztaczanym ponurym wizjom o zbliżaniu się do dyktatury, itp. znajdujemy się jeszcze daleko od totalitaryzmów XX wieku. Lansowany w spotach wyborczych model prywatności i nieuczestniczenia w życiu poiltycznym jest jednak z historii dobrze znany a najlepszy przykład odpolitycznienia obywatela daje nam okres po Kongresie Wiedeńskim. Dla przypomnienia: nowy ład europejski został ustalony przez "dużych graczy" , jak określiłoby się dzisiaj ówczesne mocarstwa. Przez kolejne dziesięciolecia ci sami "gracze" pilnowali go żelazną ręką. Wszelkie ruchy demokratyczne i wolnościowe, w tym także wolność słowa były duszone w zarodku. O słuszności lub niesłuszności publicystyki i literatury decydowała sprawna cenzura. Były to fatalne czasy dla mniejszych narodów Europy Srodkowej. Okres ten wydał również nowy typ człowieka, jakim był biedermeierowski filister, zaprzeczenie człowieka oświecenia i romantyzmu. Ograniczał się on do swego salonu, przytulnie urządzonego pięknymi meblami i stronił od polityki. Motywów politycznych unikała również literatura i sztuka tego okresu (literatura polska była tu wyjątkiem ze względu na specyficzną sytuację rozbiorów). Największym osiągnięciem tej epoki było rzemiosło, szczególnie wyrób mebli; ze sztuki i z literatury przetrwało do dziś niewiele. Prywatnie i apolitycznie. Czy w takich warunkach nie rządzi sią dobrze?
Jednego tylko trochę żal - dzisiejsi "apolityczni" nie przesiadują w salonach z biedermeierowskimi meblami a głównie pry grillu i piwie. Towarzyskie muzykowanie, czytanie poezji i sztuka konwersacji zostały natomiast zastąpione serialami-ogłupiaczami, Kubą Wojewódzkim i dowcipami o Kaczorach.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka